Artykuły

Na śmietniku życia

"Na dnie" Maksyma Gorkiego w reż. Pawła Świątka w Teatrze Zagłębia w Sosnowcu. Pisze Witold Kociński w Śląsku.

Maksym Górki - to nazwisko nie brzmi dzisiaj najlepiej. W 1934 r. na I Zjeździe Pisarzy Radzieckich przedstawił on swoją koncepcję literatury; zainicjował, szczegółowo określił i na wiele lat wprowadził ws Związku Sowieckim nowy, niechlubny kierunek - nazywało się toto realizmem socjalistycznym, krócej mówiąc socrealizmem. Ta zmora, niestety, po wojnie rozpanoszyła się także w innych krajach Europy i pozostawiła po sobie ślad trudny do wymazania.

Gorki (Aleksy Maksymowicz Pieszkow, urodzony w 1868 r.) nie był pierwszym ani ostatnim wybitnym pisarzem, który dla splendoru, kasy, wysokich nakładów a może ze zwykłego strachu, zaprzedał duszę diabłu. Zaczynał od małych form dziennikarskich i literackich. Gdy zdobył pewien rozgłos przyjął pseudonim - Gorki znaczy gorzki. Opisywał świat nędzarzy, włóczęgów, wyrzutków społeczeństwa. Jego literacki geniusz objawił się w dramatach, chociaż nie były one łatwe do zaakceptowania przez ówczesną widownię teatralną, to jednak ją zahipnotyzowały. Były to raczej "sceny z życia Rosji" niż klasyczne sztuki sceniczne. Dla teatru powstały utwory tak wspaniałe jak "Na dnie" (1901 r), Mieszczanie (1902 r.), "Letnicy" (1904 r.) czy "Barbarzyńcy" (1905 r.), niemal w tym samym czasie (1906 r.) do rąk czytelników trafiła słynna powieść "Matka". Te lata to istne szaleństwo weny twórczej, co zapewniło mu, mimo wszystkich późniejszych partyjnych i literackich wybryków, zasłużone miejsce w historii światowej literatury. Górki zmarł w 1936 r. pozostawiając po sobie liczne arcydzieła i wiele zła, jego rozdmuchane przez stalinowców ego w pełni zostało usatysfakcjonowane nazwą miasta - w 1932 r. na Górki przemianowano Niżny Nowogród, który w 1990 r. powrócił do swojej historycznej nazwy!

Kiedy wielki Konstanty Stanisławski przygotowywał prapremierę "Na dnie" zorganizował dla swoich aktorów, ryzykując nie tylko zęby, nocną wyprawę do jakbyśmy to dzisiaj nazwali "noclegowni-umieralni" ówczesnej Moskwy, czyli na samo dno ludzkiej egzystencji. Spotkali tam v kobiety i mężczyzn podobnych do trupów * w warunkach urągających człowieczeństwu. I tacy właśnie odrażający, brudni, źli bohaterowie dramatu Gorkiego pojawili się na scenie Teatru Zagłębia w 1980 r. To przedstawienie na długo zapisało się w mojej pamięci, jako jedna z lepszych realizacji Janusza Ostrowskiego, ze znakomitymi rolami Michała Leśniaka (Michał Iwanów, właściciel domu noclegowego) i Antoniego Jurasza (Luka, wędrowiec). Prawdziwą scenograficzną ucztę zgotowali mistrzowie: Jerzy Moskal i Danuta Knosała. Jako ciekawostkę przypomnę, że Piepieła zagrał wówczas Wojtek Leśniak a Nastkę - Ewa Leśniak. Aktorska rodzina Leśniaków brylowała!

Bardzo współczesna wersja "Na dnie", która właśnie zaistniała na sosnowieckiej scenie jest dziełem Pawła Świątka (reżyseria) i Patrycji Kowańskiej (dramaturgia). Reżyser to twórca uznany i mimo młodego wieku wielokrotnie nagradzany, uczeń Krystiana Lupy i Mikołaja Grabowskiego. Do teatru wkroczył pewnym krokiem realizacją "Pawia Królowej" Doroty Masłowskiej w Narodowym Starym Teatrze im. Heleny Modrzejewskiej w Krakowie, etatowy reżyser Teatru Polskiego we Wrocławiu, zrealizował przedstawienia na najlepszych polskich scenach - w Opolu, Wałbrzychu, Łodzi.

Miejscem akcji sosnowieckiego "Na dnie" jest według twórców niewielkie miasto w południowej Polsce. Właśnie tutaj pół roku temu nasi uczestnicy rozpoczęli walkę o przetrwanie. Specjalnie dla was, w serii wymagających castingów wyselekcjonowaliśmy najbiedniejszych i najbardziej rozczarowanych reprezentantów prawdziwego społecznego marginesu. Na Dnie, w odseparowanym od świata zewnętrznego Azylu zdani są wyłącznie na siebie. Przez dwanaście miesięcy mają dowieść umiejętności radzenia sobie w ekstremalnej sytuacji życia, na granicy ubóstwa. Jak żyją? Co mają dopowiedzenia ? W ilu jeszcze tli się odwaga i chęć życia? Miliony przyglądają się ich zmaganiom. Walczą o pół miliona złotych, citroena berlingo i szansę na lepsze życie. Oto ich historia. Oto "Zaczadzeni" ...

Jeszcze nie tak dawno tęskniłem do klasyki pokazanej po bożemu. Po "Dziadach" Radosława Rychcika w Teatrze Nowym w Poznaniu, po "Słowie o Jakóbie Szeli" Michała Kmiecika w Teatrze Śląskim w Katowicach, po świetnej jubileuszowej "Zemście" bez happy endu Adama Nalepy w Teatrze Zagłębia, arcydzielnym "Weselu" Jana Klaty w Narodowym Teatrze Starym, uważam, że jeżeli w doskonałe dzieło literackie tchnie się ducha współczesności, nagnie pierwotną rzeczywistość do obecnych czasów, przyciągnie widownię, zainteresuje młodych problemami nurtującymi gigantów pióra - to jest istotą najszlachetniejszej sztuki żywego teatru, jedynej, nierozłącznej i niepowtarzalnej wspólnoty artystów i odbiorców. Bardzo nam tego potrzeba w czasach wszechogarniającej głupoty i komercji. Żywa reakcja coraz liczniejszej widowni jest na to najlepszym dowodem.

Bohaterowie Gorkiego w ujęciu Pawła Świątka nie przerażają - sami zgotowali sobie taki los, więc im nie współczujemy, chociaż ze strachem stawiamy pytanie, czy nie mogliśmy się znaleźć na ich miejscu. "Zaczadzeni" biorą udział w idiotycznym reality show, chociaż dotąd wszystko wokół siebie niszczyli, ulegali złu, wyzbywali się wszelkich zasad moralnych, to jednak podejmują batalię o przyszłość. Obserwując obojętnie przychodzącą na ich oczach Śmierć, mają nadzieję na lepsze jutro, przecież gdyby tak nie było nie - walczyliby o nagrodę...

Spektakl jest drwiną i przestrogą. Jednak człowieczeństwa nie odbiera nikomu. To całe panoptikum częściej budzi dobry uśmiech niż zły rechot. Granica dobrego smaku ani na moment nie została przekroczona - wielka w tym zasługa znakomitego zespołu Teatru Zagłębia. Kostylew (Wojciech Leśniak) -niekoronowany, podszyty strachem król ludzkiego śmieciowiska nie przeraża, umierająca Anna (piękna rola Marii Bieńkowskiej) do końca czeka na cud, trzymamy kciuki by Natasza (Edyta Ostojak) wygrała pojedynek o życie, Michał Bałaga (Piepiet) znakomicie rozładowuje napięte sytuacje, no i wreszcie spokojny cichy, grany na kontrze Luka (mistrzowska kreacja Andrzeja Sleziaka). Wszyscy aktorzy są w tym przedstawieniu świetni. Moja lista w kolejce po premię: Agnieszka Bałaga-Okońska (Rozgrzewacz), Agnieszka Bieńkowska (Nastia), Beata Deutsahman (Kwasznia), Małgorzata Saniak (Wasilisa), Andrzej Rozmus (Satiń), Aleksander Blitek (Baron), Kamil Bochniak (Tatar), Krzysztof Korzeniowski (Aktor), Sebastian Węgrzyn (Ałoszka), Piotr Zawadzki (Bubnow), Grzegorz Kwas (Miedwiediew), Tomasz Muszyński (Kleszcz). Niemały wkład w doskonałość tej intrygującej inscenizacji wnieśli również Marcin Chlanda (scenografia) i Karolina Mazur (kostiumy). "Na dnie" Maksyma Gorkiego w Teatrze Zagłębia to kolejny sukces przyszłościowego, nowoczesnego spojrzenia dyrekcji tej sceny na wszystko, co dzieje się wokół nas. Jakże cenną i ważną jest taka właśnie obecność teatru w życiu miasta, regionu, Polski...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji