Tuwim w sosie Możdżere
Jeśli ktoś spodziewa się lekkostrawnej rozrywki, niech omija Teatr Muzyczny - Operetkę Wrocławską szerokim łukiem
Ten przytłaczający pomysłami inscenizacyjnymi, odważny i wymagający uwagi spektakl miał swoją premierę w połowie marca - został przygotowany jako gala ubiegłorocznego, 24. Przeglądu Piosenki Aktorskiej.
Przedstawienie ma trzech bohaterów. Po pierwsze, oczywiście, Juliana Tuwima. Część pierwsza to słynne piosenki z jego tekstami - tu przekaz, choć gęsty od poezji, jest raczej czytelny. Takimi "Tomaszowem" czy "Miłość ci wszystko wybaczy" zachwycają się już kolejne pokolenia. Część druga to arcytrudny, pogmatwany w warstwie znaczeniowej i słownej poemat satyryczny "Bal w operze". Nawet uważna jego lektura pozostawia z niezręcznym uczuciem, że nie wszystko jest jasne. Co dopiero, gdy się do tego tekstu dopisze muzykę... Bohaterem drugim jest wybitny jazzman Leszek Możdżer. Klasyczne piosenki z muzyką Dana, Górskiej, Grechuty, Koniecznego, Niemena. Pawluśkiewicza i Warsa przearanżował, do "Balu w operze" napisał oryginalną muzykę, pastiszową, przebojową, wbrew pozorom melodyjną. Tyle że piekielnie trudną do zagrania i zaśpiewania.
A trzecim sprawcą zamieszania jest reżyser Wojciech Kościelniak. "Mandarynki i pomarańcze", jak pomarańczowe drzewo, wprost uginają się od inscenizacyjnego bogactwa. Opisać się tego i tak nie da, ale warto - idąc na ten spektakl pierwszy raz - przygotować się na konieczność uruchomienia szarych komórek. Nie wszystko się nam spodoba, nie zawsze wykonawcy poradzili sobie z pułapkami tekstu i partytury, ale, u licha - po to jest sztuka, żeby próbować.
Choreografię spektaklu przygotowała Małgorzata Fijałkowska, scenografię Grzegorz Policiński, kostiumy Elżbieta Dyakowska. Oba spektakle - piątkowy i sobotni - rozpoczynają się o godz. 18.