Artykuły

Po prostu matka

"Zła matka" Krzysztofa Szekalskiego w reż. Karoliny Porcari w Teatrze TrzyRzecze w Warszawie. Pisze Wiesław Kowalski w Teatrze dla Was.

Słyszałem już, że "Zła matka", zainspirowana między innymi "Listem do nienarodzonego dziecka" Oriany Fallaci, to spektakl przede wszystkim dla kobiet. Tymczasem wydaje mi się, że równie mocno może je przeżyć każdy mężczyzna - tak jak piszący te słowa, wychowywany przez matkę, która zostawiła ojca, kiedy miał siedem lat. Zresztą Karolina Porcari i Małgorzata Bogdańska powierzały swoje macierzyńskie tajemnice również mężczyźnie, bo to Krzysztof Szekalski jest autorem dialogów i monologów, które słyszymy ze sceny. I może właśnie dlatego są one momentami nie tylko do bólu szczere, ale i zabawne, ironiczne, niekiedy mocno zdystansowane, to znów pełne autentycznego cierpienia.

"Zła matka", debiut reżyserski aktorki Karoliny Porcari, która wychowała się w rodzinie polsko-włoskiej, traktuje nie tylko o macierzyństwie, które może uszlachetniać i wzbogacać, choć najczęściej bywa przedstawiane w sposób wyidealizowany, ale także o wychowywaniu dzieci przez samotne matki, jak i kobiecie czy też pojmowaniu kobiecości w ogóle. O tym choćby czym dla takiej matki jest pierwsza randka syna i jak kształtuje się układ sił w relacjach kobieta - dziecko i kobieta - mężczyzna. O tym jak dalece można się posunąć w poświeceniu i w nim zupełnie zatracić, zapomnieć o samej sobie, i ile czasu czy energii wykrzesać z siebie, by odcięcie pępowiny nie było pasmem traum, rozczarowań i emocjonalnych zapaści. Obok pytań zogniskowanych wokół obowiązków czy traktowania kobiet, pojawiają się również i te dotyczące w tym wszystkim miejsca ojca jako mężczyzny, którego oczekiwania sprowadzają się niekiedy tylko i wyłącznie do seksu. Zaletą tego spektaklu jest bez wątpienia to, że Porcari wraz z pozostałymi realizatorami nie stara się być we wszystkim o czym mówi śmiertelnie poważna. Jest w nim bowiem wiele elementów humorystycznych, zabawnych, które stawiają w nowych kontekstach i w nowej perspektywie tzw. współczesne macierzyństwo.

Spektakl reżyserki Karoliny Porcari i choreografki Izabeli Chlewińskiej niczym w scenicznym laboratorium stawia w centrum zainteresowania kobietę idealną, supermatkę, rodzicielkę, Polkę, Europejkę i robi to od pierwszej sceny w sposób niejako dychotomiczny. I to ustawia od początku pewną perspektywę. Dochodzi do ciągłego zderzania jakby dwóch dyskursów, które podlegają w naszym życiu różnorodnym praktykom w zależności od okoliczności tożsamościowych, kulturowych, obyczajowych, polityczno-społecznych czy światopoglądowych. I tekst Szekalskiego, który podobnie jak w "Piłkarzach" podejmuje swego rodzaju grę z poetyką teatru dokumentalnego, znakomicie to eksponuje, choć przecież nie stara się eksplorować obszarów związanych z motywowaniem czy celowością podejmowanych przez kobiety decyzji. Jak zwykle u niego cały materiał literacki jest bardziej rozproszony niż skoncentrowany czy scalony. To daje duże możliwości dla konstruowania choreografii, kiedy do głosu dochodzi już tylko ciało aktorek i podbija na przykład performatywny aspekt w inscenizowaniu ciąży i porodu.

Już w pierwszej scenie Porcari i towarzysząca jej Małgorzata Bogdańska są bardzo mocno zróżnicowane, w temperamencie, sposobie mówienia i wyrażania swoich poglądów. I tak w zasadzie pozostanie do końca spektaklu - Bogdańska będzie zdecydowania bardziej natarczywa, momentami histeryczna, pełna ekspresji, natomiast Porcari dużo bardziej subtelna, delikatniejsza i jakby wpatrzona w głąb swojej postaci. Taka konfrontacja dwóch charakterów bardzo dobrze buduje dramaturgię spektaklu i jednocześnie nie zakłóca jego uniwersalnego wymiaru. Nawet jeśli dochodzi do przejaskrawień, drastyczności czy do niewychodzenia poza sferę stereotypów krążących wokół poruszanych zagadnień, nie przeszkadza to w bardzo osobistej recepcji tego widowiska, które jest niezwykle prowokacyjne w sposobie stawianych pytań i wątpliwości. Dramat tego przedstawienia, zbliżonego do formuły warsztatowej (muzykę jakby na żywo improwizuje Daniel Pigoński), rodzi się na styku tego, jak chcemy widzieć "matkę", a tym, jaka jest naprawdę. Zła, dobra, nadopiekuńcza, pełna poświęcenia, bliska naszym wyobrażeniom, albo bardzo odległa.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji