Artykuły

Piotr Skrzynecki, krakowianin z wyboru - zmarł 20 lat temu

Dzisiaj mija 20 lat od przedwczesnej śmierci (miał raptem 66 lat) Piotra Skrzyneckiego, o czym przypomną jego przyjaciele, w tym oczywiście Piwnica pod Baranami. Piotra od dwudziestu lat nie ma. Jego dzieło - kabaret Piwnica pod Baranami - to wciąż realny, trwający byt. Bo on wierzył, że geniusz tego miejsca przetrwa...

Piotr Skrzynecki nie był krakowianinem; urodzony w Warszawie, pod Wawel przyjechał, rozpoczynając studia, w roku 1951. Ale kilka dekad wystarczyło, by wpisał się w dzieje miasta tak, że trudno je sobie wyrazić bez tej szczególnej postaci.

Nie umiał żyć bez Krakowa. Bez swego kabaretu. Na początku lat 60. pracował w Paryżu jako naganiacz w magazynie z gadżetami dla magików. "Gdybym został, pewnie dziś byłbym gwiazdą magii". Popracował dwa-trzy miesiące, aż któregoś dnia upił się i przyjechał do Krakowa. Był też w Paryżu, gdy nastał stan wojenny; w styczniu już pojawił się w Krakowie. "A co ja bym robił bez Piwnicy, bez tych programów".

Gdy w 1994 r. otrzymał tytuł Honorowego Obywatela Miasta Krakowa, podczas uroczystego koncertu w Teatrze im. Słowackiego - z takimi gośćmi jak Czesław Miłosz i Jerzy Turowicz - Marek Rostworowski w imieniu radnych mówił: "Piotr Skrzynecki, krakowianin z wyboru, w czasie wielkiej opresji stworzył tu miejsce, gdzie niby żartem, lecz całkiem serio, nie wpół, ale bez kompromisów, publicznie broniono wartości i przeciwstawiano się przemocy i kłamstwu; miejsce, w którym była i jest kultywowana autentyczna polska kultura".

"Kim ja jestem w Piwnicy? Kiedyś wymyśliłem, że kimś w rodzaju inspicjenta, bo latam za wykonawcami po kątach i wypycham na scenę" - mówił mi Piotr przed swymi 56. urodzinami.

Czyż byłaby Piwnica zjawiskiem, jakim się stała, bez Piotra? Odpowiedź może być tylko jedna. Był jej konferansjerem, autorytetem dla artystów, był wyznacznikiem smaku, z którego zdaniem liczyli się też wybitni twórcy spoza kabaretu.

I był ulubieńcem publiczności. I ludzi w ogóle. Salonów i zwyczajnych obwiesiów. A zarazem jak wielu wielkich twórców był nieśmiały. I bardzo samotny.

Piotra od 20 lat nie ma. Jego dzieło pozostało. W setkach anegdot, i jako realny, wciąż trwający byt. Choć oczywiście inny. Bo bez Piotra. Ale w zgodzie z jego wiarą, że geniusz tego miejsca przetrwa

I też dziś o godz. 20.30 Piwnica zaprasza na niebiletowany wieczór poświęcony Piotrowi; będą głównie poświęcone mu piosenki... I niespodzianka od Jana Kantego Pawluśkiewicza.

A o godz. 17 na płycie grobu Piotra Skrzyneckiego w Alei Zasłużonych cmentarza Rakowickiego zostanie przymocowana kopia przyznawanego przez Stowarzyszenie Sieć Solidarności Medalu "Dziękujemy za wolność", który ów piwniczny mag otrzymał pośmiertnie w roku 2016. A o godz. 18.30 w bazylice Mariackiej, podobnie jak w dniu pogrzebu Piotra, odprawiona zostanie w jego intencji msza św., w czasie której rozlegną się piwniczny hymn "Dezyderata" oraz śpiewany przez Olę Maurer wiersz Tuwima "Chrystusie", z muzyką ks. Wiktora Sopory.

A już o godz. 13 - w usytuowanym tuż obok Piwnicy pod Baranami barze Vis--vis, gdzie stoi ufundowany przez Zbigniewa Preisnera pomnik Piotra S., stałego bywalca tego baru - zabrzmi na żywo piosenka "Konwalie, bzy albo pet", napisana wkrótce po jego odejściu przez Jana Nowickiego i Jana Kantego Pawluśkiewicza i przez nich nagrana wraz z Elżbietą Towarnicką i Grzegorzem Turnauem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji