Artykuły

Bogusław Nowak: To nasze podsumowanie sezonu

- Program Festiwalu został skonstruowany tak, żeby z jednej strony był tradycyjnie już podsumowaniem roku w Operze Krakowskiej, a z drugiej - pokazem siły tego gatunku. To jest taka "letnia rozmowa przy kawie i herbacie" między publicznością a naszymi artystami - mówi dyrektor Opery Krakowskiej Bogusław Nowak o zbliżającym się 21. Letnim Festiwalu Oper Krakowskiej.

Przed nami kolejny Letni Festiwal Opery Krakowskiej. Co nas czeka na początek?

- Tegoroczna, już 21. edycja Festiwalu, dofinansowana ze środków ministra kultury i dziedzictwa narodowego, odbywa się pod hasłem "Teatr Opery". Od paru lat staramy się, by było dobre otwarcie. Więc na początek przygotowujemy ostatnią premierę sezonu - czyli "Opowieści Hoffmanna" Offenbacha w reżyserii Michała Znanieckiego i kierownictwem muzycznym Tomasza Tokarczyka. Po próbach, które podglądam, jestem przekonany, że zarówno kreacje Katarzyny Oleś-Blacha, jak i Marceliny Beucher, zachwycą widzów. Myślę więc, że to będzie godne otwarcie.

A później jak u Hitchcocka, czyli "trzęsienie ziemi, a następnie napięcie jeszcze rośnie"?

- Program Festiwalu został skonstruowany tak, żeby z jednej strony był tradycyjnie już podsumowaniem roku w Operze Krakowskiej, a z drugiej - pokazem siły tego gatunku. To jest taka "letnia rozmowa przy kawie i herbacie" między publicznością a naszymi artystami. Stąd dużo jest w naszym repertuarze wycieczek poza mury naszej siedziby. I tak, "Strasznym dworem" wyjeżdżamy na zaproszenie gminy Trzebinia, która od kilku lat wita lato projektami kulturalnymi wysokiej rangi. W tym roku przyszła kolej na nas.

Jakkolwiek to nie zabrzmi -jedzie Pan z operą pod strzechy?

- Mamy poczucie misji. Jeśli doprowadzimy do sytuacji, że uda się kogoś z Trzebini przekonać, że warto przyjeżdżać do Opery Krakowskiej, to to będzie nasz sukces. Bo by oczekiwać, że widz przyjdzie, trzeba go najpierw wyedukować, pokazać mu jakość.

Czekają nas też wyprawy bliższe - czyli na Wawel.

- To będą trzy wspaniałe wieczory. Naszą publiczność czeka m.in. spotkanie z koncertem z cyklu "Arie oper świata". To już symbol kilku naszych ostatnich festiwali, rzecz niezwykle ceniona i lubiana przez naszych słuchaczy. Co warte podkreślenia, w tym roku zaprosiliśmy dwójkę solistów z Narodowej Opery w Bratysławie - Ewę Hornyakovą (sopran) i Daniela Ćapkovića (baryton), którym towarzyszyć będą nasi artyści: Katarzyna Oleś-Blacha, Tomasz Kuk, Andrzej Lampert i Wołodymyr Pańkiw. To jest taka forpoczta stałej współpracy między naszymi scenami. Tytuł tegorocznego koncertu brzmi: "Niech nikt nie śpi", a arie ze wszystkich stron świata z pewnością pozwolą się ucieszyć tym pięknym entouragem królewskiego zamku. Później na Wawel zawita "Carmen" Bizeta w reżyserii Laco Adamika. W tytułowej partii zobaczymy uroczą Monikę Ledzion-Porczyńską. W tej chwili to pierwsza Carmen w Polsce jej wykonanie tej partii jest porywające. Obiecałem sobie, że nie będę kategoryzował poszczególnych wydarzeń, ale nie będę krył - najbardziej się cieszę z wieczoru baletowego "Grand pas...!".

Dlaczego?

- Takiego wydarzenia baletowego nie mieliśmy w Krakowie od kilku lat. Artystycznym rezydentem tego wieczoru jest Krzysztof Pastor, dyrektor Baletu Opery Narodowej w Warszawie, ale i w Wilnie. Przywozi solistów ze swoich zespołów. Z Warszawy przyjedzie jego słynne "Bolero", które przed rokiem miało swoją premierę i zyskało znakomite recenzje. Co więcej, od tego czasu cieszy się niesłabnącym powodzeniem. To zasługa nie tylko elektryzującej muzyki. Proszę mi wierzyć, że rysunek choreograficzny jest niezwykły. Nie na darmo w tej chwili Pastor jest uznawany za jednego z dziesięciu pewnie najlepszych choreografów w Europie. Ale to nie wszystko. Przyjeżdżają do nas tancerze rosyjscy. To wybitne osobowości, nawet nie soliści, a po prostu tancerze klasy premium. Program wieczoru swoimi umiejętnościami wesprą też tancerze z Bratysławy i z Koszyc. W programie Festiwalu jest jeszcze nasz własny spektakl, z którego jestem dumny - "Dwie Historie -jeden Taniec" (18, 19 czerwca). Udała się nam współpraca z wybitnymi muzykami współczesnymi - Piotrem Orzechowskim (fortepian) i Krzysztofem Ścierańskim (zwanym pierwszą gitarą basową w Polsce). Powstało niezwykle oryginalne przedstawienie, toczące się w rytmie muzyki jazzowej. Co ciekawe, spektakl ten jest na pograniczu improwizacji, po jednej i po drugiej stronie. Jestem przekonany, że Kraków tęskni za dobrym baletem. Brakuje programów Krakowskiej Wiosny Baletowej świętej pamięci Grażyny Karaś, która przed laty potrafiła ściągać świetne produkcje ze świata, m.in. Borisa Ejfmana. Teraz my próbujemy tę lukę wypełnić.

Nie możemy nie wspomnieć o koncercie, którego bohaterem są pieśni.

- To będzie niezwykła puenta naszego projektu, który wprowadziliśmy na afisz dzięki Maestrze Katarzynie Oleś-Blacha, która jest wybitną solistką, ale i nauczycielką akademicką, i od kilku lat nosiła w sobie ideę, by na scenie teatralnej pokazać pieśni ze wszystkich stron świata. Udało nam się ten pomysł zrealizować. Zaczęliśmy od pieśni słowiańskich w grudniu 2016 r., poprzez pieśni rosyjskie, utwory francuskie i germańskie. Podsumowaniem tego wspaniałego projektu "Pieśń - Teatr Słowa" będzie "Koncert finałowy (16 czerwca) z udziałem orkiestry. Z jednej strony baryton Mariusz Godlewski, jeden z ulubieńców naszej publiczności, zaśpiewa "Pieśni biblijne" Antonina Dvoraka, a z drugiej - usłyszymy rodzaj podsumowania całego projektu w wykonaniu Moniki Korybalskiej, Katarzyny Oleś-Blacha, Andrzeja Lamperta, a także pianistki Olgi Tsymbaluk, Jacka Kopca (akordeon) i Krzysztofa Cyrana (gitara). Karol Szymanowski i Ryszard Strauss... - to będzie niezwykły wieczór - jestem o tym przekonany. Ale warto zaznaczyć, że właśnie koncertem z tego cyklu wpiszemy się także w program tegorocznej Nocy Teatrów - z 17 na 18 czerwca.

Z tego co Pan mówi wychodzi na to, że Opera Krakowska chce otwierać się na rozmaite współprace, zarówno z partnerami z kraju, jak i ze świata, a także wychodzić poza swoje mury.

- Bo takie kroki powodują często, że zmienia się sytuacja i odbiór opery. Plenery i spektakle poza budynkami operowymi sprawiają, że znika sceniczna rampa. Po pierwszych dźwiękach mamy poczucie, że jesteśmy razem, zmniejsza się dystans. Bo choć muzyki powinno się słuchać w teatrze, choćby ze względu na akustykę, to takie spotkania jak na Wawelu sprawiają, że czujemy, iż jesteśmy wszyscy razem. To jest przekraczanie tej umownej granicy między artystami a publicznością.

A całość programu festiwalowego uzupełnią wasze produkcje.

- Przełom czerwca i lipca to np. ulubiony spektakl naszej publiczności, czyli "Don Pasquale" w reżyserii Jerzego Stuhra. To bardzo udana współpraca, która pokazuje, że w XXI wieku należy mówić nie o operze, ale o teatrze opery. W dzisiejszych czasach niewielu da sobie wmówić pewną umowność gatunku. W wersji koncertowej posłuchać muzyki operowej mogą w wielu miejscach. Od nas oczekują nic tylko śpiewu, ale pomysłu inscenizacyjnego, umiejętności aktorskich. W każdym aspekcie ten spektakl spełnia te oczekiwania.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji