Artykuły

To już koniec?

"Portret trumienny" Kuby Wojtaszczyka w reż. Michała Kmiecika w Teatrze Polskim w Poznaniu. Pisze Bartłomiej Kalinowski w Teatrze dla Was.

Ostatnia premiera w sezonie artystycznym Teatru Polskiego w Poznaniu nie wzbudziła większych emocji. Widzowie po zakończonym spektaklu wydawali się nieco zdezorientowani i nieśmiało pytali obsługę widowni: "To już koniec?". Także na twarzach aktorów podczas finałowych oklasków trudno było dostrzec wyraz zadowolenia.

"Portret Trumienny" (w reżyserii Michała Kmiecika) oparty jest na debiutanckiej książce Kuby Wojtaszczyka o tym samym tytule. Reżyser wraz z dramaturgiem (Piotr Morawski) postanowili jednak nieco skrócić tekst i uwydatnili w spektaklu problem podziału społeczeństwa i braku możliwości dialogu pomiędzy poszczególnymi grupami społecznymi. Sama oś fabularna skupiona jest wokół 28-letniego Aleksa (Piotr Nerlewski) - młodego kuratora sztuki, który powraca do rodzinnego domu z okazji urodzin swojej matki. Rodzinne ciepło, zapach domowego obiadu i poczucie bezpieczeństwa zastąpione zostają w tym przypadku prymitywnym i karykaturalnym obrazem zaściankowej rodziny. Czy jednak jest to prawdą? Taką perspektywę roztacza główny bohater - a my siłą rzeczy wraz z nim. Liberalny kurator sztuki przyjmuje rolę reżysera spektaklu, który co rusz wydaje polecenia poszczególnym postaciom: zrób to, usiądź tu, wyjdź itd. W oparach dymu papierosowego przedstawia nam członków swojej rodziny, jednocześnie gardząc nimi przy każdej nadarzającej się okazji. I tak oto na scenie widzimy między innymi: przygłuchego ojca (Wojciech Kalwat), potulną matkę (Barbara Krasińska), tradycjonalistycznego brata (Przemysław Chojęta) oraz jego fanatycznie religijną żonę (Barbara Prokopoicz/Monika Roszko). To oni tworzą piekło dla bohatera powracającego po latach. Ten stereotypizowany świat przywołuje na myśl gombrowiczowską formę, która demaskuje pozór i wszelkie zależności.

Moglibyśmy zapytać: w jakim celu? Tu pojawia się problem. Strategia dekonstruowania rzeczywistości staje się udziałem od lat nieco bardziej lewicującego teatru. Niestety, dziś ta praktyka jest wielokrotnie celem samym w sobie. "Portret trumienny" pokazuje nam to, co doskonale znamy i czego doświadczamy poza teatrem. Z całą pewnością najbardziej interesująca w tym przedsięwzięciu jest perspektywa oglądu świata, w którą jesteśmy niejako sami wciągnięci. Czy jednak za społeczny rozłam odpowiadają niegdysiejsi "intelektualiści", traktujący pozostałych w protekcjonalny sposób? Choć żadna ze stron konfliktu nie jest pozbawiona winy, to trudno stawiać tak jednoznaczną diagnozę.

Pomimo że czterdziestopięciominutowy spektakl posiada całkiem sprawnie skrojone sceny, to niestety brak w nich jakiegokolwiek rytmu. Poszczególne sceniczne obrazy następują po sobie bez żadnej konkluzji. Ostatecznie sytuacja ta przypomina szkolne zajęcia na kilka dni przed wakacjami. Nauczyciele i uczniowie siedzą znużeni w ławkach i wyczekują upragnionego dzwonka...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji