Całkiem białe arcydzieło
Białe paski na białym tle. Taki obraz! Któż by przypuszczał, że coś tak ekscentrycznego lub może... banalnego, wystawi na próbę starą przyjaźń.
Sztuka Jasminy Rezy, francuskiej dramatopisarki, pokazana w grudziądzkim teatrze przyjęta została ciepło. Bez fanfar i owacji na stojąco, a właśnie ciepło. Scenografia skromna - tak życzyła sobie autorka. Ale sama sztuka istotnie warta wystawienia. W końcu nie bez przyczyny Jasmina Reza i jej dramat uhonorowano nagrodą Moliera dla najlepszego autora i dla najlepszego przedstawienia roku 1995 oraz dwiema prestiżowymi brytyjskimi nagrodami dla najlepszej komedii.
Bo "Sztuka" jest komedią. Śmiejemy się, gdy Serge (Edward Żentara), uznany lekarz dermatolog kupuje za olbrzymie pieniądze obraz całkowicie biały, o rozmiarach sto dwadzieścia na sto sześćdziesiąt centymetrów. A potem wyjaśnia przyjaciołom, że oto mają przed sobą arcydzieło, gdyż przy dziennym świetle widać wyraźnie, że biel wibruje. I właściwie wcale nie jest biała, tylko szara, żółta, ba, czerwona nawet! Druga rzecz, że mniej może śmieszyłby ów zakochany w białym obrazie Serge, gdyby nie Żentara, który robi wszystko, by publiczność pamiętała, że jest na komedii. Z jakim namaszczeniem wnosi dzieło do pokoju, jak je ogląda, jak szuka dla niego odpowiedniej ściany...
Ale śmieszy też Tomasz Piasecki, który gra porywczego, bezkompromisowego i wiecznie obrażonego Marca, a także Marian Jaskulski, którego lvan rzadko ma i wygłasza własne zdanie, częściej natomiast zdanie swojego psychoterapeuty. I tak na przykład, lvan dla świętego spokoju twierdzi, że obraz jest niezły, gdy tymczasem Marc oświadcza Serge'owi: "kupiłeś wielkie gówno".
Ot, i mamy małe studium zachowań z jednej strony, a dyskusję na temat sztuki przez wielkie "s" z drugiej. Czyli nie wszystko komedią, co w komedii. Kto choć raz nie zastanawiał się, gdzie przebiega granica między tym, co supernowatorskie, rewolucyjne, a tym, co odbiorcę nie mniej nie więcej, tylko nabija w butelkę? Podobno postmodernistyczny twórca ma prawo zakpić z odbiorcy swojego dzieła. Pół biedy, gdy odbiorca widzi kpinę i śmieje się razem z artystą. Ale jeśli na absolutnie białym obrazie widzi wibrujące czerwienie? A zatem, kto lubi w teatrze dużo dobrej zabawy i do tego garść pytań, nie wyjdzie ze "Sztuki" kręcąc nosem.