Wrocław. Niemiecka reżyserka w Teatrze Polskim
- Czy to jest o uchodźcach? - dopytywała kolegów jedna z dziennikarek tuż przed próbą prasową (17 maja br) spektaklu "Biedermann i podpalacze", którego premierę zaplanowano na Scenie na Świebodzkim Teatru Polskiego we Wrocławiu w piątek, 19 maja.
Silke Johanna Fischer, Niemka, która wyreżyserowała wrocławski spektakl, uprzedziła pytanie dziennikarzy - sama nawiązała do kwestii uchodźców, tematu, który jest obecnie w Polsce mocno dyskutowany, a tuż za zachodnią granicą Polski - jest w wielu obszarach życia społecznego realnym problemem. Według Fischer, "Biedermann i podpalacze" dotyka kwestii uchodźców, ale pośrednio - mówi o budowaniu własnych światów, kreowaniu mikrokosmosu tylko na własny użytek, ale mówi też o strachu przed zagrożeniem, które może nieść świat, a bywa, że zagrożenie czyha wręcz za rogiem. Monitorujemy najbliższe otoczenie, tak staramy się zapewnić sobie święty spokój, ale świat i tak do nas przyjdzie - w ten czy inny sposób. Bywa, że się do naszego świata wdziera. Budując własny świat "na wyłączność" alienujemy się - płacimy za to samotnością, wyobcowaniem, co potęguje w nas strach. Ale nadmierna otwartość rodzi też problemy.
- "Biedermann i podpalacze" jest spektaklem tożsamym problemowo dla Polski czy Niemiec, można byłoby go równie dobrze zrealizować w Chinach czy w innym kraju - mówi o sprawach uniwersalnych, twierdzi Silke J. Fischer.
- Jak ocenia współpracę z polskimi aktorami podczas rej realizacji? - Doskonale - odparła. Bariera językowa nie istniała, aktorzy wchodzili w interakcję, co sprawiło, że jest to w pełni wspólne dzieło reżyserki, scenografa, zespołu aktorskiego i technicznego.
- Dziennikarzy zachwyciła scenografia, bardzo rozbudowana - scena na dawnym dworcu zmieniła się w loft nowobogackiego obywatela świata.
- Niektórzy aktorzy byli zawiedzeni, bo w pokazie dla mediów nie uczestniczyły ekipy telewizyjne, choć potwierdziły udział. Okazało się, że "Biedermann i podpalacze" musieli zejść na drugi plan, bo koło Ząbkowic Śląskich nastąpił wybuch w fabryce prochu. Zginęły dwie osoby. Kolejny raz okazało się, jak łatwo świat może się zapalić. Telewizje zapowiedziały, że zrealizują materiał w Teatrze Polskim następnego dnia.