Artykuły

Wolność, Równość, Teatr - azymut Sceny Roboczej

- Nie narzucamy tematów prac, nie narzucamy rozwiązań. Jesteśmy platformą swobodnej wymiany idei. Możemy prowokować pewne przedsięwzięcia, zwłaszcza takie, które odwołują się do działań społecznych i edukacyjnych, natomiast w obszarze artystycznym zostawiamy twórcom absolutną wolność - z Adamem Ziajskim, reżyserem, aktorem, twórcą Teatru Strefa Ciszy i Sceny Roboczej w Poznaniu, rozmawia Justyna Gołęcka w kwartalniku "Scena".

Justyna Gołęcka: Jesteśmy w dawnym kinie Olimpia w Poznaniu. Jak to się stało, że Scena Robocza - Centrum Rezydencji Teatralnej ma tu swoją siedzibę? Adam Ziajski: To już zamierzchła historia. W 2009 roku przedstawiłem Miastu bardzo konkretny plan powołania instytucji pod nazwą - Centrum Rezydencji Teatralnej "Scena Robocza". Nie udało się, przegraliśmy z miejską fontanną. Wówczas jeszcze Teatr Strefa Ciszy miał lokal, który wynajmował od Miasta. Był to osiemdziesięcioletni barak, nawet dostaliśmy wypowiedzenie, bo realna była groźba zawalenia się tego wszystkiego. Na kanwie tych doświadczeń przyszła refleksja o stanie infrastruktury dla zespołów niezależnych w Poznaniu. My mieliśmy złe warunki, ale jednak dysponowaliśmy przestrzenią - zaczęliśmy tworzyć założenia na przyszłość. I właśnie w tym baraku zaczęła działać w 2012 roku Scena Robocza.

Zdobyliśmy zainteresowanie publiczności, zaufanie środowiska i władz miejskich, potem pojawiły się granty, które pozwoliły nam stworzyć bardziej stabilną sytuację. Niestety, w pewnym momencie Miasto sprzedało - czy też przekazało na inne cele - teren, na którym znajdował się barak i musieliśmy to miejsce opuścić. Długo penetrowałem przestrzenie miasta, w końcu zwróciłem uwagę na opuszczony budynek byłego kina, usytuowanego na styku trzech dzielnic. Rzecz nie szła tylko o los Sceny Roboczej, chodziło też o ludzi z nią związanych. Zdeterminowany i sfrustrowany, byłem gotów zawiesić działalność i zapowiedziałem to publicznie.

J. G.: Ze względu na brak miejsca do pracy?

A. Z.: Tak. Czuliśmy się przez te wszystkie lata nie tylko pomijani, ale najkrócej mówiąc opuszczeni i bezradni. Udało się jednak przekonać nowe władze miejskie do wzięcia nas pod swoją kuratelę. Miasto włożyło środki w remont czwartego piętra dawnego kina Olimpia, które zajmujemy. 850 m2 w tym dwie, bardzo przyzwoite sale - to ogromne zasoby do wykorzystania. Pracujemy w nowym miejscu od ponad roku. Przed nami jeszcze ogrom pracy.

J. G.: Czy w tym miejscu nadal czujecie się w jakiś sposób wykluczeni i "bezradni"?

A. Z.: Nie mam takiego poczucia. Poznań jest w dobrej sytuacji. Trudno się czuć wykluczonym, jeżeli rocznie w konkursach grantowych dla organizacji pozarządowych jest do dyspozycji 10-12 milionów złotych, a dla porównania przypomnę, że we Wrocławiu przeznacza się pół miliona, w Warszawie 3 miliony. Naturalnie należy zwrócić uwagę, że te 10-12 milionów złotych nie świadczą o tym, że Poznań wydaje dużo na kulturę. Gdyby zsumować wszystkie środki, które są przeznaczane na ten cel, okaże się, że wydajemy mniej niż Wrocław, dlatego że tam jest więcej dużych, kosztownych instytucji. W Poznaniu mamy łącznie 15 instytucji na utrzymaniu Miasta, a tylko cztery z nich to teatry - Teatr Ósmego Dnia, Teatr Polski, Teatr Animacji i Teatr Muzyczny. A więc dla Miasta jest może korzystne nie powoływanie nowego ośrodka - za 10-12 mln złotych rozpisuje konkursy, które transferują środki do ponad 300 organizacji pozarządowych, które pracują i uruchamiają ogromny potencjał społeczny.

J. G.: Powiedzmy dokładniej, na jakiej zasadzie funkcjonuje Scena Robocza?

A. Z.: Jesteśmy stowarzyszeniem. Udało nam się pozyskać kolejny trzyletni grant z budżetu Miasta na działanie Sceny Roboczej, dzięki temu mamy zapewnioną bazę. Wokół organizacji tego sztandarowego zadania pracuje kilkuosobowa grupa. Teatru Strefa Ciszy już nie ma. Zostało tylko stowarzyszenie, które jest operatorem projektu artystycznego Scena Robocza. Zdecydowaliśmy się na działalność, która będzie miała ośrodkowy charakter. W swoim programie tworzymy regularny repertuar teatrów niezależnych, wsparty dodatkowymi projektami i działaniami społecznymi oraz edukacyjnymi. Mając do dyspozycji 2 sale, w naturalny sposób stajemy się bardzo ważnym partnerem dla wielu podmiotów w mieście - użyczamy im przestrzeni, wspólnie organizujemy ich przedsięwzięcia. W chwili obecnej - w sposób mniej lub bardziej regularny - współpracujemy z 25 zespołami.

J. G.: Są to tylko zespoły poznańskie?

A. Z.: Nie tylko, ale w dużej mierze. Scena Robocza to Centrum Rezydencji Teatralnej -mimo że jest projektem artystycznym, ma w sobie format instytucji. Rocznie zapraszamy czterech artystów lub cztery zespoły do podjęcia rezydencji, rozumianej jako kompleksowe wsparcie przy powstawaniu spektakli, ale także przy ich eksploatacji. Nasz udział polega na zapewnieniu minimalnego budżetu produkcyjnego, wsparcia organizacyjnego, logistycznego, promocyjnego i sprzętowego. Żaden ze współpracujących z nami zespołów nie jest w stanie samodzielnie budować repertuaru wyłącznie z własnych produkcji tak, aby mógł regularnie grać i dobrze prosperować.

J. G.: Jest jakiś klucz, według którego dobieracie zespoły?

A. Z.: Wśród czterech zaproszonych rezydentów, trzech to nasze autorskie wybory - dwie rezydencje skierowane są dla lokalnych artystów, jedna jest ogólnopolska. Czwarta jest wynikiem otwartego konkursu z udziałem zaproszonych jurorów. Jedną z kluczowych zasad jest wolność podejmowanych pomysłów. Sami staramy się mieć rozeznanie w jakiej kondycji są zespoły, nad czym pracują. Odkąd funkcjonuje Scena Robocza, a więc od czterech i pół roku, za każdym razem był to inny zespół, a mamy już w dorobku 20 produkcji. Jeżeli wszystkie zespoły mają te same warunki związane z salą, sprzętem, budżetem, takie samo wsparcie promocyjne z naszej strony, to jedynym weryfikatorem jest odbiór publiczności. To tworzy bardzo ciekawą sytuację, ponieważ możemy dokonać porównania - w jaki sposób zespoły realizują się na równych warunkach.

J. G.: Czy można w jakiś sposób scharakteryzować waszą publiczność?

A. Z.: Bardzo szybko okazało się, że każdy z tych zespołów ma nieco inną publiczność, a co ciekawe, w Scenie Roboczej zaczęły się one krzyżować. Od roku mamy też stałego rezydenta, jest nim Lech Raczak. Wspominam o tym, by podkreślić, że mamy publiczność zróżnicowaną pokoleniowo, a naszym zadaniem jest "wymieszanie" jej. Realizując też kilka projektów społecznych, staramy się uzupełnić naszą widownię o grupy seniorów czy osoby wykluczone. Podejmujemy teraz projekt Równa scena kierowany do osób będących pod opieką Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie, a również wykluczonych na poziomie słuchu czy niepełnosprawności fizycznej. Istotnym elementem jest wątek tych projektów, które chcemy uruchomić, mając na uwadze styk trzech historycznych dzielnic Poznania. Myślimy też o rodzinach i o dzieciach. Chcemy zacząć wdrażać kolejne przedsięwzięcia. To wszystko ma zmierzać do jednego punktu - aby Scena Robocza mogła być alternatywą dla stałych scen repertuarowych.

J. G.: To znaczy mniej różnorodnych?

A. Z.: Ja nie wartościuję ich pracy, znam natomiast argumenty stojące za nami. My reprezentujemy największą różnorodność - stylistyczną, reżyserską, aktorską i tematyczną. Po drugie - za każdym razem jest to teatr, który upomina się o fragmenty rzeczywistości znajdujące się na jej obrzeżu. Po trzecie - staramy się "zagospodarować" rodzimy potencjał artystów, pozostających poza instytucjami publicznymi. Wyniki ostatniego raportu, który przeprowadził zespół prof. Juliusza Tyszki - a uwzględniają one 24 poznańskie zespoły - przerosły nasze najśmielsze oczekiwania. Otóż ta grupa w ciągu sezonu 2014/2015 dała ponad 30 premier i zagrała ponad 280 razy, gromadząc kilkadziesiąt tysięcy odbiorców. Duch teatru niezależnego w Poznaniu jest więc niezwykle aktywny i silny. Scena Robocza jest odpowiedzią na to zapotrzebowanie.

J. G.: Skoro istnieje teatr niezależny w Poznaniu, to czym jest ta niezależność? Jest to teatr, który nadal możemy nazwać offowym?

A. Z.: W trakcie badań, które przeprowadził zespół prof. Juliusza Tyszki, pojawiła się bardzo ciekawa konkluzja. Wszystko co wspólne dla tych podmiotów, zawarło się w określeniu - niezależny, ale rozumiany jako ten, który niezależnie od okoliczności i tak będzie tworzył. Natomiast pytasz o off Poznań w moim odczuciu jest w pewnym sensie rezerwatem, ciągle funkcjonuje sporo zespołów z kilkudziesięcioletnim dorobkiem. Weźmy choćby Teatr Biuro Podróży - prawie 30 lat, Porywacze Ciał - 25 lat, Usta Usta, etc. Mimo to, gdy patrzę na stan teatru - offowego, niezależnego, jakkolwiek byśmy go nazwali - to nie jestem w stanie jednoznacznie wskazać i zdefiniować, czym on dzisiaj jest. Ostatnio zwracam uwagę na fakt, że ci którzy mają się za teatr offowy, nie dostrzegają i nie chcą dostrzegać offu zawodowego. Może trochę z niemocy, ale też z poczucia szczerości, jestem skłonny powiedzieć, że teatr jest albo dobry, albo zły. Te dwa światy bardzo mocno się przemieszały i to w obie strony, ponieważ wielu tych, których ja nazywam zawodowym offem nie znajduje miejsca w publicznych instytucjach i w naturalny sposób porusza się w obszarze offu. Wielu ludzi z offu - chociażby Marcin Liber - należy dziś do grupy najbardziej oczekiwanych reżyserów, bo fenomenalnie poruszają się po deskach teatru zawodowego. To jest uwaga o pewnej migracji między tymi obszarami, które wcześniej dawało się jednoznacznie wyróżnić. Jeśli chodzi o stronę artystyczną, o rezultat tych migracji, to jednak w teatrze zawodowym lub na jego obrzeżach dzieje się o wiele więcej ciekawych rzeczy, niż w obszarze offu. Off dał się zmarginalizować, a maszyneria stojąca za instytucjami publicznymi, ogromne budżety, pozwoliły - przy świetnym warsztacie - wykorzystać to z powodzeniem.

J. G.: Zmarginalizowanie offu w Poznaniu nie jest takie oczywiste. Dlaczego właśnie tutaj niezależny teatr tak dobrze wpisuje się w kulturalną mapę miasta?

A. Z.: Powodów jest wiele. Jako pierwszy przychodzi mi na myśl kondycja rodzimych scen repertuarowych. Nie są to, w moim przekonaniu sceny z pierwszej krajowej dziesiątki. Wiele wynika z tradycji, z której nasze offowe zespoły wyrastały - dwie dekady temu zaczęły dominować na polskim rynku. Fakt, że zaczęły być dostrzegane w Poznaniu nie jest dla mnie oczywisty. Sukces Sceny Roboczej ma dla miasta wymiar pragmatyczny, ponieważ my zagospodarowujemy ten olbrzymi potencjał. I jeszcze bardzo istotne - nie potrzebujemy sali jako miejsca do pokazów. Udało się uzmysłowić władzom miejskim, że teatr to nie tylko to, co oglądamy, ale i to, gdzie go tworzymy, a pokaz jest ukoronowaniem tego procesu. I na koniec - sukces teatrów w Poznaniu zawsze będzie się opierał na tym co kluczowe: jeżeli są widzowie to żyje teatr. Off ma w Poznaniu swoją publiczność.

J. G.: To optymistyczna prognoza na przyszłość.

A. Z.: Nie jest to środowisko tak liczne, jak byśmy tego oczekiwali, niemniej możemy w ciągu roku zaprosić kilka tysięcy widzów, a pracujemy nad tym, aby poszerzać krąg odbiorców o inne grupy. W szczególny sposób zwracam uwagę na wykluczonych, ponieważ jeżeli teatr cierpi na brak publiczności, to między innymi dlatego, że nie dostrzega tych grup. Mój spektakl jest tego kolejnym przykładem: w Nie mów nikomu z języka migowego mamy tłumaczenie na język polski. I oto okazuje się, że na każdym pokazie są nadkomplety publiczności. Zresztą dotknięcie tego obszaru nie tylko gwarantuje sukces frekwencyjny, ale otwiera fundamentalną kwestię dotyczącą roli teatru, na przykład offowego.

J. G.: Jakie plany w najbliższej przyszłości rysujecie dla Sceny Roboczej?

A. Z.: W tym roku będzie 5 dużych premier oraz 4 premiery Mikro Teatru - cyklu Komuny Warszawa. Do końca roku zrealizujemy około 70 spektakli i innych wydarzeń. Przy kolejnych rezydencjach będziemy starali się wyławiać osoby nieznane szerokiej publiczności, chcemy wystąpić w roli "swatów" - mieszać zespoły, sytuować je wobec nowych wyzwań. Właśnie zaczęliśmy urzeczywistniać kolejną ideę - Teatralny Znak Jakości, skierowaną do organizatorów festiwali i ośrodków teatralnych, zespołów i realizatorów projektów długofalowych. Celem jest wspieranie przedsięwzięć, które spełniają jasno określone kryteria związane z odpowiedzialnością społeczną organizowanych działań. Mam nadzieję, że wspólnie zaczniemy zmieniać obraz polskich festiwali, a co za tym idzie określimy nadrzędne wartości i cele dla naszych wydarzeń.

Chcemy też uruchomić cykl spektakli dla dzieci. W naszym sąsiedztwie jest dużo dzieciaków, które pochodzą z trudnych rodzin i nie zawsze mają możliwość uczestniczenia w życiu kulturalnym. W czasie wakacji planujemy cykl warsztatów z pogranicza cyrku, połączymy je z wydarzeniami teatralnymi. Traktujemy teatr jako narzędzie zmian społecznych, przyjęliśmy hasło - " Wolność, Równość, Teatr". Jego istota polega na tym, że jakkolwiek mamy jeszcze wolność, względną równość, to jednak wykastrowaliśmy się społecznie z idei braterstwa i właśnie w tym miejscu sytuujemy teatr, który może być jego ekwiwalentem. W ubiegłym roku zakończyliśmy trzyletni projekt Wiem co myślę, piszę, robię skierowany do licealistów. Myślę o nim z nutą tęsknoty, ale mogę śmiało powiedzieć, że Scena Robocza ma wśród młodzieży swoje dzieciaki, które zaczynają funkcjonować wokół teatru. Miło jest, gdy któryś z nich przychodzi i mówi, że chcieliby pokazać swój spektakl.

J. G.: I co wtedy?

A. Z.: Dajemy im salę, obsługę techniczną, dostają dwa wieczory, naszą pomoc. Na spektakl muszą zgromadzić publiczność i mają drzwi otwarte. A więc na tyle ile możemy, staramy się zagospodarować to miejsce. Miasto gwarantuje nam minimum pozwalające na utrzymanie go, więc grzechem byłoby gdyby ono stało puste. W ten sposób możemy otwierać przestrzeń dla kolejnego pokolenia adeptów. Gdy mówiłem, że Poznań jest rezerwatem, miałem na uwadze pewną wsobność, zamkniętość środowiskową. Rzecz w tym, żeby to rozsadzić, otworzyć na kolejne pokolenia. Teatr potrzebuje bezustannego fermentu i świeżej krwi.

J. G.: Można więc powiedzieć, że Scena Robocza jest miejscem-laboratorium, otwartym na eksperyment, ale także na błędy?

A. Z.: Tak. Jesteśmy laboratorium. Możemy podejmować ryzyko, bo jest ono oparte na zaufaniu. Jeżeli jest artysta, który chce eksperymentować, jeżeli są grupy, które chcą zrealizować jakiś projekt, to ciężar odpowiedzialności biorą też na siebie i to zupełnie inaczej rozkłada siły.

J. G.: Bez ingerowania w twórczość.

Mieści się w tym nasze - "Wolność, Równość, Teatr". Nie narzucamy tematów prac, nie narzucamy rozwiązań. Jesteśmy platformą swobodnej wymiany idei. Możemy prowokować pewne przedsięwzięcia, zwłaszcza takie, które odwołują się do działań społecznych i edukacyjnych, natomiast w obszarze artystycznym zostawiamy twórcom absolutną wolność.

J. G.: Centrum Rezydencji Teatralnej jest w Polsce pewnego rodzaju fenomenem. Czy uważasz, że jesteście wzorem dla innych ośrodków tego typu?

A. Z.: Przed jakimś czasem zawiązała się platforma wymiany rezydencyjnej w Polsce. Ola Kołodziej, która pracuje w Scenie Roboczej, pojechała na spotkanie i przedstawiła sposób naszego funkcjonowania. W wielu ośrodkach dostaje się wsparcie na poziomie tylko podstawowym: miejsce do pracy, pomoc techniczna. Nie ma mowy o środkach finansowych. Nie ma też cykliczności, a to jest fundamentalne - żeby nie kłaść nacisku tylko na powstające premiery; trzeba je również eksploatować. Mam nadzieję, że będzie powstawało więcej miejsc podobnych do naszego. Dochodzą pewne sygnały z Wrocławia, że nasze know-how staje się inspirujące. Jesteśmy żywym dowodem, że czas festiwali się skończył. Nierównowaga pomiędzy wydarzeniami okazjonalnymi, a stałymi ośrodkami była bardzo niezdrowa. Wybiórczość obecności i kontaktów nie pozwala budować więzi z odbiorcami, nie tworzy dobrych praktyk uczestnictwa w kulturze. Festiwale są potrzebne, ale jeszcze bardziej potrzebna jest działalność ośrodkowa, regularna, tworząca Atlantydy - małe ojczyzny, ograniczone do kwartału kilku ulic, ale mogące działać wspólnie. Musimy kształcić odbiorców, a twórcom dawać możliwość regularnego grania. Mamy teraz falę tworzenia się miejsc-kuźni, trwale wpisanych w tkankę miejską, społeczną, pracujących cały rok. To jest dobry kierunek. Bo raz jeszcze podkreślę - musi istnieć równowaga pomiędzy wydarzeniami jednorazowymi, czy cyklicznymi, a wydarzeniami na trwale wpisanymi w miejski kalendarz.

J. G.: Czyli nie planujecie działalności festiwalowej w przyszłości?

A. Z.: Nie. To było jedno z naszych fundamentalnych założeń - nie być festiwalem, a działać stale. Jeśli chodzi o Scenę Roboczą, najbardziej cieszę się z faktu, że ludzie chcący zobaczyć teatr niezależny, mogą nas odwiedzać przez okrągły rok, tutaj mają właściwy adres.

J. G.: Dziękuję za rozmowę.

***

Kiedy rozpadał się poprzedni, socjalistyczny system kultury, pierwszą reakcją było zachłyśnięcie niezależnością - wreszcie mamy wolność, będziemy tworzyli tak jak chcemy. Z obojętnością patrzono na upadek ośrodków i domów kultury, przemianę klubów studenckich w piwiarnie i spelunki, likwidowanie placówek garnizonowych i związkowych. Niebawem wszakże okazało się, że niezależność jest nie tylko zdobyczą, ale też ciężkim brzemieniem. Że bardziej niezależni, a mniej bezdomni i głodni, są ci którzy znaleźli miejsce w instytucjach - widzianych już nie jako miejsce zniewolenia, ale jako ostoja. Zaczęło się szukanie - zwykle rozpaczliwe, po omacku - rozwiązań stabilizujących istnienie i podstawy bytu niezależnych: zakładanie fundacji i stowarzyszeń, wołanie o specjalne programy ministra...

--

Adam Ziajski - od ponad 25 lat obecny w teatrze alternatywnym (nie zmienimy tego określenia na bardziej modne) - umiał stworzyć program i konsekwentnie go realizować. Program na miarę - by użyć jednego z najmądrzejszych zawołań w dziejach edukacji. To, co osiągnął jest ważne. Dla tych, którzy już mogą korzystać i dla tych, którzy szukają inspiracji i potwierdzenia, że warto walczyć W tym przekonaniu oddajemy miejsce na opisanie Sceny Roboczej. (Redakcja "Scena")

--

O W "Scenie" pisaliśmy o początkach stworzonego przez Adama Ziajskiego Teatru Strefa Ciszy (nr 5/1999), a także o podobnym szukaniu systemowych rozwiązań dla teatrów niezależnych (nr 4/2002).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji