Artykuły

Anna Smolar: co historia Henrietty Lacks może opowiedzieć o nas dziś w Polsce

Przedstawienie "Henrietta Lacks", które było wydarzeniem ubiegłorocznego festiwalu Przemiany, zobaczymy teraz w nowej wersji w Nowym Teatrze. Premiera w niedzielę 23 kwietnia.

- Wystawiając "Henriettę Lacks" w Centrum Nauki Kopernik, pracowaliśmy pod znakiem nauki, na oczach biologów. Premiera w Nowym stała się pretekstem do spojrzenia na ten temat z innej strony. Próbujemy dotrzeć do tego, co historia Henrietty Lacks może opowiedzieć o nas dziś w Polsce - mówi reżyserka Anna Smolar.

DOROTA WYŻYŃSKA: Spektakl "Henrietta Lacks" powstał na zamówienie festiwalu Przemiany w Centrum Nauki Kopernik, a temat wyszedł od kuratora. Nie znałaś wcześniej tej historii?

- Opowieść o tej kobiecie uderza w nas już w wymiarze ludzkim, kiedy widzimy ten paradoks: z jednej strony sukces medycyny i gigantyczny biznes, a z drugiej ludzki dramat. Ten paradoks boleśnie uwidacznia nierówne traktowanie pacjentów, a przede wszystkim to, jak bardzo postęp naukowy nie jest dobrem egalitarnym. Rzecz dzieje się w Ameryce lat 50. ubiegłego wieku. Od tamtego czasu wiele się zmieniło w kwestiach etycznych i w prawach człowieka względem swojego ciała, a jednak pytania, które powstają w kontekście opowieści o komórkach HeLa, są wciąż aktualne. Czy postęp wypiera pamięć? Czy perspektywa moralna ma w ogóle rację bytu w kontekście badań naukowych? Czy jako społeczeństwo wspieramy naukowców czy się boimy ich działań? Jaki jest na przykład nasz stosunek do czegoś, co dzisiaj przecież jest rutynowym pobieraniem materiału genetycznego? Prawo autorskie nie działa w stosunku do ciała, nie dostajemy tantiem za komórki. Jest to delikatny temat, w którym pojawia się mnóstwo znaków zapytania dotyczących również przyszłości nauki. Proces powstawania spektaklu był specyficzny, przeprowadziliśmy wiele rozmów ze specjalistami z różnych dziedzin, którzy pozwolili nam spojrzeć na ten temat z różnych perspektyw.

Ale nie jest to spektakl naukowy, tylko fantazja...

- Tak, spotykają się na scenie postacie, które nie miały prawa się poznać w prawdziwym życiu, jak na przykład postać Henrietty Lacks i naukowca - genetyka, ojca słynnych komórek. George Otto Gey przez wiele lat próbował dotrzeć do tajemnicy tkwiącej w komórce ludzkiej, przeczuwając, że jest w niej klucz do zwalczania chorób. Próbował wyhodować komórki poza organizmem ludzkim. Nie udawało mu się aż do dnia, kiedy w szpitalu w Baltimore, w którym prowadził swoje laboratorium, dostał do rąk komórki podpisane skrótem HeLa.

Scenariusz powstawał na podstawie improwizacji z aktorami. Podobnie pracowałaś nad "Dybukiem" w Teatrze Polskim w Bydgoszczy.

- Tak, tym razem jesteśmy oficjalnie współautorami tekstu z Martą Malikowską, Maciejem Pestą, Sonią Roszczuk i Janem Sobolewskim. Rozpoczęliśmy próby, nie mając nic poza wielogodzinnymi rozmowami i lekturami za nami. Tekst powstał w wyniku improwizacji, każde słowo wypływa z myśli, którą wspólnie przeprowadziliśmy. Stosunek aktorów do słów wypowiadanych na scenie jest intymny. Myślę, że dzięki temu każdy z nas od początku do końca identyfikuje się ze spektaklem, obejmując go całościowo. Jest to żywa materia, która ewoluuje z dnia na dzień, powstają kolejne sceny, niektóre po chwili lądują do kosza, inne nie.

W Nowym nie zobaczymy dokładnie tego, co w Koperniku. Wciąż pracujecie nad spektaklem. Co zmieniliście?

- Przy okazji festiwalu skupiliśmy się na charakterze biograficznym, próbując opowiedzieć historię tej kobiety i jej rodziny. Premiera w Nowym Teatrze stała się pretekstem do spojrzenia na ten temat z nieco innej strony, oddalając się od biografii i anegdotycznego charakteru tej historii, a próbując bardziej dotrzeć do tego, co historia Henrietty Lacks może opowiedzieć o nas dziś w Polsce. Dołączył do nas Piotr Gruszczyński, dramaturg Nowego Teatru. Wystawiając "Henriettę Lacks" w Centrum Nauki Kopernik, pracowaliśmy pod znakiem nauki, na oczach biologów, którzy nam towarzyszyli, co nas skłaniało do uwidaczniania kwestii losu jednostki oraz problemów społecznych związanych z wielką karierą HeLi. Natomiast na deskach Nowego Teatru chcemy zwrócić uwagę widza na kwestię postępu, starając się przekroczyć stereotypowe myślenie o rozwoju nauki, oraz zobaczyć, jak postać Henrietty może się stać narzędziem w walce ideologicznej.

W swoich spektaklach lubisz mylić widza, burzyć iluzję.

- Pociąga mnie budowanie iluzji na scenie, zakładania masek, które po chwili są zdzierane. Mam poczucie, że teatr jest miejscem rodzaju paradoksu. Kiedy tracimy wiarę w fikcję, to dopiero wtedy może zostać ona użyta do czegoś, co jest docieraniem do głębszej treści. Tylko, żeby w tę fikcję uwierzyć, musimy przeprowadzić proces dystansowania się od niej, obśmiania jej. Interesuje mnie balansowanie na granicy dokumentalnej wypowiedzi i fantazji, badanie wiarygodności wypowiadanych słów przez określoną osobę. Wielu z nas dziś - mam wrażenie - pragnie opowieści non fiction. Dokument, reportaż, autobiograficzne eseje czy powieści, jak na przykład "Moja walka" Knausgarda - to dzieła, które pozwalają na poznawanie cudzych doświadczeń w niuansach.

Miałaś bardzo intensywne dwa sezony teatralne. Od "Dybuka", którego wystawiłaś w Bydgoszczy, nie przestajesz reżyserować. W Narodowym Starym Teatrze w Krakowie wróciłaś ostatnio do swojego ulubionego francuskiego autora Joëla Pommerata i wystawiłaś jego "Kopciuszka", bardzo dobrze przyjętego przez publiczność i krytykę. Na Warszawskich Spotkaniach Teatralnych oglądaliśmy właśnie twój spektakl z Kalisza. A jakie następne plany?

- Na jesieni rozpocznę pracę w Komunie//Warszawa, będzie to spektakl odnoszący się do postaci Henryka Krzeczkowskiego. Później spotkam się z zespołem Teatru Polskiego w Poznaniu u Macieja Nowaka, który bardzo wpłynął na moją drogę teatralną i moje myślenie o widzu. To właśnie Maciejowi zawdzięczam odkrycie twórczości francuskiego autora i reżysera Joëla Pommerata. Wiele lat temu dał mi do przeczytania jedną z jego sztuk. Pracuję też z kuratorką Agatą Siwiak nad projektem o nauczycielach. Premiera odbędzie się na festiwalu Bliscy Nieznajomi w 2018 roku w Poznaniu.

Wspomniałaś moje spektakle z Bydgoszczy i Kalisza. Fantastycznie mi się na tych scenach pracowało, poznałam aktorów odważnych, o szerokich horyzontach. Trudno mi się pogodzić z tym, że tak bezceremonialnie i szybko urzędnicy i władze lokalne demontują coś, co zostało przez lata pracy zbudowane; odwołują ludzi, którzy konsekwentnie i z pasją przeprowadzali swoją wizję, budowali teatr ambitny, spotykający się z dużym zainteresowaniem widzów, odnoszący spektakularne sukcesy. Jeśli nie spotkam już tych ludzi w tym samym miejscu, to liczę na to, że prędko przyjdzie nam pracować w innym.

***

PREMIERA W NOWYM TEATRZE

Koprodukcja: Nowy Teatr i Centrum Nauki Kopernik.

Premiera 23 kwietnia o godz. 19 w Nowym Teatrze (ul. Madalińskiego 10/16). Następne spektakle: 24 kwietnia o godz. 19 i 25 kwietnia o godz. 11. Bilety: 25-50 zł. Wejściówka - 20 zł.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji