Artykuły

Zwieńczenie sezonu

- Festiwal Opery Krakowskiej ma zwrócić na nas uwagę, dowieść, że dobrze wpisujemy się w krakowski pejzaż kulturalny, a przede wszystkim że współpracujemy z wielkimi twórcami i mamy własną wypróbowaną Publiczność. Artyści współpracujący na stałe z Operą Krakowską liczą się w Polsce i w świecie - mówi Bogusław Nowak, dyrektor naczelnym Opery Krakowskiej w misięczniku Kraków.

Podejrzewam, że nawet stały bywalec Opery Krakowskiej nie w pełni orientuje się w rozlicznych działaniach instytucji, której oferta kierowana jest dzisiaj do odbiorców w różnym wieku - od niemowlęctwa po wiek senioralny - i z różnym przygotowaniem muzycznym. Jestem natomiast pewna, że wszyscy, którym bliska jest Opera, interesują się jej Letnim Festiwalem. A czym jest Festiwal dla kierowanej przez Pana placówki?

- Można powiedzieć, że jest to moment rozliczenia się z mijającego sezonu artystycznego, swoiste jego podsumowanie, ale też manifestacja naszej gotowości do podejmowania nowych wyzwań twórczych. Festiwal jest też okazją do zwrócenia uwagi na wybitnych artystów, z którymi współpracujemy Podkreślamy nim również fakt, że jesteśmy przynależni do społeczności Krakowa, do krakowskich instytucji kulturalnych.

Czy to trzeba podkreślać?

- Proszę sobie wyobrazić, że trzeba. W podsumowaniach sezonu czy roku dokonywanych przez różne krakowskie media często jesteśmy pomijani. Przypuszczam, że niektórzy dziennikarze omawiający życie muzyczne uważają, iż powinniśmy się znaleźć w rankingu teatrów. Zajmujący się teatrem myślą, że należymy do świata muzyki. W efekcie pozostajemy niezauważeni. Letni Festiwal Opery Krakowskiej ma zwrócić na nas uwagę, dowieść, że dobrze wpisujemy się w krakowski pejzaż kulturalny, a przede wszystkim że współpracujemy z wielkimi twórcami i mamy własną wypróbowaną Publiczność. Artyści współpracujący na stałe z Operą Krakowską liczą się w Polsce i w świecie.

Jaki będzie tegoroczny 21. Letni Festiwal Opery Krakowskiej?

- Od blisko dziesięciu lat Festiwal zaczynamy premierą. Tak też będzie i tym razem. Na inaugurację 9 czerwca przygotowujemy "Opowieści Hoffmanna", pozycję, o którą krakowscy miłośnicy opery upominają się od dawna. Upominają się też o "Nabucco", ale na operę Verdiego trzeba będzie jeszcze nieco poczekać. Dzieło Offenbacha muzycznie przygotowuje Tomasz Tokarczyk, a reżyseruje Michał Znaniecki. To artysta niekiedy niekonwencjonalny, ale i niebanalny, mający wielu fanów i wielu krytyków...

- ... z "Miłości do trzech pomarańczy" Prokofiewa stworzył na krakowskiej scenie świetne widowisko...

- Tak, to było wielkie wydarzenie artystyczne.

Jakie będą jego Opowieści Hoffmanna?

- Trudno mi mówić za reżysera. Wydaje mi się, że Michał Znaniecki szczęśliwie połączy tradycję z elementami współczesnej interpretacji. Natomiast powiedzieć mogę, że obsada z pewnością zadowoli melomanów. Katarzyna Oleś-Blacha i Marcelina Beucher wcielą się w role ukochanych Hoffmanna.

Będą kolejnymi polskimi śpiewaczkami, które wykonają wszystkie trzy partie przeznaczone przez kompozytora dla różnych rodzajów sopranowego głosu. Niegdyś pięknie je kreowała Jadwiga Romańska.

- Z pewnością i tym razem melomani będą usatysfakcjonowani. Katarzynę Oleś-Blacha znają z wielu kreowanych przez nią ról. Marcelina Beucher, współpracująca z Operą Krakowską od niedawna, ma już ustaloną pozycję na naszej scenie. Głównego bohatera zaśpiewają Tomasz Kuk i Dominik Sutowicz. Cieszę się, że w "Opowieściach" usłyszymy ulubieńca krakowskiej publiczności Mariusza Godlewskiego. Wspólnie z Grzegorzem Szostakiem będą oni Lindorfem, Coppeliusem, Dapertuttem i dr. Miracle. Ten drugi artysta, obdarzony pięknym basem, znany jest naszym widzom z inscenizacji "Turka we Włoszech" i "Don Pasquale".

A co nastąpi po tak efektownej inauguracji?

- Powiedziałem, że Festiwal jest podsumowaniem sezonu, zwrócę więc uwagę na wieczór będący finałem cyklu Pieśń - teatr słowa. Inicjatorką tego cyklu i jego kierownikiem artystycznym była Katarzyna Oleś-Blacha, podkreślić należy: profesor Katarzyna Oleś-Blacha, bo zaiste oprócz pasji trzeba było mieć olbrzymią akademicką wiedzę, by stworzyć tak interesujący i wszechstronny przekrój twórczości pieśniarskiej. Ten cykl wychodził naprzeciw gustom tej części krakowskiej publiczności, która szuka u nas czegoś więcej niż tylko rozrywki, która szuka estetycznych doznań.

Okazało się, że soliści Opery Krakowskiej to nie tylko piękne głosy, ale i duża wiedza i równa jej kultura muzyczna.

- Na finał cyklu planowaliśmy koncert Ewy Podleś, niestety zabieg medyczny, któremu Maestra musiała się poddać, uniemożliwił jej przyjazd do Krakowa. Mam nadzieję, że "Pieśni biblijne" A. Dvofaka w interpretacji Mariusza Godlewskiego będą właściwym ekwiwalentem i sprawią dużo radości melomanom. Usłyszymy także utwory P. Czajkowskiego, S. Rachmaninowa, R. Straussa, K. Szymanowskiego czy A. Wertyńskiego. 17 czerwca, w ramach Krakowskiej Nocy Teatrów, na scenie Na Antresoli przypomnimy jeden z tych koncertów - "Pieśń i romans rosyjski". A wracając do festiwalu... 18 i 19 czerwca zapraszamy na spektakl baletowy "Dwie historie -jeden taniec". Przypominam, że w tym nowatorskim projekcie występuje dwóch wspaniałych krakowskich jazzmanów: Piotr Orzechowski, czyli Pianohooligan, i najwybitniejszy polski gitarzysta basowy Krzysztof Ścierański, a balet, w dużej mierze improwizując do ich muzyki, proponuje swoistą symbiozę wydawałoby się różnych światów dźwięku i ruchu. Co ciekawe, tymi spektaklami inaugurujemy w Krakowie Festiwal Jazzowy w Piwnicy pod Baranami. Finał tego festiwalu odbędzie się 11 lipca również na naszej scenie. Gościem Opery Krakowskiej będzie Branford Marsalis Quartet & Kurt Elling. To dla miłośników jazzu wielkie wydarzenie.

Co przyniosą kolejne dni czerwcowe?

- Spektakle "Strasznego dworu" Moniuszki. Jedna prezentacja odbędzie się na naszej scenie, druga - w Trzebini. Spektakl 21 czerwca będzie dyplomem studenta dyrygentury krakowskiej Akademii Muzycznej Joachima Kołpanowicza. Jesteśmy chyba jedynym teatrem operowym w Polsce, który na taką skalę współpracuje z Akademią Muzyczną. Ostatnio, w kwietniu, mieliśmy spektakl dyplomowy "Wesela Figara" Mozarta, a teraz oddajemy batutę młodemu dyrygentowi. Joachim Kołpanowicz w tym sezonie prowadził już u nas "Straszny dwór" i "Barona cygańskiego". A do Trzebini jedziemy po raz pierwszy. Tam od dwudziestu kilku lat w pałacyku w Młoszowej spektaklem operowym lub operetkowym witane jest lato. Dotąd goszczono tam śląskie teatry muzyczne, ale tym razem przypomniano sobie, że Trzebinia wróciła do Małopolski i zaproszono nas. Niestety, pałacyk w Młoszowej jest w fatalnym stanie, więc "Straszny dwór" zostanie wystawiony w parku obok Bazyliki Najświętszego Serca Pana Jezusa w samej Trzebini. Mam nadzieję, że to będzie udany początek dalszej naszej współpracy.

Tradycyjnie kulminacją Letniego Festiwalu Opery Krakowskiej są imprezy na Dziedzińcu Arkadowym Zamku Królewskiego na Wawelu.

- O zainteresowaniu nimi najlepiej świadczy fakt, że na pięć tygodni przed Festiwalem prawie wszystkie bilety na Wawel są wyprzedane. Nasza widownia lubi się z nami spotykać na tym najpiękniejszym w Polsce, a może nawet w tej części Europy, renesansowym dziedzińcu. Przygotowaliśmy dla krakowskiej publiczności trzy wieczory. Tradycyjnie odbędzie się tam koncert "Arie oper świata" organizowany tym razem we współpracy ze Słowackim Teatrem Narodowym z Bratysławy. Mieliśmy z tą sceną ścisłe związki przed kilkoma laty, podobnie jak z operą w Koszycach, gdy dyrektorem obu placówek był słynny tenor Peter Dvorsky. Owocem tej współpracy był m.in. balet "Rachmaninow. Szczedrin..." (Tragedia Don Jose) pokazywany i u nas, i w Bratysławie. Potem wspólnie realizowaliśmy operę "Maria Teresa". Ta realizacja poprzedzona była konkursem kompozytorskim, a zwieńczona spektaklem w Bratysławie. Za następcy Dvorsky'ego ta współpraca się rozluźniła, dlatego "Maria Teresa" nie trafiła już na naszą scenę. Teraz te kontakty nawiązujemy ponownie. Na Dziedzińcu Arkadowym z orkiestrą i chórem pod dyrekcją Tomasza Tokarczyka usłyszymy dwoje wybitnych artystów: Evę Hornyakovą - sopran i Danielu Ćapkovića - baryton. Obok nich wystąpią nasi soliści: Katarzyna Oleś-Blacha, Tomasz Kuk, Andrzej Lampert i Wołodymyr Pańkiw. Program koncertu nie jest zdefiniowany nazwiskiem jednego kompozytora czy jednym tematem. Zatytułowaliśmy go "Niech nikt nie śpi", nawiązując do słynnej arii z "Turandot". Mamy nadzieję, że bukiet najwspanialszych arii operowych podany w cudownym entourage'u Wawelu będzie na wszystkich działał ożywczo. Dwa dniu później zapraszamy na spotkanie z "Carmen". Będzie to przeniesienie w wawelską scenografię inscenizacji Laco Adamika z Moniką Ledzion-Porczyńską w roli głównej. Partnerować jej będą Paweł Skałuba jako Don Jose i Adam Szerszeń w roli Escamilla, natomiast w partii Micaeli usłyszymy Wiolettę Chodowicz.

A "Grand pas..."? Gala baletowa?

- To będzie trzeci "wawelski" wieczór. Muszę powiedzieć, że jestem z niego szczególnie dumny, bo udało się zaprosić wybitnych artystów. Z Moskwy przyjeżdżają do nas Jekaterina Krysanowa i Władisław Lantratow, którzy cieszą się opinią gwiazd światowego formatu, oglądać będziemy też tancerzy z Bratysławy, Koszyc i Wilna. Ale najbardziej się cieszę, że w drugiej części wieczoru Polski Balet Narodowy Teatru Wielkiego - Opery Narodowej przedstawi słynne "Bolero" w choreografii Krzysztofa Pastora, dyrektora i naszego Baletu Narodowego, i baletu Teatru Narodowego w Wilnie. Warszawska prezentacja Bolera była wielkim wydarzeniem artystycznym, spodziewamy się, że zachwyci krakowską publiczność. A finałem Letniego Festiwalu będą spektakle "wizytówki" ostatniego sezonu, czyli "Don Pasquale" Donizettiego w reżyserii Jerzego Stuhra. Tym razem bez Mariusza Kwietnia, on wystąpi w roli doktora Malatesty dopiero w marcu przyszłego roku, ale z pewnością w dobrej obsadzie.

Pogoda tej wiosny nie jest łaskawa. Nie boi się Pan o wawelskie imprezy, przecież pod gołym niebem?

- Oczywiście, jesteśmy przygotowani by w razie niepogody każdy z tych projektów był przeniesiony na scenę, ale mamy nadzieję, że aura będzie nam sprzyjać. Widownia w gmachu Opery to tylko 750 miejsc. Dziedziniec Arkadowy mieści dwa razy więcej publiczności. To jest duża różnica.

Powrócę jeszcze do współpracy z Bratysławą. Jak będzie się układać w przyszłości?

- W nowym sezonie przygotujemy wspólnie spektakl baletowy "Sen nocy letniej". Pokażemy w Bratysławie naszego "Króla Rogera" Szymanowskiego. A wiosną 2019 roku zaprosimy publiczność Krakowa i Bratysławy na spektakl operowy. Jego częścią będzie "Król Edyp" Strawińskiego. To krótka, blisko godzinna opera, jeszcze się zastanawiamy, z czym zostanie zestawiona.

Co daje taka współpraca?

- Przede wszystkim inny rodzaj mobilizacji, nieco inne spojrzenie na inscenizację. Nasi artyści konfrontują się z inną publicznością, krakowscy melomani mogą słuchać nieznanych im dotąd, a pięknych głosów. Jest to ważne też wizerunkowo dla samej instytucji. Nie mówię już o tak przyziemnej, ale ważnej stronie zagadnienia jak finanse. W koprodukcji ponosi się mniejsze koszty. Współpracujemy zresztą nie tylko z Bratysławą. Nawiązaliśmy kontakt z operą w Magdeburgu. W przyszłym roku przygotujemy wspólnie "Annę Bolenę" Donizettiego. Jej premiera w czerwcu 2018 roku zainauguruje kolejny Letni Festiwal Opery Krakowskiej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji