Korwin bis
Teatr Nowy w Łodzi przepoczwarza się dość szybko w teatrzyk rozrywki i coraz trudniej przypominam sobie, że oglądałem tutaj "Operetkę" Gombrowicza, która była wydarzeniem. Dwóch Korwinów w Łodzi to lekka przesada. Oszalejemy z radości i porozrywamy się tą rozrywką na strzępy.
W amerykańskim dziele "Spróbujmy jeszcze raz" Amerykanina Murraya Schisgala mamy dwie amerykańskie pary: aktora i policjantkę, którzy napomykają o swoich byłych nie bardzo udanych związkach i parę drugą, małżeńską, która po ośmiu latach bycia razem zgubiła istotność kontaktu i teraz, przy pomocy medytacji i przepisanych ćwiczeń, próbuje ratować, co było zginęło.
Sztuczka jak sztuczka - nic wielkiego. Należy się tylko zgodzić, że tzw. "kochanie się" powinno być nie tyle patetyczne, straszliwie poważne i z dodatkiem pruderii, lecz przede wszystkim lekkie jak piórko, radosne i pełne szczęśliwości. A zresztą nigdy nie wiadomo co, kiedy i z kim może się sprawdzić...
Reżyserowi JACKOWI CHMIELNIKOWI nie udało się zrobić ze sztuki Schisgala przedstawienia lekkkiego. dowcipnego i utrzymanego w dobrym tempie. Aktorów też nie znalazłem w najlepszej formie. Lepiej grały jednak panie: Loretta CICHOWICZ (Margaret) i Beata Olga KOWALSKA (Sue), niż panowie: Adam MARJAŃSKI (Leon) i Jerzy PAL (Gus). Wobec tego wszystkiego najlepszym komponentem przedstawienia stała się scenografia Jacka UKLEI, dość przeciętne współczesne wnętrze i to wszystko.
Teatrowi Nowemu w jednym nie można odmówić pomysłowości. W programie do przedstawienia znajduje się zdjęcie, a pod nim podpis następującej treści: "Zdjęcie Murraya Schisgala okazało się być niemożliwym do zdobycia, wobec czego drukujemy fotografię Artura Millera, równie znanego amerykańskiego dramaturga".