Poznań. Peryt wystawia Dumasa w Nowym
W maju w Teatrze Nowym odbędzie sie premiera "Damy kameliowej" Aleksandra Dumasa syna, w reżyserii Ryszarda Peryta. Z reżyserem rozmawia Włodzimierz Braniecki.
Wystawił pan na scenie wszystkie opery Mozarta i Monteverdiego. Dlaczego więc teraz reżyseruje pan w teatrze "Damę kameliowa" Aleksandra Dumasa syna, a nie na przykład jej wersję operową - "Traviatę"?
- Ponieważ "Damę kameliowa" zaproponował mi dyrektor Teatru Nowego, Janusz Wiśniewski. Propozycję tę przyjąłem z radością. "Damę kameliowa" znałem tak jak większość tych, którzy są w moim wieku. Osób pamiętających książkę z lektury młodości, no i z wybitnej realizacji Zefirellego - "Traviaty". Ale okazało się, że istnieje sztuka teatralna którą napisał Dumas, czego nie wiedziałem. Natychmiast więc po propozycji dyrektora Wiśniewskiego przeczytałem ten tekst. I nabrałem apetytu na zrobienie przedstawienia teatralnego według książki i sztuki Dumasa
Co ów apetyt wywołało?
- Temat, którym jest "Dama kameliowa".
To znaczy?
- To znaczy, czy jesteśmy uważni w tym, co się nam zdarza. W jaki sposób życie zdziera z nas rutynę i maski? Kiedy stanie przed nami pytanie o to, czym jest miłość? Czym jest miłość do kobiety, czym jest miłość do rodziny? W jaki sposób miłość, jeżeli nas spotyka nas przemienia? Na ile wytrąca nas z dotychczasowego życia?
Ma pan opinię człowieka, dla którego najważniejsze jest sacrum. W "Damie kameliowej", opowieści o młodej kurtyzanie XIX wieku, jest chyba pewna trudność ze znalezieniem tego sacrum...
- Sacrum jest obecne wszędzie, jeżeli to sacrum traktować w sposób rzeczywisty. Świętość życia świętość cierpienia świętość śmierci. To nie to, żeby stawiać krzyż, albo zęby cytować słowa Pisma Świętego. Żeby sacrum mogło być obecne, czy podjęte w czymkolwiek, może to być tekst Czechowa, to może być tekst Becketta lub jeszcze inny. W przypadku Dumasa nie jest to ostentacyjna ekspozycja tego, co pan zaczepnie nazywa sacrum. Można też powiedzieć
- wartość. Można powiedzieć - nostalgia. Czasem tęsknimy za tym, jak za dzieciństwem utraconym. Jeżeli nie używać terminu raj utracony, to jest to napięcie między tym, co doczesne, co dotykalne zmysłami, a tym, co za zasłoną tych zmysłów się ukazuje. To jest tak jak z szybą... Jeżeli szyba jest czysta to widzimy to, co jest za szybą, czyli widzimy poprzez szybę. I jest ten typ spojrzenia - poprzez tekst, czy poprzez spektakl. Przedstawienie powinno dać taką szansę - dotknięcia czegoś, co jest poza szybą.
Wybrał pana Teatr Nowy...
- Jestem tym zachwycony, gdyż to świetna grupa ludzi, familia właściwie, przez duże F pisana. Jak to w familii, jest i niewygoda i szczęście.
Niewygoda? Jaka?
- Niewygoda, która wynika z tego, że w rodzinie trudno się niekiedy porozumieć, nawet z tymi, których się kocha. Ponieważ każdy jest wyrazistą osobą. Ta niewygoda polega na bogactwie.
Kto będzie w pana "Damie kameliowej" tytułową bohaterką? Grały ją: Helena Modrzejewska, Sarah Bernhardt i Greta Garbo... A u pana?
- Zagra Edyta Łukaszewska. Ale w tej naszej "Damie kameliowej" wystąpi też wielu innych świetnych aktorów Teatru Nowego, a gościnnie - Michał Sitarski. Premiera - połowa maja.
Na zdjęciu: Ryszard Peryt w "Tryptyku rzymskim", Kościół Niepokalanego Poczęcia NMP, Warszawa 2005 r.