Artykuły

Mediolan niech poczeka

Premierowe przedstawienie opery z jesiennej Polski przeniesie nas prosto do gorących Włoch. Na scenie ma aż kipieć od emocji.

"Rycerskość wieśniacza" i "Pajace" to ostatnia tegoroczna premiera Opery Nova. A były aż trzy w tym roku. Najpierw bale­towe "Fascynacje" z choreogra­fią Jorma Elo i Mauro de Candii, na festiwalu operowym narodo­wa "Halka" Stanisława Moniusz­ki. Teraz bydgoska scena "bierze na warsztat" twórczość wło­skich XIX-wiecznych kompozy­torów - Pietro Mascagniego i Ruggero Leoncavallo.

Maciej Figas, dyrektor Opery Nova cieszy się, że "Rycerskość wieśniacza" i "Pajace" wracają na bydgoską scenę niemal po 40 latach.

OD PREMIERY DO PREMIERY

Ostatnia premiera odbyła się w 1974 roku. Dyrygował wtedy Andrzej Galantowicz, a za przy­gotowanie chóru odpowiadał Czesław Kaczmarek. Reżyserem "Rycerskości wieśniaczej" był Tadeusz Bursztynowicz, zaś "Pajaców" Stefan Kosiński.

10 stycznia 1974 roku na ła­mach "Gazety Pomorskiej" uka­zała się recenzja Alicji Weber: "Przede wszystkim dobra pro­dukcja orkiestry opery, wzmoc­niona muzykami Filharmonii Pomorskiej pod batutą Andrzeja Galantowicza. (...) Krystyna Malewicka w roli Santuzzy stworzyła szczególnie przejmu­jącą postać.(...)W pierwszej ob­sadzie "Pajaców" na wyróżnie­nie zasługuje Piotr Stępowski w roli Tonia. Arię prologu zaśpie­wał urzekającym głosem(...)"

Czy tegoroczna premiera po­wtórzy sukces sprzed lat, tego dowiemy się już jutro. Dyrektor Figas jest jednak zadowolony z tempa prac nad spektaklami.

- Dawno nie miałem takiego ze­społu, który tak wcześnie i tak ambitnie zabrał się do pracy - przyznaje.

Do współpracy udało się byd­goskiej operze zaprosić Andrze­ja Bubienia. To reżyser od 2007 roku mieszkający i pracujący w Petersburgu. Większość spekta­kli reżyseruje właśnie za grani­cą: w Rosji, Włoszech, Hiszpanii, Niemczech. - I dlatego szczegó­ły współpracy zdarzało nam się dogadywać podczas zupełnie przypadkowych spotkań - przy­znaje Maciej Figas.

Próbuję dowiedzieć się, czym dyrektor Figas przekonał An­drzeja Bubienia do współpracy.

Reżyser nie zastanawiając się długo, odpowiada: - Opera Nova jest w tej chwili jedną z lepszych scen operowych w Polsce. Propozycja z Bydgoszczy nie jest jedyną z Polski, ale zdecydowałem się wybrać właśnie tą. Poza tym lubię operę jako gatunek. Uważam, że reżyser, który nie potrafi czytać nut, realizować spektakli muzycznych nie jest do końca wykształcony.

Andrzej Bubień zajmuje się przede wszystkim reżyserią dra­matu, ale od czasu do czasu zdarza mu się zrobić jakieś przedstawienie muzyczne albo operowe. - To gatunek, który mnie fascynuje i dyscyplinuje zarazem. Daje inne pole do wy­obraźni, fantazji. Inaczej pracu­je się w operze, inaczej w teatrze dramatycznym. To są różne ży­wioły i dobrze, że człowiek ma taką możliwość zmiany. Pracu­jemy bardzo ciężko i mamy na­dzieję, że będzie tego rezultat - dodaje.

EMOCJE Z TRAGICZNYM FINAŁEM

"Rycerskość wieśniacza" i "Pajace" to południowy włoski pejzaż, historie zwykłych ludzi i przede wszystkim wielkie ludz­kie emocje, zrodzone przez mi­łość i zazdrość, prowadzące do tragicznego finału.

Andrzej Bubień: - Zależało nam na tym, żeby dotknąć emo­cji. Lubię w teatrze prawdziwe uczucia, takie, które wzruszają, bawią, śmieszą, a czasami szo­kują. Na pewno nie lubię teatru, który jest chłodny. Który, jak mówił jeden z wielkich twórców teatru, jest lizaniem szyby. Ja lu­bię teatr bez szyby. Taki, w któ­rym jest emocjonalny kontakt między artystą a widzem. Oba tytuły, czyli "Rycerskość wieś­niacza" i "Pajace", dają taką pła­szczyznę do porozumienia między sceną a widownią. Jest tam i miłość, zdrada, pożądanie, ze­msta, chciwość. Wszystkie ludz­kie namiętności, które nie są nam obce. To, co nas porusza, najczęściej jest nam bliskie. Za­czynamy od mitu, który z cza­sem zmienia się w tanią rozryw­kę. Dziś też nie przeszkadza nam, że jedząc jajecznicę oglą­damy jednocześnie rozstrzela­nych ludzi w Somalii. A muzy­ka? Jest tak poruszająca, że robi­my wszystko, żeby jej nie ze­psuć.

JESZCZE TU WRÓCĘ

Pytam Andrzeja Bubienia, czy między intensywnymi próbami zdążył zobaczyć Bydgoszcz. Okazuje się, że reżyser był już w naszym mieście wiele lat temu. Ze studentami Akademii Mu­zycznej przygotowywał przed­stawienia dyplomowe. Przyzna­je też, że ma sentyment do Byd­goszczy. W sąsiednim Toruniu był wicedyrektorem Teatru im. Horzycy. - Bydgoszcz, a mówię to bez kokieterii, bardzo wyład­niała. Szczególnie podoba mi się centrum miasta. Miejsce tworzą ludzie, lubię tu przyjeż­dżać, mam tu znajomych. Mam nadzieje, że jeszcze będę miał okazję tu pracować. To miejsce, do którego z przyjemnością wrócę - obiecuje.

Teraz miejscem na ziemi jest dla Andrzeja Bubienia Peter­sburg. - Jestem absolwentem Akademii Dramatycznej w tym mieście. W pewnym momencie dostałem stamtąd propozycję poprowadzenia teatru i poskła­dania na nowo tamtejszego ze­społu. Tym większa moja satysfakcja,że udało mi się stworzyć jeden z pięciu najlepszych ze­społów w Rosji i jeden z ciekaw­szych w Europie. Od kilku lat mieszkam w Petersburgu. To wbrew pozorom bardzo zamknięte miasto, mimo wielu mie­szkających tam cudzoziemców. Nie tak łatwo przyjmuje ludzi z zewnątrz. Ja jestem już tam traktowany jako swój, nie czuję się jako obcy.

W jednym z wywiadów An­drzej Bubień nie ukrywał, że pracuje tam, gdzie się dobrze czuje, a nie tam, gdzie najlepiej płacą. - Kiedy zdecydowałem się na współpracę z Operą Nova py­tano mnie, dlaczego w Bydgosz­czy, a nie Mediolanie. Odpowia­dałem wtedy: - W Mediolanie też będę za chwilę pracować, ale dobrze czuję się tam, gdzie lu­dzie mnie rozumieją, z którymi jest mi po drodze. Każdy dyrektor teatru, z którym współpra­cowałem, może potwierdzić. Nigdy nie pytam za ile. Najpierw pytam, co będziemy robić i z kim. Oczywiście nie ukrywam, że pieniądze są ważne, bo prze­cież z tego się utrzymuję, ale na pewno nie pracuję wyłącznie dla pieniędzy - przyznaje Bu­bień.

WOJCIECH RAJSKI (kierownictwo muzyczne)

- Propozycja dyrektora Figasa spadła mi jak z nieba. W tej muzyce jestem zakochany nie od dziś. To trudne, ale piękne opery, zupełnie inne niż Verdiego czy Pucciniego.

JAROSŁAW STANIEK (choreografia)

- Ruch na scenie jest właściwie non stop. Musimy więc uważać, żeby nie zburzyć tej pięknej muzyki. W operze pracowałem już nad "Trubadurem", tym razem pracy jest dużo więcej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji