Artykuły

Sen o Kordianie

Potworne ryzyko i wielka pokusa: otrzepać kurz z narodowej klasyki, a nie stać się zrzędliwym filolo­giem. Zagrać nie tylko dla chwały, ale i dla publicznoś­ci. Tylko jak grać? Oto jest pytanie. Maciej Prus, wybit­ny inscenizator, cierpliwy wielbiciel wartości wielkiej literatury, po olśniewających łódzkich sezonach swoją warszawską dyrekcję w Drama­tycznym rozpoczął "Nie-Boską". Teraz "Kordian" - bar­dzo osobiste spotkanie. Może nawet powinno się pisać na afiszach: Prus na kanwie "Kordiana".

O cóż chodzi? Nie mamy tu do czynienia z pobożną interpretacją tekstu, nie zapala się nad sceną płomień patriotyz­mu, nie mami romantyczny sztafaż. Z narodowego dramatu inscenizator wydobył los Kordiana, pomazańca epoki śmieszność i wzniosłość. Wszystko, co oglądamy, roz­grywa się we śnię, w malig­nie nawet, w chwili szoku pod drzwiami sypialni cara w scenie spisku. Będą się prze­taczały w retrospekcji dni i godziny miłości, walki, imaginacji, strachu. Zawsze oczami Kordiana, pomazańca epoki ("dajcie mi proch zamknięty w narodowej urnie"), skazanego na klęskę, już od lat wczesnych ("zabił się młody"). Właśnie ten organiczny de­kadentyzm wydaje się najbar­dziej fascynować Prusa. To, że każdy Ikar nieuchronnie spada. Że z najwyższego szczytu Mont Blanc widać w, efekcie tylko przekleństwo...

To dlatego w inscenizacji Prusa biografia Kordiana sta­je się uniwersalną biografią Polaka-inteligenta, wrażliwca, dochodzącego sprawiedli­wości i prawdy pośród uniesień. Także w walce dobrego ze złem. O tym wiemy od pierwszej minuty przedsta­wienia: "Wiek, co przyjdzie będzie wiekiem Szatana" - mówią. Kto ów Szatan? Dia­beł wcielony w Cara, Papie­ża, Doktora, Grzegorza. Zły w kilku osobach, ale w jed­nej z postaci Marka Walczew­skiego. Ten aktor z magne­tyczną siłą przykuwa uwagę, daje popis kunsztu i warszta­tu.

Przedstawienie zaleca się urodą scenografii, świetlistą przestrzenią pociętą sylwet­kami umarłych drzew, które w sposób symboliczny potę­gują jeszcze klimat schyłkowości i beznadzieję rozterek inteligenta. Ale to wszystko. Intelektualna gra Prusa z "Kordianem" może pozostać w dużej mierze nie rozszyfrowana. A to z powodu znuże­nia. Spektakl bezustannie obojętnieje smutną obojęt­nością aktorów, a prze­de wszystkim nie ma Kordia­na (mimo całego wysiłku mło­dego, obiecującego artysty - Janusza Witucha).

Dlatego pozostaje snem. Nie tylko na scenie. Także w życiu, w pragnieniach o "Kor­dianie" -93.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji