Artykuły

W sprawie Dyrektora

"Nowe aktorstwo" oparte na kompletnej niefachowości, nowa dramaturgia nadająca się do umiejscowienia jej w koszu na śmieci już w trakcie lektury, teatralne i medialne działania ludzi formatu p. Nowaka każą zacząć zadawać - i to nie tylko sobie, lecz publicznie - pytania: kto tak naprawdę zamierza zawłaszczyć polską kulturę, w jakim czyni to stylu i co zamierza z niej uczynić? - pyta w "Odrze" Tomasz Mościcki, zdenerwowany rozmową Adama Majewskiego z Maciejem Nowakiem, dyrektorem Teatru Wybrzeże w Gdańsku.

Szanowny Panie Redaktorze!

Bywają wypowiedzi, które budzą tylko śmiech. Bywają i takie, które z pozoru mogą nawet wydawać się zabawne. Z pozoru, bo gdy przyjrzymy się temu, co postępuje za wypowiedzianymi słowami - wieje grozą i najbardziej umiarkowanym ludziom na usta i kartkę cisną się słowa do niedawna uważane za niegodne umieszczenia w porządnym piśmie czy na publicznej antenie. Taką właśnie wypowiedzią jest wywiad udzielony "Odrze" przez Macieja Nowaka i zamieszczony w styczniowym numerze. Wypytywany jest postacią znaną: dyrektor Teatru Wybrzeże, bon vivant odwiedzający wszelkie knajpy i ze swadą opisujący ich menu, a także szef Instytutu im. Raszewskiego, o którym będzie jeszcze mowa, a także - co najważniejsze: wizjoner nowej rzeczywistości teatralnej w naszym kraju.

Przyjrzyjmy się wspólnie niektórym tezom tej wybitnej osobistości. (...). Nie wiem, czym jest dla p. Macieja Nowaka teatr, który jest skupiony na subtelnych drgnieniach duszy artysty i grzebie sobie, za przeproszeniem, w dupie. Zapewne chodzi o umierający w Polsce teatr artystyczny, który nie zajmował się doraźnymi diagnozami sprowadzonymi do poziomu marnego felietonu, interwencyjnego reportażu czy czterowierszowej kroniki kryminalnej drukowanej petitem na dalszych kolumnach działów miejskich gazet. Pomijam już finezję i delikatność tego sformułowania, nielicujące zbytnio ani ze stanowiskiem dyrektora teatru, ani dyrektora placówki naukowej, a i tę funkcję p. Nowak również sprawuje. To stwierdzenie dowodzi prostactwa wypowiadającego podobne słowa albo jest to poza - co też sprowadza się w sumie do prymitywizmu myślenia i chęci zaszokowania odbiorcy. Styl to człowiek - powiedział kiedyś niemodny obecnie Czechow. A cóż to był ten grzebiący sobie w dupie teatr? Grzegorzewski? Jarocki? Axer? Dejmek? Może Grotowski? A może to był Szajna? Grzegorzewski powiedział kiedyś, że gdyby jego przedstawienia "odnosiły się do rzeczywistości", byłoby mu zwyczajnie wstyd.

Teatr jest jedną z dziedzin poezji. Teatr mówi często o rzeczywistości poza swoim budynkiem, lecz komentując ją, posługuje się skrótem, metaforą, scenicznym znakiem, a to myślenie jest w ostatnich latach rugowane z wyjątkową zajadłością czy wręcz nienawiścią. W której to działalności czynny udział bierze także p. Nowak. Niestety, spora część jego artystycznych propozycji ostatnich lat, choćby okrzyczana swego czasu "Beczka prochu", niedawna premiera sztuki o Lechu Wałęsie, "H.", czyli wyjątkowo bezczelne nadużycie tekstu "Hamleta" autorstwa Jana Klaty, niedawna masakra dokonana przez tego samego reżysera na tekście dramatu Słowackiego pod egidą p. Nowaka w Teatrze Wybrzeże, festiwal twórczości tej artystycznej miernoty kreowanej na czołowego artystę młodej generacji zorganizowany przy współudziale p. Nowaka i znanego dobrze towarzystwa wzajemnej adoracji teatralnej - te wszystkie działania pokazują, że to bynajmniej nie artystyczny teatr gmerał sobie tam, gdzie nie dochodzi światło scenicznego reflektora. Ambicją p. Nowaka jest wyparcie artyzmu ze scen i zastąpienie go "misją i obowiązkami wobec świata", czyli wrzaskliwymi i prymitywnymi historyjkami, naginaniem klasyki do gustów i potrzeb najprymitywniejszej części widowni w imię "aktualności". To chyba łatwiej nazwać gmeraniem sobie w tyłku. Tylko tyłek inny, a to widocznie jest już w porządku.

W wywiadzie p. Nowak powtarza do znudzenia argumenty, którymi posługuje się od kilku dobrych lat: reforma aktorstwa, aktor jako twórca, jakby takich postulatów nie formułował już Stanisławski. Swoją drogą, naszemu wybitnemu znawcy teatru należy przypomnieć, że każda rola jest dziełem sztuki, aktor jest twórcą, a więc nihil novi sub sole - spór można toczyć tylko o artystyczną wartość jego dzieła. P. Nowak za każdym razem wyciąga argument Isadory Duncan. która zerwała z klasycznym baletem, inicjując "taniec wyzwolony". Argument ten nijak ma się do rzeczywistości Teatru Wybrzeże czy jakiegokolwiek polskiego zespołu teatralnego z artystami najmłodszych roczników. Nim Duncan zerwała z klasycznym baletem - balet ten poznała gruntownie. Aby z czym zerwać - wpierw trzeba się z tym zetknąć. Młodzi artyści polskiego teatru w lwiej części mają z rzetelnym warsztatem i scenicznym reformatorstwem Isadory Duncan wspólnego tyle co ja, człek bezdzietny, z becikowym - wiemy, że coś takiego istnieje, ale nas akurat to nie dotyczy. Postulaty Macieja Nowaka to jest sankcjonowanie i tak katastrofalnego już stanu polskiego rzemiosła teatralnego. To nie jest żaden rozwój, ale tragiczny regres. Maciej Nowak nie jest żadnym reformatorem ani wizjonerem - jest tylko niezbyt udolnie ucharakteryzowanym na liberała i zwolennika postępu przedstawicielem zadowolonego z siebie rodzimego grajdoła, swoją grajdołowatość usiłującego uczynić prawem powszechnym.

Zdumiewa buta przebijająca się z tego wywiadu, wyjątkowy brak szacunku dla widzów. Bo co to znaczy, że: Publiczność nienawidzi ryzyka i oczekuje, że za każdym razem będzie ubawiona po pachy. Teatr traktuje trochę jak sitcom na żywo. Kto to jest niby ta publiczność? Czy to oznacza według p. Nowaka, że widownię teatrów zapełniają co wieczór widzowie "13. posterunku"? Kto Maciejowi Nowakowi dał prawo takiego myślenia o odbiorcach? A jak wobec tego rozumieć wcześniejszą złotą myśl z tego wywiadu: "Dochodzi do tego jeszcze problem mieszczańskiej widowni, która przyzwyczaiła się do wzniosłego języka." Cóż to więc za widownia chcąca sitcomu i wzniosłości w jednym? Mieszczaństwo jest dyżurnym straszakiem naszych "progresistów" teatralnych. Jest go zresztą w Polsce tyle, ile wzniosłej mowy na scenie. Jak długo chodzę do teatru - a jest to już blisko ćwierć wieku - nie słyszałem tam napuszonej deklamacji. P. Nowak wystawia barykady tam, gdzie nie toczy się żadna wojna. Z jego wypowiedzi, niczym trociny ze starego misia, wyłażą sprzeczności, co jednak nie psuje mu dobrego samopoczucia

Ukradziono nam sztukę, dając w zamian reklamę. Podobnie uczyniono z wolnością, którą zastąpił liberalizm - w najśmieszniejszych snach, które czasem mi się przytrafiają, nie mogłem sobie wyobrazić p. Nowaka głoszącego hasła, w imię których rządząca partia podpisała ostatnio haniebne porozumienie z rzecznikami nieuczciwości i przedstawicielami czarnej sotni. Jest to novum, które warto odnotować w kulturalnych annałach.

Historia wywiadu Macieja Nowaka ma już nową puentę. Awantura o Teatr Wybrzeże kilka tygodni temu wspięła się na wyższy poziom ohydy. Nie jest moim zamiarem bronienie ani atakowanie Pawła Huellego. Nie wiem, jakim byłby dyrektorem Teatru Wybrzeże, i nie o to w tej chwili idzie. Sprawa jest już zamknięta. Warto tylko przypomnieć fragment oświadczenia wydanego przezeń tuż po rezygnacji: "Jedyne, czego się nauczyłem w tej krótkiej sekwencji kandydowania - to doświadczenie ludzkiej nienawiści. Nigdy, nawet w czasie kontrowersyjnego procesu z księdzem prałatem Jankowskim - nie otrzymałem tylu e-maili z pogróżkami wysłania mnie do komory gazowej Treblinki." Nie wiem, czy obrazuje to bardziej nastroje fanatycznej części polskiego społeczeństwa, czy te - panujące w Teatrze Wybrzeże. Jeśli więc walka o nowy światopogląd teatralny rozgrywana jest metodami jako żywo przypominającymi marzec '68, a nie potępiają ich dowódcy, plotąc przy tym trzy po trzy o Isadorze Duncan i gmeraniu w siedzeniu - można już tylko przywołać cokolwiek zapomniane dziś pojęcie "potęgi smaku".

Takich kradzieży w kulturze jest więcej. Wszystkie są zbrodnią - kończy wywiad p. Nowak, a ja przypomnę, że pod tę kategorię można podciągnąć i tworzenie fałszywych hierarchii wartości obniżających rangę polskiego teatru, i sygnowanie tego wszystkiego nazwiskiem profesora Zbigniewa Raszewskiego, który nigdy nie zgodziłby się na firmowanie podobnych łobuzerii - a wiem coś na ten temat jako jego były student. "Nowe aktorstwo" oparte na kompletnej niefachowości, nowa dramaturgia nadająca się do umiejscowienia jej w koszu na śmieci już w trakcie lektury, teatralne i medialne działania ludzi formatu p. Nowaka każą zacząć zadawać - i to nie tylko sobie, lecz publicznie - pytania: kto tak naprawdę zamierza zawłaszczyć polską kulturę, w jakim czyni to stylu i co zamierza z niej uczynić? Czytelników proszę o wybaczenie dosadności niektórych sformułowań, na swoje usprawiedliwienie mam jedynie to, że po lekturze tego wywiadu nawet święty Franciszek zmieniłby się prawdopodobnie w wampira z Düsseldorfu.

Z poważaniem - drobnomieszczanin

Tomasz Mościcki

Na zdjęciu: Maciej Nowak, dyrektor Teatru Wybrzeże i Instytutu Teatralnego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji