Artykuły

Prezes jest jak król Lear

- Niektórzy traktują nasz serial jak film dokumentalny z Nowogrodzkiej czy zapis tego, co dzieje się za kulisami polityki - mówi Robert Górski, twórca "Ucha prezesa", w rozmowie z Mariuszem Cieślikiem w tygodniku Wprost.

Co cię najbardziej zaskoczyło, jeśli chodzi o odbiór "Ucha prezesa"? - Jego skala. Dla mnie to był po prostu pomysł na zdyskontowanie sukcesu parodii posiedzeń rządu, w których grałem Tuska. Tamto było robione inaczej, bo w sposób estradowy, tu wykorzystujemy techniki filmowe. Realizuje to świetny reżyser Tadeusz Śliwa, więc może to jakość tej produkcji przyciąga ludzi przed komputery. Ale nigdy się nie spodziewałem, że będę cytowany w Sejmie czy na rządowych konferencjach prasowych. Nawet teraz, w czasie debaty nad wotum nieufności, Sławomir Neumann parodiował premier Szydło, cytując jej słowa z "Ucha prezesa". Ba, widziałem zdjęcie demonstracji z cytatem z tego właśnie dialogu. Rzadko oglądam telewizje informacyjne, ale ostatnio włączyłem TVN24. Z dwóch programów politycznych, które obejrzałem, jeden został spuentowany sytuacją z "Ucha...", a w drugim pojawił się jakiś cytat.

Paweł Kowal twierdzi, że twój serial ma wpływ na nastroje polityczne.

- Tekst Kowala kończy się konkluzją, że "Ucho" będzie miało wpływ, ale nie wiadomo jaki. Powiedzmy sobie jasno, to jest tylko serial, który pokazywany jest w pewnej sytuacji. "Ucho..." być może ma wpływ na atmosferę, ale nie wierzę, że może obalić rząd albo wpłynąć na zmianę nastrojów społecznych. Zresztą docierają do mnie tak skrajnie różne opinie, że sam się czuję zdezorientowany, jaki jest odbiór tego serialu. Ale przecież nie jest to bezpardonowy atak na rząd, choć są tacy, którzy tak to odbierają. Inni z kolei twierdzą, że ocieplam wizerunek PiS.

To są dwie najpopularniejsze interpretacje, które wzajemnie się wykluczają.

- Są też wersje pośrednie. Że na przykład na krótką metę ociepla, ale w dłuższej perspektywie podmywa fundamenty rządu. Że prezes wypada dobrze, a cała reszta to banda gamoni. Przy okazji mogę powiedzieć, że kiedy ten wywiad się ukaże, w sieci będzie dostępny odcinek o opozycji. Dodam, że oni wcale nie wypadają lepiej niż rządzący. Swoją drogą wśród widzów są i tacy, którzy twierdzą, że najgorzej traktuję prezydenta.

On też jako jedyny z irytacją zareagował na pytanie o "Ucho prezesa". Pozostałym politykom PiS się podobało. Reakcje były zaskakująco zgodne, od Macierewicza przez premier Szydło i ministra Błaszczaka po prezesa Kaczyńskiego.

Prawda, że to trochę podejrzane?

- Wygląda, jakby się umówili i zrobili naradę w stylu tej z "Ucha". Nieźle to sobie wymyślili. A wracając do prezydenta, to może i jest mało przebojowy, ale nie jest kanalią. Mnie się wydaje najporządniejszy ze wszystkich bohaterów. W związku z tym są tacy, którzy mi zarzucają, że przedstawiam go za dobrze. Ktoś, kto go nie lubił, teraz zaczyna mu współczuć.

A ty, jaki chciałbyś "Uchem..." osiągnąć efekt? Kogo zamierzałeś obalić?

- Jeśli trzeba coś obalić, to pytam o pojemność. Nie chciałem ani nikogo zamordować, ani ocieplać. Moim celem było, żeby ludzie się bawili, i to osiągnąłem. Czytam komentarze, widzę ilość wyświetleń, spotykają mnie same miłe rzeczy na ulicy. Owszem, są i tacy, co piszą w sieci, że to nuda i wiadomo czyja inspiracja, że jestem psem spuszczonym z łańcucha, co ma podgryzać rząd, ale to mniejszość.

Teraz to pewnie każdy taksówkarz ci podpowiada, jakie wątki wprowadzić.

- Ostatnio taksówkarz mnie rozpoznał i mówi: "Niech pan dowali tym pedałom". Zacząłem się zastanawiać, o kogo mu chodzi, więc pytam: "Którym pedałom?", "No, jak to którym", "Dla każdego tak zwanym pedałem jest kto inny, więc nie wiem, jak pan na to spogląda, rozumiem, że chodzi o PO". A on, żeby "pedałom z PiS" bardziej dowalić. Czyli za delikatnie krytykuję. Swoją drogą, u taksówkarzy widzę przechył sympatii w stronę anty-PiS, Rafał Ziemkiewicz też na to zwrócił uwagę.

"Ucho prezesa" jest na tyle blisko rzeczywistości, że ludziom się chyba wydaje, że PiS naprawdę taki jest.

- Niektórzy traktują to jak film dokumentalny z Nowogrodzkiej czy nawet zapis tego, co dzieje się za kulisami polityki. Może to z powodu jakości tej produkcji.

I aktorów, którzy doskonale parodiują pierwowzory. Poczynając od prezesa. Kiedy grałeś Tuska, nie widziałem go w tobie, ale teraz uważam, że trochę upodobniłeś się do Jarosława Kaczyńskiego.

- W parodii chodzi o to właśnie, że ktoś niepodobny do pierwowzoru przez gestykulację czy intonację się do niego upodabnia. Na posiedzeniach rządu nie było miejsca na interakcje, wszystko się działo na oczach publiczności, więc celem był dobry żart. A do kamery gra się inaczej, lepiej widać twarze. Liczą się drobne gesty, mimika, tiki. Sama przestrzeń to wymusza, bo siedzę w prawdziwym fotelu w gabinecie, który spełnia powszechne wyobrażenie, jak powinno wyglądać miejsce pracy najważniejszej osoby w kraju. Książki, popiersia, skórzane fotele, ciemne regały. Powaga państwa wymaga takiego entourage'u. Ale nie chcę, żeby wyszło na to, że to tylko ja. Mam fantastycznych aktorów. Przeczytałem na ich temat bardzo ciekawą opinię, że mianowicie nie sposób zrozumieć, jak to możliwe, że ci sami ludzie grają w "Na Wspólnej" i w "Uchu prezesa".

Tam nie mają co grać. A jeśli chodzi o parodie, to świetny był Wojciech Kalarus jako Macierewicz. On jako jedyny powrócił.

- Inni też będą wracać. Wydaje mi się, że aktorzy się bawią tym wyzwaniem: trzeba odkryć, co buduje postać, nie zawsze chodzi o wąsy czy krzaczaste brwi. Czasem wystarczy wyraz troski na twarzy.

Mówisz o Sebastianie Konradzie w roli wicepremiera Morawieckiego?

- O nim też. Podobnie było z Agnieszką Pilaszewską w roli pani premier czy Pawłem Tucholskim jako ojcem Rydzykiem. No i oczywiście z Mikołajem Cieślakiem w roli zausznika prezesa. Wszystkich nie dam rady wymienić, ale wszyscy grali na 100 proc. Teraz pojawi się Paweł Kukiz, czyli Wojciech Mecwaldowski, który ma w sobie nadmiar energii i rodzaj zniecierpliwienia, że wszystko dzieje się za wolno. A może to on jest za szybki na tok wydarzeń. To państwo już powinno się naprawić, tymczasem ono stawia opór.

Co dalej z "Uchem"?

- Za tydzień pojawi się ostatni odcinek dostępny na YouTubie, a potem dwa tylko dla abonentów Showmaxa i przerwa. Mam nadzieję, że w tym czasie dojdzie do rekonstrukcji rządu, bo jesienią pokażemy drugi sezon. Dobrze, żeby pojawili się jacyś nowi bohaterowie, bo pierwsza radość z obejrzenia parodii ojca Rydzyka czy Macierewicza już minęła. Teraz trzeba się będzie bronić samą historią, a nie postaciami.

A jeśli rekonstrukcji nie będzie, to jaką historię opowiesz?

- Co jakiś czas wraca temat następcy prezesa, bo jednak jest to już starszy pan.

70 lat to dla polityka wiek średni.

- No tak, ale dociekania na temat następcy trwają nieustannie i spokojnie można temu poświęcić odcinek.

Odcinek? Co najmniej 15 odcinków. Zwłaszcza że to byłyby fikcyjne poszukiwania, bo prezes Kaczyński w ogóle nie przyjmuje do wiadomości, że następca jest potrzebny.

- To prawda, to taki trochę król Lear, stary władca, który widzi, że po jego odejściu wszystko może się zawalić. Zresztą przekonanie o tym, że po wycofaniu się Kaczyńskiego nastąpi upadek prawicy, jest powszechne. Może to zresztą taka samospełniająca się przepowiednia. Jak zabrakło Piłsudskiego, to też się okazało, że nie ma kto go zastąpić.

To by była smutna puenta.

- Ale może się przecież okazać, że prezydent się wyemancypuje. Poza tym jeszcze parę postaci się nie pojawiło w naszym serialu. Choćby minister kultury - koniecznie w tablecie. Ziobro, Jarosław Gowin się dopominał o jakąś scenę, no i jest nowa przewodnicząca Trybunału Konstytucyjnego.

Ale ona jest jeszcze mało rozpoznawalna, za to gdyby Andrzej Rzepliński się pojawił, to byłoby ciekawe, przecież z prezesem znają się ze studiów i wojska. Ale to jest mało prawdopodobne.

- To nie dokument, więc wszystko jest możliwe.

***

Robert Górski (Jarosław Kaczyński)

Fizyczne niepodobieństwo do prawdziwego prezesa Górski rekompensuje oszczędną grą, która bardzo zbliża go do Kaczyńskiego (ach, te kłapania szczęką!). Jest to tym bardziej godne pochwały, że nasz redakcyjny kolega - którego możecie państwo co tydzień czytać w rubryce "Zdarzyło się jutro" - nie jest zawodowym aktorem. Niektórzy mieli do niego pretensje, że w "Uchu prezesa" zbyt ocieplił wizerunek szefa PiS, który przy swoich akolitach wydaje się oazą spokoju i rozsądku. Górski znany jest przede wszystkim jako lider i autor większości tekstów Kabaretu Moralnego Niepokoju. Jednak lista projektów kabaretowych, w których był scenarzystą, aktorem, prezenterem czy choćby tylko komentatorem, jest znacznie dłuższa: "Tygodnik Moralnego Niepokoju", Mazurska Noc Kabaretowa, "Maraton uśmiechu", "Kabaretowy Klub Dwójki", "Dzięki Bogu już weekend", "Latający Klub Dwójki", "Kabaret na żywo".

***

Anna Smołowik (Agata Duda)

Aktorka, która potrafi zagrać wszystko, co udowodniła w spektaklu "Kompleks Portnoya" w reżyserii Aleksandry Popławskiej, gdzie wcieliła się (udanie) w kilka ról, za co zresztą dostała Feliksa - najważniejszą warszawską nagrodę teatralną. Obecnie można ją oglądać na kilku stołecznych scenach: w Teatrze Studio w spektaklu Kuby Kowalskiego "Wichrowe wzgórza", za który również została nagrodzona, oraz w "Dogville" w Teatrze Syrena. Przez kilka lat była także związana z kabaretem Pożar w Burdelu, gdzie grała Anię z Polski. W "Uchu" musiała poskromić swoją ogromną żywiołowość, albowiem wcieliła się w rolę powściągliwej żony prezydenta.

***

Wojciech Kalarus (Antoni Macierewicz)

Wielu fanów "Ucha prezesa" twierdzi, że grający szefa MON Kalarus jest bardziej "macierewiczowski" niż sam Macierewicz. Nieco oślizgły w sposobie bycia, ma nad prezesem dziwną władzę objawiającą się a to tym, że nie musi jak inni antyszambrować pod jego drzwiami, a to dziwną poufałością w kontaktach z prezesem. Naturalna vis comica nie zawsze była znakiem firmowym Kalarusa. Jego dyplomem w krakowskiej szkole teatralnej było przedstawienie według "Płatonowa" Czechowa w reżyserii Krystiana Lupy, gdzie obok Kalarusa zadebiutowała m.in. Maja Ostaszewska. Potem jego teatralna kariera rozwijała się dwutorowo - z jednej strony role komediowe, z drugiej - praca w najważniejszych polskich teatrach (warszawskie Rozmaitości, krakowski Stary, gdański Wybrzeże) i u najważniejszych reżyserów ostatnich lat (Grzegorz Jarzyna, Michał Zadara, Jan Klata, Paweł Miśkiewicz). Związany ze stołecznym Teatrem Nowym.

***

Paweł Tucholski (o. Tadeusz Rydzyk)

Parodiowanie innych to dla Tucholskiego codzienność - jego znajomi publikują na portalach społecznościowych improwizowane przez niego na prywatnych spotkaniach scenki. Z parodii słynie i w rozmaite postacie życia publicznego Tucholski wciela się od lat również bardziej "oficjalnie". W stołecznym Teatrze Komedia zagrał Albina i Madame Zaza w "La Cage aux Folles", znanej z dużego ekranu jako "Klatka dla ptaków". Wiosną 2014 r. wystąpił w polsatowskim programie "Twoja twarz brzmi znajomo", gdzie co tydzień wcielał się z powodzeniem m.in w Luciano Pavarottiego, Eltona Johna, Czesława Niemena, ale także w... Alicję Majewską i Ewę Demarczyk. Jego pojawienie się w "Uchu prezesa" było tylko kwestią czasu.

***

Izabela Dąbrowska (Barbara Skrzypek)

Od kiedy pojawiło się "Ucho prezesa", publiczność ostatniego, niebędącego komedią filmu Wajdy "Powidoki" wybucha śmiechem zawsze w tym samym momencie - gdy Dąbrowska jako sekretarka w Związku Plastyków mówi, że prezesa nie ma. Bo też w "Uchu" to główne zajęcie słynnej pani Basi - bronić dostępu do prezesa tym, których prezes nie chce widzieć. Choć i pani Basia potrafi czasem okazać trochę serca, np. wtedy, gdy pyta Misia (Bartłomiej Misiewicz), czy nie zrobić mu "kakałka". Obecnie Dąbrowską można zobaczyć m.in. w warszawskim Och-Teatrze. Jej rola Pani Dziekan w farsie "Prapremiera dreszczowca" potrafi rozbawić do łez. Wszystko przez to, że Dąbrowska, podobnie jak niegdyś Irena Kwiatkowska, nawet najśmieszniejsze sceny gra z kamienną twarzą, bez robienia min.

***

TadeuSZ Śliwa (1981) - nawet jeśli nie kojarzycie tego nazwiska, to z pewnością wiedzieliście niejedną produkcję Śliwy. Reżyser "Ucha prezesa" (na zdjęciu z telefonem) jest bowiem jednym z bardziej aktywnych reżyserów reklam. "Play" z Dawidem Podsiadło; bank BPH, w którym odsetki przybierają postać długouchego stworka; wedlowskie ptasie mleczko, którym w blasku świec delektuje się Lord Vader - to wszystko jego dzieła. Etiuda Śliwy o dwóch chłopcach leżących na oddziale onkologicznym "Wszystko według planu", której był zarówno reżyserem, jak i scenarzystą, zdobyła wiele nagród na festiwalach studenckich i kina niezależnego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji