Artykuły

Policjantka i seks

Powiada się u nas o nieu­danym życiu małżeńskim, że ludzie żyją jak pies z kotem. Licho wie jak będzie to w wydaniu Margaret - policjantki i Leona - wiecznie poszu­kującego pracy aktora. Obo­je rozwiedzeni, rozczarowa­ni, przez przypadek zbliżają się do siebie. Do końca nie wiemy czy się pobiorą, czy będą ze sobą razem. Tak jak do końca nie wiemy czy dru­ga para - Sue, żyjąca "przy mężu", który gdzieś tam pra­cuje, często wyjeżdża, utrzy­ma swoje małżeństwo. Ci znów mają swoje kłopoty z życiem intymnym, znudze­nie przechodzi prawie w ob­cość.

Dwie jednoaktówki Murraya Schisgala, autora popu­larnej przed laty sztuki "się kochamy" złączono w jednym przedstawieniu, zagrano w tej samej dekoracji, zgrabnie za­projektowanej i ma się wrażenie, iż w równoległym prze­biegu dwóch historii tkwi głęb­sza myśl o tym, jak trzeba się uczyć współżycia z drugim człowiekiem. Dialog jest wart­ki, często śmieszny, czasem podszyty smuteczkiem, sytu­acje, choć wywiedzione z amerykańskich warunków, są na tyle typowe, że każdy z widzów znajdzie tu coś ze swego doświadczenia. Nie będzie zapewne dociekał ja­kiej to klasy literatura, co no­wego odkrywa, co wnosi do sztuki teatru.

I bardzo dobrze. Musi to być tylko świetnie wyreżyserowa­ne, interpretowane przez ak­torów tak, żebyśmy wiedzieli,że ich postaci nie traktują zbyt serio, bawią się nimi i nas chcą zabawić. Dyrekty­wę tę zastosowali w Małej Sali Teatru Nowego i reży­ser i aktorzy dzięki czemu spektakl ma wdzięk, jest zaj­mujący, ogrywa - tam gdzie trzeba - sytuacje banalne tak, żeby stały się śmieszne.

Policjantka Margaret w wy­konaniu Loretty Cichowicz zręcznie za mundurem i pozą nadmiernej służbistości, podszytej lękiem przeć utratą pracy, skrywa małą, zagubioną kobietkę, potrze­bującą męskiej opieki. Adam Marjański z szelmowskim urokiem kpi z aktorskiej pro­fesji i jednocześnie nie gubi nuty pewnej szczerości w grze mężczyzna-kobieta. Beata Olga Kowalska - jako Sue, rozczarowana rutyną małżeńskiego pożycia i tyl­ko tą sprawą zajęta, utrzy­muje rolę na granicy żartu i gry serio. W Jerzym Palu, występującym na łódzkiej scenie pierwszy raz, znajdujemy interesującego aktora charakterystycznego, który swego Gusa zagrał z poczu­ciem humoru i psychologicz­nej prawdy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji