Artykuły

Władza, zagubienie i manipulacja

"Tartuffe albo Szalbierz" w reż. Jacquesa Lassalle'a w Teatrze Narodowym w Warszawie. Pisze adz w Tygodniku Solidarność.

Przedstawienie "Tartuffe" w warszawskim Teatrze Narodowym to komedia o slodko-gorzkim posmaku.

Pokazuje, jak łatwo dajemy się zmanipulować, wystawiając przy tym na próbę więzi rodzinne. Jest to spektakl o władzy, zagubieniu i relatywizmie. O tym, że brak zdrowego rozsądku nieumiejętność zachowania umiaru i popadanie ze skrajności w skrajność potrafią zburzyć dotychczasowy porządek życia.

Komizm nie zasadza się tu na postaci tytułowej. Bardziej wynika z zachowań, relacji między bohaterami. Śmieszy naiwny Orgon i jego rozmowy ze służącą Doryną, świetnie zagraną przez Beatę Ścibakównę. Sam Tartuffe, obecny jest początkowo jedynie w wypowiedziach domowników jako manipulator, który obłudnym zachowaniem zaskarbił sobie przychylność Orgona. Kiedy jednak pojawia się na scenie dowiadujemy się o nim czegoś jeszcze. Tartuffe wcale nie jest śmieszny. Co więcej, nie ma śmieszyć. Jest zimnym, wyrachowanym taktykiem, który krok po kroku wypełnia swój plan. Chce władzy nie tylko nad majątkiem Orgona, ale również nad jego bliskimi. Czyżby współczesny człowiek sukcesu?

Niestety autorzy przedstawienia, jak Orgon, nie zachowali umiaru. W scenie finałowej zaakcentowali wypowiedzi, w których publiczność zobaczyła odniesienia do bieżącej sytuacji politycznej w kraju. W salwach śmiechu zgubił się koniec sztuki, pozorny happy end, który ma dawać do myślenia, budzić niepokój. Twórcy spektaklu zapomnieli chyba, że nie tak wydobywa się współczesność z dzieł ponadczasowych. Nawet, jeżeli sztuka stara się powiedzieć człowiekowi coś o nim samym.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji