Artykuły

Reżyseria w sensie ścisłym

"Wiele demonów" Jerzego Pilcha w reż. Mikołaja Grabowskiego w Teatrze Nowym w Łodzi we koprodukcji z Teatrem Imka w Warszawie. Pisze Izabella Adamczewska w Gazecie Wyborczej - Łódź.

W Teatrze Nowym pokazano premierowo "Wiele demonów" Jerzego Pilcha w reżyserii Mikołaja Grabowskiego. "Luterski kryminał" metafizyczny to kolejna, po "Komedzie", koprodukcja łódzkiego teatru z warszawską Imką. Bardzo udana.

Widzowie, którzy znają autokreacyjną twórczość Pilcha, odczytają "Wiele demonów" inaczej niż ci, którzy o luteraninie z Wisły nie wiedzą niczego. Przedstawiając w nominowanej do nagrody Nike powieści społeczność Sigły, małej miejscowości na Śląsku Cieszyńskim, autor "Pod Mocnym Aniołem" z nostalgią powraca do czasów dzieciństwa. Takie podróże sentymentalne wiążą się często z sięgnięciem po konwencję bliską realizmowi magicznemu - i tak jest i tym razem, choć aura cudowności podszyta została groteską. Sigłę (w gwarze cieszyńskiej - bagienko), centrum luterskiego świata i literacki odpowiednik portretowanej już choćby w "Innych rozkoszach" Wisły, której trzy czwarte mieszkańców to protestanci, zamieszkują ekscentryczni bohaterowie o nazwiskach mówiących (Somnambulmeister, Stradi Skschypek, Messerschmidtke, doktor Nieobadany). Każdy ma jakąś tajemnicę, tytułowego demona (życia rodzinnego, cielesnej żądzy). Listonosz Fryc Moitschek jest jasnowidzem, pastor Mrak ma mroczne córki - jedna, opętana namiętnością, z niewiadomych powodów ucieka sprzed ołtarza, druga znika. To właśnie perypetie Oli i Juli stanowią oś fabularną "Wielu demonów", portretujących prowincjonalną społeczność z jej luterską surowością, oszczędnością (prelekcja o zaletach za dużego odzienia wierzchniego) i powściągliwością, w której do rangi problemu urasta to, że luteranin ma usiąść do jednego stołu z katolikiem.

Grabowski wydobył z powieści Pilcha najsmaczniejsze anegdoty, m.in. tę o trumnie starego Wzmożka, która nie zmieściła się w drzwiach, ale fabułę potraktował pretekstowo, podobnie zresztą jak Pilch, który nie pisze "bezbarwnym, gazetowym narzeczem". W "Wielu demonach" pilchowska fraza wybrzmiewa jeszcze wyraźnie (nie tak jak w "Portrecie młodej wenecjanki"). Grabowski nie redukuje opowieści do akcji, zachowuje słowo - nawet w formie urzeczowionego, rzutowanego na ekran cytatu. Narracja rozpisana zostaje na wszystkich bohaterów. Mieszkańcy Sigły nie tylko mówią, również opowiadają siebie. I chociaż w "Wielu demonach" Pilch przemycił intrygę kryminalną, pytanie "kto zabił Olę Mrak" nie jest najważniejsze, choć odpowiedź na nie pada w finale spektaklu Grabowskiego. Tajemnicze zaginięcie córki pastora kojarzy się raczej z morderstwem Laury Palmer, serią samobójstw córek państwa Lisbon z "Przekleństw niewinności" Eugenidesa czy rozpłynięciem się we mgle Sandry Valentine z "Wyspy łzy" Joanny Bator. Na pierwszy plan wybija się strach przed przemijaniem. "Życie się składa ze złudzenia wieczności i z przerażającej utraty tego złudzenia" - powiedział Pilch w jednym z wywiadów. Kiedy Ola i Jula toczą swój funeralny dialog, odgrywając dygotliwą starość na piętrowym łóżku (automatycznie uruchamia się skojarzenie z chorobą Parkinsona, choć autor "Bezpowrotnie utraconej leworęczności" jest przeciwny "babraniu się w autorze via jego utwory"), widz dostrzega, ile pychy jest w tym udawaniu i w ogóle w młodości. Pisarstwo Pilcha to nie tylko "zamawianie samotności" (jak to ujął Michał Paweł Markowski), również śmiertelności i starości. Cynicznie, bez patosu i z inteligentnym dowcipem, który w spektaklu udało się zachować.

Pierwsza scena nie zapowiada tego, że już za chwilę Sigła wciągnie widza bez reszty. Grabowski wyczarowuje świat z żywiołu opowieści, a widz niepostrzeżenie zanurza się w nim po uszy. Oczywiście to również zasługa aktorów - świetnej Iwony Bielskiej w roli Wzmożkowej, Joanny Król, która ekspresywnie gra żonę pastora, Piotra Ligienzy, czyli Mraka, Marii Dejmek i Agnieszki Rose w roli bliźniaczek Oli i Juli. Grabowski jest również autorem scenografii, prostej, ale pomysłowej - wykorzystującej odsłaniające i zasłaniające parawany oraz dmuchany materac, na którym baraszkują owładnięci demonem seksu kochankowie.

Spektakl "Wiele demonów" powstał w wyniku współpracy Nowego z Imką. Adaptacja powieści Pilcha była w planach repertuarowych teatru Karolaka na sezon 2015/2016. Nie dopisali sponsorzy. W ramach projektu "Kulturalne duopolis Łódź-Warszawa" produkcję sfinansował łódzki magistrat. W sumie to jednak nie premiera Nowego, tylko Imki - w Łodzi. Ciekawe, czy po "Wielu demonach" współpraca będzie kontynuowana.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji