Artykuły

Apokalipsa rozpisana na głosy

"Gęstość zaludnienia. Historia wybuchu" wg Swietłany Aleksijewicz w reż. Krzysztofa Popiołka w Teatrze Kana w Szczecinie. Pisze Ewa Podgajna w Gazecie Wyborczej - Szczecin.

Na deski Teatru Kana trafiła inscenizacja niezwykłej książki: "Czarnobylskiej modlitwy" Swietłany Aleksijewicz.

To efekt stypendium kulturalnego marszałka zachodniopomorskiego dla młodego reżysera Krzysztofa Popiołka, który zaproponował wystawienie głośnego książkowego reportażu o Czarnobylu.

Do Kany lubi chodzić młodzież. Szacując ostrożnie wydaje się, że połowa widzów sobotniej premiery urodziła po 26 kwietnia 1986 r., kiedy za naszą wschodnią granicą doszło do awarii reaktora jądrowego i wybuchu.

Ja tamtego słonecznego dnia siedziałam z koleżankami na podwórku (wtedy podwórka był na dworze a nie w tabletach). Po kilku dniach przestraszeni rodzice wysłali nas do ośrodka zdrowia na picie płynu Lugola. Infantylne doświadczenie wobec tych, na które po latach natrafiłam w książce Swietłany Aleksijewicz "Czarnobylska modlitwa. Kronika przyszłości". Bo wtedy niedaleko wschodniej granicy Polski mieszkańcy ukraińskiej Prypeci i pobliskich białoruskich wiosek przeżyli prawdziwą apokalipsę.

Pierwsze zorientowały się zwierzęta

Pszczoły przez cztery dni nie chciały wylatywać z uli. Ludzie widzieli żółte i zielone kałuże, ale nie widzieli promieni. "Hitlera pokonaliśmy, a promieni nie pokonamy. Jaki jest Czarnobyl? Promienny" - żartowali.

Aleksijewicz utkała swój reportaż z samych wypowiedzi ludzi dotkniętych przez katastrofę, jej uczestników, okolicznych mieszkańców, jej tzw. likwidatorów (żołnierzy, strażaków) oraz ich bliskich.

Książka jest przejmująca do szpiku kości. Napisana, żebyśmy pojęli, co się tam stało i mogli się pomodlić za ofiary (stąd tytuł "Czarnobylska modlitwa. Kronika przyszłości", zaniechany przez reżysera).

Bohaterowie trochę jak zombie

Przedstawienie w Kanie to jednak coś zupełnie innego. Przyprószonego siwizną bohatera (znakomity, poruszający Dariusz Mikuła) zastajemy na etapie podsumowywania własnego życia. Pakuje w kartony manatki i uporczywie chciałby przywołać w pamięci coś pięknego z życia, jakąś zapamiętaną muzykę, a przychodzi mu do głowy tylko to, co było w życiu najgorsze. Trauma Czarnobyla.

Historia jest rozpisana na wielogłosy. Młoda lekarka, zaczynająca swoją pracę, styka się z masą chorych ofiar Czarnobyla, a umierającym może tylko podać wódkę, żeby im było lżej. Narzeczona pielęgnuje konającego ukochanego, a umieranie na chorobę popromienną jest wolne i bolesne, bo z dnia na dzień na ciele pojawiają się nowe rany. Inna kobieta rodzi potwornie kalekie dziecko. Likwidator, który zgłosił się do rozstrzeliwania napromieniowanych zwierząt, ma łatwą pracę, bo same do niego podchodzą, ucieszone, że słyszą ludzki głos.

Patrzymy na tych wszystkich bohaterów w poszarpanych kostiumach trochę jak na zombie.

Przesłanie jest niepotrzebnie zawikłane

Tym co mnie irytuje w przedstawieniu Krzysztofa Popiołka jest to, że mając takie mocne świadectwa skupia się na performerskiej prowokacji, która ma sprawdzić, jak można z apokaliptycznej katastrofy tamtego reaktora wycisnąć jeszcze jakiś wybuch we współczesnych.

Słowa czarnobylców są nieznośnie pocięte i pomieszane. Ważniejsze jest szafowanie emocjami, zatracanie się bohaterów w obsesyjnym tańcu, symbolicznych gestach (typu lanie mleka z termofora czy wkładanie głowy do akwarium z wodą).

Z takiej nabrzmiałej formy (reżyser nadał jej tytuł "Gęstość zaludnienia. Historia wybuchu") słabo wysupłuje się trzeźwy, racjonalny wniosek o pysze i głupocie człowieka, która doprowadziła do Czarnobyla, ledwie zaznaczonej zdaniem:

- Japonia budowała (elektrownię jądrową - red.) 12 lat, a my w dwa lata.

Reżyser woli uzmysławiać, że rozpraszamy się w naturze. Główny bohater wychodzi tylnymi drzwiami ze sceny i odsłania prawdziwą zieleń za budynkiem Kany.

Teatr Kana: "Gęstość zaludnienia. Historia wybuchu" na podstawie "Czrnobylskiej modlitwy. Kroniki przyszłości" Swietłany Aleksijewicz, reżyseria Krzysztof Popiołek, scenografia Anna Wołoszczuk, kostiumy Piotr Popiołek. Premiera 3 czerwca 2017. Kolejne przedstawienia 4, 9 - 11 czerwca. Bilety kosztują 25 zł.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji