Artykuły

Po co komu właściwie kurtyna?

VIII Przegląd Współczesnego Dramatu w Lubuskim Teatrze w Zielonej Górze podsumowuje Dorota Żuberek w Gazecie Wyborczej - Zielona Góra.

Wydarzeniem VIII Przeglądu Współczesnego Dramatu w Zielonej Górze był spektakl "Made in Poland" [na zdjęciu]. Szkoda, że tak niewiele osób mogło się o tym przekonać. W jednej z sal starej i zrujnowanej Winiarni zmieściło się niewiele ponad 100 osób. Chętnych do zobaczenia wydarzenia teatralnego poprzedniego sezonu było o wiele więcej. Wielu odeszło od kasy nawet bez kwitka.

Spektakl teatru z Legnicy powalił na kolana wszystkich bez wyjątku. Nic dziwnego, spektakl robi furorę wszędzie, gdzie się pojawi.

Przemysław Wojcieszek, autor i reżyser sztuki, opowiedział dosadnie historię chłopaka z typowego blokowiska, historię tak polską i prawdziwą, że aż bolesną. W spektaklu jest wszystko - złość, nienawiść, miłość, żart, kpina, aluzje do współczesności, ironia i... ikona rodzimego popu - Krzysztof Krawczyk.

Widz spokoju nie ma. W każdej scenie to, co ułożył sobie w głowie o bohaterze, w następnej się dezaktualizuje. Zielonogórska widownia, przywykła raczej do komedii i fars, widziała na własne oczy rozwalanie metalową rurą samochodu, bójki aktorów (tuż pod nogami), słyszała bluzgi o potężnym natężeniu, jak tylko wściekły Polak może zaprezentować. I zobaczyła chłopaka "w którym coś pękło". To nie jest wydumana wyszukana opowieść, lecz prosta historia, opowiedziana od A do Z, z punktem kulminacyjnym, skończona happy endem, który w zwyczajnych warunkach byłby nie do zniesienia, a tu był potrzebny. Na dodatek wszystko pokazane w pustych salach Winiarni, z odrapaną farbą na ścianach, przeciekającym lufcikiem w dachu i echem, które niosło przeraźliwie. Okazało się też przy okazji, że w mieście mamy miejsce, które teatr z pięknymi fotelami, kurtyną, foyer, szatnią i marmurem, bije na głowę. Gdyby w takim kierunku poszedł Teatr Lubuski, to skończyłyby się problemy z tym, że na spektakle nie przychodzą młodzi ludzie.

W ciągu "Made in Poland" byłam przerażona, zdziwiona, zaskoczona, śmiałam się... Na przemian. Nie zauważyłam, że krzesełko jest niewygodne, a w pomieszczeniu lodowato. Tylu emocji nie doświadczyłam podczas wszystkich spektakli Przeglądu Dramatu razem wziętych.

Za mało góralskiej mądrości

Przegląd zaczął się od "Spuścizny" Ireneusz Kozioła. Spektakl na temat aktualny - molestowania i przemocy w rodzinie. Nie mógł się udać w pełni, bo sam tekst wypadł nieprzekonywująco. Nie pomogła reżyseria Piotra Łazarkiewicza i przyzwoita gra aktorów. W sztuce nie ma życia, energii, napięcia. W porównaniu "Spuścizny" ze sztuką Wojcieszka, blednie nawet moja życzliwość podsycana patriotyzmem lokalnym.

Gorzowskie "Autoreverse" i "Inne Rozkosze" Teatru w Czeskim Cieszynie choć współczesne jakoś nie zachwyciły. Obroniła się "Filozofia po góralsku" na podstawie twórczości ks. Józefa Tischnera dzięki wspaniałej grze doświadczonych aktorów - Ireny Jun i Wiesława Komasy.

"Mein Kampf" teatru z Cottbus wystawione po niemiecku zgromadziło głównie studentów germanistyki, a "Tango" żarskiego Teatru "Drewniana Kurtyna" kolegów ze szkoły młodych aktorów. Zawiódł "Krynicki Ostaniec, czyli rzecz o Nikiforze" Teatru z Tarnowa. Zamiast opowieści o wyjątkowym artyście dostaliśmy twór, którzy można określić jako śpiewany reportaż, który bronił się tylko popisami muzycznymi łemkowskiego zespołu ukrytego za półprzezroczystą kotarą.

Warszawskie "Tiramisu" Teatru Buffo z kolei było jak kawa z ciachem - idealne na babski wieczór. Siedem historii siedmiu kobiet pokazało, że każda z nas może mieć problemy ze sobą, nawet jeśli wszystkim wokół wydaje się, że jesteśmy ideałem. Tylko tyle.

Komórka in Poland

We wtorek jury złożone z dziennikarzy lokalnych mediów wręczy statuetkę Leona dla wydarzenia Przeglądu. Mój typ już Państwo znają. Chcę więcej współczesnego dramatu "made in Poland" w Teatrze Lubuskim. I to nie tylko z okazji kwietniowego przeglądu.

"Teatr to miejsce magiczne..." - Tak zaczyna się komunikat w Lubuskim Teatrze, emitowany przed spektaklami. To tajemniczy głos prosi, żebyśmy wyłączyli telefony komórkowe. Podczas Przeglądu raz nie został wyemitowany. Przed spektaklem Wojcieszka. Telefon komórkowy zadzwonił podczas sztuki. I nic się nie stało. Przekonałam się, że nie trzeba kurtyny, żeby robić teatr.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji