Artykuły

Brawurowy finał Actus Humanus Resurrectio

Dziesięć znakomitych koncertów, programy współgrające z okresem liturgicznym, brawurowe interpretacje w wykonaniu gwiazd światowego formatu i polskich artystów oraz wysoka frekwencja to niewątpliwe atuty pierwszej, wielkanocnej odsłony Actus Humanus Resurrectio. W niedzielę, na zakończenie festiwalu, Accademia Bizantina pod dyr. Ottavia Dantonego wykonała (nomen omen) "La resurrezione" - włoskie oratorium Jerzego Fryderyka Haendla - pisze Ewa Palińska w portalu Trójmiasto.pl.

Haendlowskie La resurrezzione to jedno z najwybitniejszych arcydzieł, odwołujących się bezpośrednio do zmartwychwstania - istoty chrześcijaństwa. A że bez zmartwychwstania religia chrześcijańska pozbawiona byłaby sensu, Haendel nadał swojemu dziełu spektakularną oprawę.

Akcja, którą librecista Carlo Sigismondo Capeco osadził w wydarzeniach przekazanych głównie przez Ewangelię Mateusza i Jana, toczy się na dwóch płaszczyznach. Pierwsza ukazuje wydarzenia dziejące się na Ziemi od Wielkiego Piątku do Zmartwychwstania Pańskiego i dotyczy Marii Magdaleny, Marii Kleofasowej i Jana. Druga natomiast rozgrywa się w piekle i ukazuje walkę Anioła i Lucyfera.

Dzięki temu, że na ekranie znajdującym się za sceną wyświetlano polskie tłumaczenie, publiczność miała sposobność nie tylko delektować się walorami artystycznymi, ale i śledzić fabułę (podobnie było w przypadku Pasji, o której wspomnę za chwilę).

Już pierwsze dźwięki w wykonaniu Anioła (Roberta Mameli - sopran) pokazały, że w tej potyczce Lucyfer (Christian Senn - baryton) nie ma najmniejszych szans - włoska śpiewaczka zachwycała zarówno warunkami wokalnymi, temperamentem jak i niesamowitą ekspresją. Ziemia była od płaszczyzny piekielnej znacznie spokojniejsza - Maria Magdalena (Berit Solset - sopran) była urzekająco liryczna i nostalgiczna, Maria Kleofasowa (Delphine Galou - alt) wokalnie pozostawała nieco w tyle za scenicznymi partnerkami, ale nadrabiała to ekspresją, a Jan Ewangelista (Martin Vanberg - tenor) był tak subtelny i delikatny, jak został opisany w Biblii.

Brawurowa interpretacja Ottavia Dantonego, pełna mocnych akcentów, z jednej strony czarowała ekspresją i dynamizmem, z drugiej prezentowała całe piękno melodyczne lirycznych arii. Słuchaczom najwyraźniej przypadła do gustu, ponieważ wykonawcy zostali nagrodzeni gromkimi brawami zarówno po zakończeniu pierwszej, jak i drugiej części koncertu.

Publiczność, podobnie jak finał, wysoko oceniała każdy z festiwalowych koncertów. Choć w tym samym okresie odbywało się wiele innych imprez o charakterze pasyjnym, frekwencja dopisała - może nie zawsze była stuprocentowa, ale jednak wysoka. Cieszy również, że w programie festiwalu znalazły się prezentacje polskich artystów. Jeszcze kilka lat temu Filip Berkowicz, dyrektor Actus Humanus, twierdził, że w pierwszej lidze wykonawstwa historycznego reprezentację mamy bardzo skromną. Nurt ten jednak dynamicznie się rozwija i jak pokazały festiwalowe, popołudniowe recitale, polska ekipa rośnie w siłę.

Skoro była mowa o finale, warto wspomnieć również emocjonującą inaugurację, podczas której wysłuchaliśmy Pasji wg św. Mateusza Jana Sebastiana Bacha w interpretacji Rene Jacobsa [na zdjęciu].

- Bachowska Pasja nie jest operą, w której brylują soliści - to muzyka pisana ku chwale Boga - mówił Jacobs podczas spotkania z dziennikarzami, poprzedzającego koncert.

Słowa te stanowiły klucz do jego interpretacji, w której granica pomiędzy chórzystami a solistami została zatarta.

Maestro Jacobs podzielił RIAS Kammerchor i Akademie Für Alte Musik Berlin na dwa asymetryczne pod względem liczby członków zespoły. W ten sposób nawiązał do praktyki samego Bacha, który w lipskim kościele św. Tomasza wykonywał Pasję z udziałem dużych i małych organów, wokół których skupione były dwa różnej wielkości zespoły. Dyrygent zdecydował się również umieścić chóry przed orkiestrami, co przełożyło się na unikatową kolorystykę. RIAS Kammerchor był samowystarczalny - to z niego wywodzili się soliści, soliści włączali się również do wykonywania numerów chóralnych. Nawet partię przypisaną chórowi chłopięcemu z powodzeniem wykonało z balkonu czworo śpiewaków.

W interpretacji Rene Jacobsa kontemplacyjna Pasja wg św. Mateusza czarowała nie mniejszym dramatyzmem, niż Pasja wg św. Jana. Porywające tempa, kontrasty dynamiczne, zabawa barwą sprawiły, że bachowskiego arcydzieła słuchało się z wypiekami na twarzy od pierwszej do ostatniej nuty. Warto również nadmienić, że śpiewacy (w szczególności ewangelista Julian Prégardien) oprócz niebywałych umiejętności wokalnych, wykazali się niesamowitą kondycją. Pasje Bacha to dzieła wymagające, a jak zostało wspomniane, każdy z solistów włączał się również w wykonywanie partii chóralnych.

Nie ma cienia wątpliwości, że pierwszą wielkanocną edycję Actus Humanus Resurrectio można zaliczyć do udanych. Choć organizowanie takiej imprezy w okresie, kiedy w kalendarzu nie brakuje wydarzeń o charakterze pasyjnym, budziło moje obawy, to jednak frekwencja pokazała, że "zmieści się" jeszcze jeden festiwal. Moich obaw nie podzielali gdańscy włodarze, włączając się w organizację i udzielając hojnego wsparcia finansowego. A skoro miasto przeznacza przeszło milion złotych na imprezę elitarną i adresowaną głównie do turystów kulturalnych, to miejmy nadzieję, że równie hojnie będzie wspierało wydarzenia adresowane do mieszkańców i przez nich uwielbiane, jak np. festiwal Mozartiana i wiele innych.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji