Artykuły

Próba nawiązania do źródeł teatru

"Król Lear" w reż. Andreia Konchalovsky'ego w Teatrze na Woli w Warszawie. Pisze Anna Sobańska-Markowska w portalu TVP.

"Król Lear" z Danielem Olbrychskim w roli tytułowej został przygotowany z okazji 60. urodzin aktora. Krytycy spierają się o inscenizację, gdy tymczasem widzowie pielgrzymują do Teatru na Woli, by obejrzeć przedstawienie.

Pomysł uczczenia specjalną premierą jubileuszu Olbrychskiego wyszedł od Janusza Pietkiewicza z Urzędu m.st. Warszawy. Sam artysta wybrał na swój benefis wielki dramat Szekspirowski, wskazał jako reżysera Andreia Konchalovsky'ego i drogą castingu dobrał obsadę.

Jak przy wydarzeniu towarzyskim powstał szum medialny, pożądany zresztą ze względów marketingowych. Przed premierą nagłaśniano zwłaszcza fakt, że partnerów szukał Olbrychski wśród młodszych kolegów, znanych głównie z seriali telewizyjnych. Można było jednak odnieść wrażenie, że w ten sposób z góry deprecjonowano ich jako wykonawców i powątpiewano w sukces przedsięwzięcia.

Rzeczywiście, nie ma w tym "Królu Learze" nazwisk dorównujących rangą i sławą jubilatowi. Pod względem popularności wyjątkiem jest może Cezary Pazura - tutaj w roli królewskiego Błazna. Tymczasem aktorzy rzetelnie, stosownie do wieku, talentu i doświadczenia odtwarzają poszczególne postaci. Porównywanie ich ról w Szekspirze z serialowymi wydaje się pozbawione sensu. Na przykład Pazura, kojarzony zazwyczaj j z "13 posterunkiem" swobodnie burzy swą grą u Konchalovsky'ego idiotyczny wizerunek z sitcomu. Dokonuje tej trudnej sztuki już w pierwszej scenie, dzięki czemu publiczność zapomina - można przypuszczać - o telewizji, estradzie, kabarecie.

A Konchalovsky od początku spektaklu unaocznia nam, że oto znaleźliśmy się w teatrze z całą jego maszynerią. Na proscenium oglądamy bowiem grających na żywo instrumentalistów. Muzycy mają do dyspozycji m.in. tzw. maszynę wiatru (drewniana tuba z piaskiem) oraz blachę do imitowania burzowych gromów, obie rodem z teatralnego lamusa.

Scena jest prawie pusta, uproszczoną dekorację tworzą płaszczyzny surowych desek, piach na podłodze i ogrywana w różnych scenach kurtyna. Umowne są też kostiumy - z dawnych wieków, nie z określonej epoki, zresztą ani ładne, ani brzydkie. Dominująca w całości kolorystyka sepii przełamywana jest w widowisku czerwienią - czapki błazeńskiej, monarszego płaszcza, krwi.

Nic nie zapowiada ultranowoczesności inscenizacyjnej, a widzowie mogą skupić się przede wszystkim na opowiadanej anegdocie. Konchalovsky nie "poprawia" autora, nie ingeruje w akcję. Przedstawia historię władcy, który postanowił rozdzielić królestwo pomiędzy trzy córki: Gonerylę (Beata Fudalej), Reginę (Maria Seweryn) i ukochaną Kordelię (Agnieszka Grochowska/Magdalena Schejbal). Wielkość schedy uzależnia jednak od deklaracji każdej z nich o rozmiarze miłości do ojca. Lear popełnia w ten sposób dwa kardynalne błędy. Po pierwsze osłabia moc swego państwa z własnej woli rozbijając je. Po drugie: uruchamia fatalny w skutkach mechanizm rywalizacji zakłamanych i chciwych córek, starszej i średniej, a wydziedziczeniem karze najmłodszą, Kordelię, jedyną, która naprawdę go kocha, ale szczerze mówi mu, co myśli. Ciężki los spotyka w końcu ze strony obdarowanych i nierozważnego władcę, bo ani Goneryla, ani Regana nie chcą trzymać na swych dworach starego ojca.

Reżyser z pokorą odniósł się więc do tekstu tragedii, niewiele go określając. Słowo Szekspirowskie w spolszczeniu Jerzego S. Sito wybrzmiewa bez przeszkód również dzięki staraniu i fachowości aktorów. Choć zbyt często odtwórcy poszczególnych ról nie wychodzą poza techniczną poprawność, co ma konsekwencje w budowaniu scenicznych postaci. Być może jednak winą za to trzeba by obciążyć raczej Konchalovsky'ego..

Takie ograniczenie nie dotyczy w zasadzie pracy kilkorga artystów, przede wszystkim jubilata, Daniela Olbrychskiego ani Cezarego Pazury czy Beaty Fudalej, którzy stworzyli przekonujące portrety bohaterów.

Próba nawiązania do źródeł teatru i dobrze pojęta, choć ryzykowna miejscami akademickość "Króla Leara" oraz przypomnienie pytań o naturę ludzką, stawianych przez wielkiego mistrza ze Stratfordu - to niewątpliwa zasługa trupy skrzykniętej na artystyczne urodziny Daniela Olbrychskiego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji