Artykuły

Bajki księżniczek. Spektakl osadzonych w gdańskim Areszcie Śledczym

Jest ich wiele, mieszkają w wysokiej wieży strzeżonej przez smoka, który broni do nich dostępu, ale też nie pozwala im się wydostać. Rzeczywistość kobiet osadzonych w Areszcie Śledczym w Gdańsku przybliżył w formie bajki spektakl "Bajki księżniczek" z udziałem osadzonych, którym wyjątkowo pozwolono zagrać przedstawienie w Teatrze Gdynia Główna, a później spotkać się z rodzinami - pisze Łukasz Rudziński w portalu trojmiasto.pl

Na pomysł, by przyjrzeć się sytuacji osadzonych kobiet poprzez niemal półroczne warsztaty, jego autorka Małgorzata Polakowska wpadła kilka lat temu. Wcześniej realizowała już spektakle z osadzonymi. Tym razem jednak po raz pierwszy udało się nakłonić władze Aresztu Śledczego w Gdańsku, do udzielenia zgody na opuszczenie przez osadzone murów aresztu. Przedstawienie zagrano w Teatrze Gdynia Główna przy zachowaniu oczywistych w tym wypadku środków ostrożności.

Spektakl powstał w oparciu o fakty z życia osadzonych (tak jest m.in. z opowieścią o mrówkach, które "hoduje" jedna z nich, czy o gołębiu, którego również starała się trzymać w celi). Dowiadujemy się, że każda z księżniczek zastała zamknięta w wieży, bo zrobiła coś złego. Bajkowa metafora pozwala uczestniczkom projektu zarówno na łagodne opowiedzenie o sytuacji odizolowania, gdzie przeważnie nic się nie dzieje, a na podstawie zapachu fantazjuje się na temat wymyślnych lub zupełnie zwyczajnych potraw. Ta formuła pozwala też zagrać osadzonym, noszącym jako księżniczki papierową koronę, przedstawienie dla własnych dzieci - głównych adresatów spektaklu. Jednak oprócz rodzin i bliskich, spektakl mogli zobaczyć chętni, którzy zgłosili się po bezpłatne wejściówki.

- Jakieś 5-6 lat temu przeczytałam artykuł o osadzonych z Lubińca, które mają tam teatr i zakochałam się w tym pomyśle. Dwa poprzednie projekty, które zrealizowałam z osadzonymi, były krótkotrwałe i skupione na efekcie - spektaklu. Tym razem chciałam bardziej dotknąć tej materii, bliżej poznać osoby osadzone i nauczyć grupę osadzonych etosu grupy teatralnej. Chciałam by z widowni rezonowały emocje. Najlepiej służy temu miłość, a skoro kontakt z dziećmi ułatwia resocjalizację, wszystkie klocki poskładały się same. Udział w zajęciach był dobrowolny. Zgłosiło się 15 osób, a panie początkowo nie wiedziały czemu ma ten projekt służyć i że jego celem jest to, by wystąpiły przed swoimi dziećmi. Zostały tylko te, dla których dzieci były największą motywacją - mówi Małgorzata Polakowska.

Kulminacyjnym elementem spektaklu jest zagrana w konwencji "teatru w teatrze" i inspirowana rzeczywistymi zdarzeniami opowieść o jednej z księżniczek, która bardzo chciała dojrzeć w napotkanym Żabim Królu swojego królewicza. Obiecał jej, że weźmie z nią ślub, jeśli przyniesie mu kosztowności. Dlatego wynosiła złote monety z domu swoich rodziców. Dla Żabiego Króla wciąż było ich jednak zbyt mało. Więc księżniczka przynosiła coraz więcej kosztowności pomimo przestrogi, że za złe uczynki spotka ją kara. Gdy wyniosła z domu wszystkie kosztowności Żabi Król wcale nie okazał się, niestety, królewiczem z bajki. Wraz z wykradzionym rodzicom księżniczki skarbem rozpłynął się we mgle...

- To była praca na bardzo dużych emocjach. Wszystkie dziewczyny są przed wyrokami, poza tym są wrażliwymi kobietami, więc często mierzyliśmy się z nieprzewidywalnymi sytuacjami. Któraś była akurat po widzeniu, któraś po rozprawie, a jeszcze inna otrzymała list od bliskich. Musiałam wciąż dostosowywać się do tej sytuacji na nowo. To nie są dziewczyny otwarte, skłonne do opowiadania o sobie. Pomimo mojego dużego doświadczenia w pracy z amatorami, ja też potrzebowałam czasu, by się ich nauczyć. Gdy mi zaufały, było już łatwiej - mówi Ewa Ignaczak, reżyserka spektaklu.

Cała siódemka występująca w spektaklu (ósma osadzona wypadła z obsady na trzy dni przed spektaklem z powodu kary dyscyplinarnej) stanęła na wysokości zadania. Osadzone opowiedziały bajkę i - co chyba najważniejsze - stanowiły dla siebie na scenie prawdziwe wsparcie. Gdy jedna zapominała tekstu, druga jej podpowiadała.

- To nie jest moje pierwsze spotkanie z Gosią Polakowską. Wcześniej też brałam udział w jej projekcie i wiedziałam, co taki występ daje. Nie ukrywajmy, dzięki niemu miałyśmy szansę wyjść na moment z celi, ale też miałyśmy okazję, by poznać inne osoby, które tak naprawdę najczęściej znamy ze słyszenia jedna przez drugą. Spektakl to jedyny moment, gdy jesteśmy razem, na wolności, a nie w 24-godzinnym zamknięciu. Jego przygotowanie i występ jest przez nas traktowany bardziej jako zabawa niż jako ciężka, mozolna praca. Jest to o tyle proste, bo wiemy, że możemy na siebie liczyć. Jak trzeba podpowie jednym słowem i już wiemy co dalej - mówi Ania, jedna z księżniczek "Bajek księżniczek".

Tekst autorstwa Sandry Szwarc powstawał w toku prób z osadzonymi i jest w dużej mierze oparty na ich historiach. Podczas przedstawienia widać było, że zarówno kontakt z publicznością, jej reakcje, jak i sam fakt gry, sprawia "księżniczkom" dużą przyjemność.

- Nie widziałyśmy, że to będzie takie wydarzenie. Spodziewałyśmy się, że zagramy dla osadzonych i na tym koniec. Ale dzięki otwartości dyrekcji zakładu i teatru, umożliwiono nam występ tutaj. Było to bardzo kuszące, bo takich możliwości w rzeczywistości penitencjarnej - którą staramy się też pokazać w spektaklu - właściwie nie ma. Trzeba sobie w życiu przewartościować pewne sprawy i zmienić, choć odrobinę, spojrzenie na kobiety, które trafiają za kratki. Jeśli możemy, każda po kawałku, coś zrobić i pokazać siebie jako normalnych, wartościowych ludzi, to myślę, że warto to robić - dodaje Kamila, inna z bohaterek "Bajek księżniczek".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji