Artykuły

Prawda, że zachwyca?

"Miłość na Krymie" w reż. Krzysztofa Babickiego w Teatrze im. Osterwy w Lublinie. Pisze Anna Rzepa Wertmann w miesięczniku Opornik.

Pisarstwo Sławomira Mrożka można zarówno wielbić, jak i szczerze go nienawidzić. Jednak w wypadku twórczości jednego z największych współczesnych dramaturgów polskich dwie rzeczy są pewnikami. Po pierwsze: wobec jego sztuk nigdy nie pozostaje się obojętnym. Po drugie: każdy tekst "pisany Mrożkiem" ma przynajmniej dwa dna, setki zabawnych sensów i kontekstów oraz niewysłowioną ilość ukrytych "pytań i zagadek dla widza". Sam autor w rozmowie z Filipem Łobodzińskim przyznał, iż w języku czeskim słowo mrozek oznacza morsa - zaryzykujmy więc stwierdzenie, iż Sławomir Mrożek o swojej rzeczywistości opowiada swoistym alfabetem Morse'a...!

"Miłość na Krymie" jest jedną z trudniejszych przygód teatralnych! Lubelską premierę zaszczycił swą obecnością Autor wespół z małżonką. Z założenia miał to być spektakl o sensach, kontekstach i uczuciach, bowiem o to przede wszystkim chodziło Balthasarowi. Jedność miejsca - iluzorycznie piękny kurort na Krymie z widokami "na góry, na morze i na ogrody...". Rozbieżność czasowa - trzy różne Rosje: carska z 1905 roku, stalinowska z 1928 roku i Nowaja Rossija z początku lat 90. Pozornie rosyjska dusza, nienawidząca przyzwyczajeń i stałości, ale przykuta do tego, co słowiańskie i tradycyjne; chcąca uciec od samej siebie, lecz tylko u siebie - na Rusi bezkresnej - prawdziwie i w pełni szczęśliwa... Wciąż ta sama słowiańska natura, która wszystko komplikuje i od której nijak nie da się uciec. Po trosze ta Rosja Mrożkowska to jesteśmy my sami, miotani i wydzierani przez całe wieki pomiędzy kolejnych "zdobywszych". Mający tradycję, naturę i przyzwyczajenia za swoją prywatną Ojczyznę... U Mrożka stół z lampą, samowarem i słojem konfitur urasta do rangi symbolu Domu, Spokoju i Bezpieczeństwa: kruchego i nietrwałego, lecz jednak osiągalnego... Lecz największym złem jest tu Niespełnienie. Kołowrót miłości jak u Shakespeare'a - nikt nie kocha właściwie i w pełni, każdy ucieka w Narkotyk zwany Miłością, który go upija i otumania, nie dając nic w zamian poza bólem, stratą i smutkiem!

To, że możliwe było wystawienie "Miłości na Krymie, to zasługa dojrzałego i świetnego zespołu aktorskiego! Przede wszystkim Iwan Nikołajewicz Zachedryński to ostatnie aktorskie wcielenie Henryka Sobiecharta wyczarowane na deskach teatru Osterwy. Najpokorniej dziękuję za wszystkie wcielenia tego Gentlemana, jakie dane mi było podziwiać od roku 1984! Dopełnieniem swoistym ciepłego i nostalgicznego Zachedryńskiego stał się filozoficzny kupiec Aleksandr Iwanowicz Czelcow, w którego sceniczną skórę wniknął Jerzy Rogalski. Wyraziste były też inne role męskie. Nostalgicznie zamyślony Lenin Romana Kruczkowskiego, który "wsio znajet", co nie przeszkadza mu wyżerać konfitur prosto ze słoja i doprowadzać tym widzów do ataków śmiechu...! I zagubiony Siejkin w interpretacji Jacka Króla, który strach i brak celu kryje pod powłoką arogancji i cynizmu. Ekspresyjny i skrajnie logiczny Rudolf Rudolfowicz Wolf Krzysztofa Olchawy, który kocha bez wzajemności i próbuje zrozumieć Rosjan czy przekomicznie epizodyczny Andrzej Redosz jako towarzysz "Mesje".

Ileż w tej sztuce przeróżnych typów kobiecych! Chimeryczna, błyszcząca dowcipem, lecz wewnątrz delikatna jak orchidea, Lily Kałowna Switłowa, której barw scenicznych dodała żywiołowość Anny Zawiślak. Społeczniczka, nauczycielka, "Siłaczka Tambowska", która dla idei poświęci się całkowicie i bezgranicznie czyli Monika Domejko jako Tatiana Jakowlewna Borodina. Nieco ekscentryczna, ale mocno dominująca i przy tym prześmieszna pani kupcowa - Teresa Filarska we wcieleniu Matriony Wasiliewnej Czelcowej. Finis coronat opus - ciepła, dobroduszna, po swojemu uparta Nina Skołuba-Uryga jako Anastazja Pietrowna Batiuszkowa.

Paweł Dobrzycki stworzył "mrożkowską" scenografię, w której pojawiały się i znikały postacie w kostiumach wystylizowanych "epokę" przez Barbarę Wołosiuk w rytmie choreografii Jacka Tomasika. Nad wszystkim górowały nuty electro-russian-etno wyczarowanego przez Marka Kuczyńskiego.

To tyle ode mnie. Mam nadzieję, że Was tak samo ten spektakl zachwyci...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji