Artykuły

Dawid Dziarkowski: Marzę, żeby dostać rolę, która leżałaby mi jak rękawiczka

W olsztyńskim Teatrze Jaracza gra kolejne role pierwszoplanowe. Ostatnią w "Wyzwoleniu" Wyspiańskiego. Teraz przygotowuje się do roli Raskolnikowa w "Zbrodni i karze". Rodzina pyta go jednak, kiedy zagra w "Na Wspólnej". A dla niego najważniejsze jest to, co robi tutaj.

Z Dawidem Dziarkowskim rozmawia Hanna Łozowska

Za tobą pasmo sukcesów. Rola Artura w "Tangu", Mozarta w "Amadeuszu", Konrada w "Wyzwoleniu". Nagroda Aktorskie Odkrycie Roku...

- To prawda, że jestem obsadzany dość intensywnie i mam wiele poważnych zadań w teatrze, ale jest też tak, że kiedy widzę młodych aktorów, moich rówieśników i trochę starszych, którzy dużo grają, zastanawiam się, dlaczego dużo grają? Zastanawiam się, dlaczego są właśnie w tym miejscu? Bo być może nie powinni. Nieraz nie podobają mi się. Nie wiem, czy nie jestem tym, zktórego sam się śmieję. Dla mnie to, gdzie jestem, jest ogromnym sukcesem. Cały czas zastanawiam się, czy naprawdę zasługuję na te szansę, które dostaję? Czy to nie jest kwestia przypadku? Ale kocham to, co robię.

Jak to się zaczęło? Przyjechałeś tu ze Szczecina. Aplikowałeś do wielu szkół teatralnych, musiałeś być bardzo zdeterminowany...

- Byłem! Kiedyś ubzduralem sobie, pewnie w szkole podstawowej, że zostanę aktorem. Wszystko, co robiłem, sprowadzałem do tego, by zostać aktorem. Nawet nie chciało mi się zdawać rozszerzonych matur, chociaż mogłem to robić. Nie miało znaczenia, czy to będzie Olsztyn czy inne miejsce. Tutaj przyjeżdżają tylko zdeterminowani ludzie. Tu nie przyjeżdża się po sławę. Nie przyjeżdża ktoś, kto nie ma wyobraźni. Tu się przyjeżdża, by naprawdę zrealizować to marzenie. A później, niestety... wielu osobom się nie udaje. Ho jest straszne.

Ile osób z twojego roku pracuje w teatrze?

- Z mojego roku wszyscy. Miałem na roku 6 osób i każdy pracuje, z roku niżej też. Tylko pytanie, czy to jest praca satysfakcjonująca, ile jej jest i gdzie ona jest? Trzeba walczyć cały czas, nawet jeśli już dostaniesz ten etat. Ja i tak cały czas walczę. Tylko to nie jest walka na życie i śmierć, a o wyższy poziom i pewien kolejny krok. A jak nie masz etatu i jesteś wolnym strzelcem, to też to wygląda trochę inaczej. Mam wśród znajomych takich wolnych strzelców, którzy sami działają. Najważniejsze, że nie poddają się. Mój kumpel robi monodram, jeździ po festiwalach, ktoś inny jest na etacie, ktoś jeszcze występuje gościnnie, ale łapie się wszystkiego. To też pokazuje, co znaczy być absolwentem Studium Aktorskiego w Olsztynie. Nie gardzę żadną pracą i biorę wszystko. Uczę się po prostu.

Pamiętasz jakąś rolę z początków swojej fascynacji teatrem?

- Ze szkoły podstawowej pamiętam rolę Księcia w "Kopciuszku". W gimnazjum graliśmy "Romea i Julię". Zawsze starałem się być w centrum uwagi, interesowały mnie tylko główne role. Jak chyba każdego. Cieszę się, że dziś najczęściej pracuję z takimi reżyserami, przy których mogę podzielić się tym swoim sercem. Bez tego nie ma zawodu aktora. Bez wrażliwości, bez miłości do wykonywanej pracy, wiary w godziny spędzone na próbach, w misyjność tego zawodu, wiary w słowa, które wypowiadamy... Nie wyobrażam sobie, żeby towarzyszyły mi jakieś inne emocje, żebym nie chciał wyjść na scenę albo nie miał siły. Trzeba być żądnym tego, by być na scenie.

Jak grasz to samo po raz dwudziesty, a ten sam tekst powtarzasz po raz dwusetny, to nadal chce ci się wyjść na scenę?

- Pewnie, że tak. Oczywiście bywają takie momenty, kiedy jestem bardzo zmęczony. Najwięcej graliśmy "Tango", bo aż 66 razy, ale każdy spektakl może być tym ostatnim, nie wiadomo, kiedy zniknie z afisza. Teraz mamy trochę mniej widowni na "Wyzwoleniu" nad czym bardzo ubolewam. Nie słyszałem od nikogo złej opinii o tym spektaklu, ale ludzie, nie wiedzieć czemu, boją się. To bardzo potrzebna i ważna sztuka, nie chciałbym, żeby ktoś się jej bał.

Słyszałeś, jak widzowie odbierają cię w roli Konrada?

- Nie. W Olsztynie praktycznie nikt nie pisze recenzji teatralnych. Po spektaklu pojawia się jakaś notka i tyle. A szkoda! Chciałbym, żeby ludzie dzielili się tym, co robi z nimi dany teatr, dana sztuka. Fajnie byłoby się tego dowiedzieć. Jak już coś słyszę, to raczej pozytywne rzeczy, ale to tak o, od ludzi. A ci, którzy mają jakieś negatywne odczucia, mogliby przynajmniej coś napisać. Czekam na absolutnie każdą opinię.

Nie masz wrażenia, że coś łączy te postaci, które grasz? Mają głowy pełne idei, są trochę infantylne, trochę bezkompromisowe.

- To są główne postaci, mają głowy wypchane ideami, to fakt. To wynika raczej z konstrukcji dramatów, główna postać musi być jakaś. One wszystkie czegoś chcą, mają wzloty i upadki i są intensywne.

Może te wielkie idee są typowe dla młodości? Dążenie do czegoś tak nieustępliwiei za wszelką cenę.

- To też się łączy z tym sercem, które jednak jest potrzebne do pracy. Rzeczywiście dostaję takie postaci, które tym sercem walczą, ale być może mają problem z równowagą między sercem a rozumem.

Ty znajdujesz tę równowagę?

- Staram się. Gdybyś mnie teraz zapytała o wymarzoną rolę, to dla mnie naprawdę jest najważniejsze, żeby mieć żonę, dzieci i nie zwariować. Być szczęśliwym i żeby moje dzieci były zdrowe i szczęśliwe. Nie myślę o tym, co zagram. Co będzie, to będzie. Inna rola jest tą najważniejszą i dążenie do niej jest najsilniejsze.

To trochę kontrastuje z osiąganiem sukcesów zawodowych, ono zawsze wymaga pewnych kompromisów.

- Nie chciałbym tego nazywać sukcesami. Nigdzie nie wyjechałem jeszcze z tymi spektaklami, nie dostałem żadnej nagrody ogólnopolskiej. Fajnie, że ktoś mnie obsadza, ale na razie nic z tego nie wynika. Dostaję kolejną szansę, reżyser po premierze mówi, ze było super. Ja też wiem, że było super, są widzowie, jest uśmiech, ale dalej nic nie ma. I nie wiem, czy będzie... Na razie to takie małe, osobiste sukcesy. Mogę powiedzieć, że swój własny, prywatny sukces osiągnąłem.

Cudzego jeszcze nie, bo ciągle dostaję pytania "A kiedy, Dawidku, będziesz w TVN--ie w <

Kto o to pyta?

- Często rodzina. I to wbija mi sztylet w serce. Nie rozumieją, że dla mnie najważniejsze jest to, co dzieje się tutaj.

A jak oni przyjęli wiadomość, że wybrałeś aktorstwo?

- Studiowałem dziennikarstwo przez rok, potem przez rok pedagogikę. Po roku dziennikarstwa dostałem się tutaj do studium aktorskiego, pedagogikę rzuciłem, bo stwierdziłem, że w studium niesamowicie się rozwijam. Teraz, kiedy skończyłem studium, to jednak stwierdzam, że muszę skończyć studia wyższe, bo nie wiadomo, co się będzie działo. Rodzina mnie raczej wspierała w tym aktorstwie. Może nie była to jakaś stuprocentowa wiara, że będzie fajnie, ale wiedziałem, że trochę we mnie jednak wierzą, bo dawali mi pieniądze na egzaminy. Po maturze nie miałem oszczędności. Nie mieli obiekcji, nie postawili mnie pod ścianą. Tata jest marynarzem, mama ekonomistką. W mojej rodzinie nikt nie wyszedłby na scenę, prędzej by się zapadł pod ziemię. Chociaż babcia, jak na nią patrzę, mogłaby być aktorką. Ma 86 lat.

20 maja w Teatrze Jaracza zobaczymy premierę "Zbrodni i kary". Tutaj z kolei wcielasz się w rolę Raskolnikowa. Na stronie teatru napisano, że nie tylko Raskolnikow jest studentem, ale też ty jesteś studentem, że to może nie przypadek.

- Dostojewski wyjaśnia, czemu Raskolnikow zabił. Bardzo upraszczając, zabił, bo nie miał za co żyć. I jest, jaki jest. On wierzy, że może więcej, że ma prawo, dywaguje w kółko. Motyw zbrodni jest dla mnie jednak tak kosmiczny, że mimo tego całego opisu, całej psychologii, trudno mi pojąć, dlaczego Raskolnikow zabił. Na pewno trudniej jest to zagrać, ale stan, w jakim znajduje się Raskolnikow, nie jest naj-istotniejszy. Chodzi o relacje między bohaterami.

Ale w "Zbrodni i karze" w reż. Janusza Kijowskiego Raskolnikow spotyka tylko trzech bohaterów na scenie.

- I bardzo wiele z nimi rozmawia, każda z tych postaci coś z nim robi, coś w nim zmienia.

To kolejna pierwszoplanowa rola w twoim dorobku. Co planujesz dalej?

- Rozmyślam nad tysiącami spraw. Pewnie też o tym, jak sięgać po jeszcze więcej. Mógłbym zagrać w filmie albo gdzieś gościnnie u kogoś w teatrze.

U kogo?

- W filmie bardzo chętnie u Szumowskiej. W teatrze u jakiegoś młodego reżysera, który obsadzi mnie idealnie. Marzę, żeby trafić na taką rolę, która leżałaby mi jak rękawiczka.

Masz w głowie taką postać?

- Nie siedzę i nie myślę o takich rzeczach. To marzenie ściętej głowy. Nie marzyłem o żadnej z ról, które zagrałem, a potem okazywały się piękne. Liczę, że spotkanie z kolejną rzeczą w filmie czy teatrze też będzie piękne. Bardziej myślę o miejscach, o deskach Teatru Narodowego, o tym, żeby stanąć tam, coś mądrego powiedzieć. To coś pięknego mieć na plecach ten oddech wielkich aktorów, którzy tam chodzą lub chodzili. Chciałbym poczuć tę odpowiedzialność na sobie. Myślę o tych miejscach i o tym, co by się we mnie działo, o swoim rozwoju. W każdej z ról staram się zrobić krok do przodu. Jeżeli nie będę maksymalnie skoncentrowany, to to będzie dzień stracony. Przede wszystkim dla publiczności, ale też dla mnie. Zawsze zastanawiam się, co jeszcze mogłem zrobić, może powinienem dłużej popatrzeć, a może zrobić dłuższą pauzę?

Tak się zadręczasz po spektaklu?

- Cały czas. Myślę o szeroko rozumianej technice, która pozwoliłaby uwolnić to, co jest we mnie. Myślę o doświadczeniu, ale też o doświadczaniu. Bo bardzo chciałbym jeszcze więcej doświadczać, wyjeżdżać, poznawać, zagrać w teatrze takim a takim, czerpać z tego garściami. I jak najwięcej mieć dla siebie, żeby się stawać coraz lepszym. Bycie najlepszym jest nieosiągalne, ale chodzi o samo dążenie, o świadomość, że potrafię, że się uda, że jestem dobry. Ten punkt znajduje się hen daleko, a jak będę do niego szedł, będzie się oddalał. Scio me nihil scire.

**

Ur. w 1990, absolwent Policealnego Studium Aktorskiego im. Aleksandra Sewruka. Od 2015 aktor w zespole Teatru im. Stefana Jaracza w Olsztynie. Zagrał tu m.in. Konrada w "Wyzwoleniu", Artura w "Tangu", Mozarta w "Amadeuszu" Petera Shaffera. Nagrodzony stypendium im. Andrzeja Starkiewicza i tytułem Aktorskiego Odkrycia Roku. Student II roku logopedii.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji