Artykuły

"Hinkeman" w Teatrze Miejskim

To nie ckliwa lura z cykorją. To nie sentymentalna pasza dla starych panien: ale strzęp życia ociekający krwią i prawdą! Nad "Hinkemanem" nie można przejść obojętnie. Autor sztuki, Erust Toller, jeden z najbardziej bojowych pisarzy młodych Niemiec, porusza w nim szereg zagadnień, zazębiających się z sobą, jak kółka i trybiki sztucznego mechanizmu.

Psychologiczny moment jest tylko kanwą dla snucia się ważkich zagadnień społeczno-socjalnych. To, że Hinkeman wraca z wojny do domu jako kaleka, pozbawiony męskości, to, że żona jego Małgorzata ustosunkuje się wobec tego faktu tak, czy inaczej, nie jest w sztuce najistotniejszem.

Perypetje Hinkemana są tylko pretekstem dla autora, pozwalające mu wniknąć głęboko w stosunki Niemiec i Europy powojennej.

Kaleka Hinkeman jest Dantem, pielgrzymującym przez piekło współczesności. Zrozpaczonemi jego oczyma spoglądamy na wizję dnia dzisiejszego. Uszyma jego wsłuchujemy się w niesamowity jazz-band, huczący orgiastycznie nad Europą, stojącą w przedświcie ważnych przełomów.

Toller, grawitujący ongiś silnie ku komunizmowi, bynajmniej nie przemyca do sztuki bolszewickich problemów. Niemniej zagadnienia socjalizmu (przede wszystkim w świetnej scenie w szynku), dźwięczą w niej mocno - aczkolwiek autor, dając nam analizę, nie znalazł syntezy!

Zato się waha się Toller rzucić gorącego protestu przeciwko obecnemu ustrojowi Niemiec. Protest ten kryje się nie tylko w ostrej satyrze kapitalnej sceny przed budą cyrkową. Cały akt drugi jest nią przepojony i stanowi jego dominantę.

E. Toller zbudował sztukę swoją w ten sposób, że mimo częstych dygresyj społecznych, mimo długich dialogów nie może ona znużyć widza. Przyczynia się do tego fakt, że akcja "Hinkemana" toczy się barwnie, że widz przenoszony jest z miejsca na miejsce: z ubogiej izdebki proletarjackiej do zadymionego szynku, z pod zgiełkliwej budy cyrkowej na szerokość wielkomiejskiej ulicy. Stąd wykluczone jest uczucie monotonii. Stąd widowiskowy miejscami charakter sztuki, pozwalający widzowi odpocząć po bardziej naprężających uwagę scenach.

Ten charakter sztuki wykorzystał bogato utalentowany reżyser Wierciński, dając pierwszorzędnie obmyśloną inscenizację. Szeroka koncepcja, śmiałość artystycznej inwencji, niebanalny sposób wyłuskiwania założeń autora, czynią reżyserję Wiercińskiego bardzo ciekawą, a przede wszystkim kapitalnie udaną. Wsparł jego owocne wysiłki K. Mackiewicz, stwarzając dekoracje pierwszorzędnie harmonizujące z duchem sztuki i sposobem ujęcia jej przez reżysera. Łącząc śmiałe w barwie i linji dekoracje z systemem kotarowym i efektami świetlnemi, dał Mackiewicz w całości wystawę pod każdym względem doskonałą.

Trzeci, bodaj że najpoważniejszy czynnik - powodzenie sztuki stanowiła mistrzowska interpretacja roli tytułowej przez A. Sochę.

Artysta ten, który w "Księdzu Marku" i "Carewiczu" miał możność zaprezentowania tylko cząstki swego talentu, w "Hinkemanie" błysnął całą gamą bogatych swoich zdolności. Siła i głębia ekspresji duchowej, świetny wyraz zewnętrzny, prawda i bezpośredniość jego gry, sprawiły, że rola Hinkemana w tem ujęciu stała się prawdziwą kreacją, wzruszającą widza swym tragizmem.

Bardzo dobrą jego partnerką była jako Małgorzata H. Skrzydłowska. Rola niezbyt popisowa, niemniej Skrzydłowska wydobyła z niej maksimum.

Bardzo ciekawie ujął swego dyrektora budy cyrkowej M. Znicz, pierwszorzędny w charakterystycznej masce.

Pięknie stonowana była gra Dunajewskiej (matka), męskie akcenty brzmiały w interpretacji Brodniewicza.

Epizody Chodeckiego, Krzemieńskiego, Woszczerowicza, Hajdugę i Kliszewskiego, składają się na resztę tej premjery, która pod każdym względem stanowi wielki sukces artystyczny Teatru Miejskiego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji