Artykuły

Uśmiech nad smutną prawdą

"Zabić celebrytę" Radosława Paczochy w reż. Gabriela Gietzkiego w Teatrze im. Żeromskiego w Kielcach. Pisze Jakub Wątor w Gazecie Wyborczej - Kielce.

Dawno nie było w kieleckim teatrze tak lekkiego i zarazem udanego spektaklu jak "Zabić celebrytę".

I lekkiego nie oznacza, że to komedia. Najnowsza sztuka Teatru Żeromskiego jest podaną w wesołkowaty sposób smutną prawdą. O telewizji i w ogóle mediach, o celebrytach, ale także o samych widzach. Akcja spektaklu toczy się w studiu telewizyjnym, sala jest trzykrotnie pomniejszona i wszyscy przebywają na scenie. Publiczność teatralna gra rolę widzów w tym studiu i przez kilkanaście pierwszych minut wciągnięta jest w aktywne współtworzenie spektaklu.

Głównym bohaterem jest Jason Taverner - gwiazdor prowadzący własny talk-show (niemal jeden do jednego kopia "naszego" Kuby Wojewódzkiego), jest narzeczonym gwiazdki muzycznej i właśnie walczy o utrzymanie progu oglądalności ustalonego w kontrakcie z telewizją. W ciągłej walce o sławę, Taverner w końcu ląduje w szpitalu psychiatrycznym. Po opuszczeniu placówki musi zamienić się na życia z szarym, zwykłym człowiekiem. Również o sławę walczą u boku Tavernera: jego agent i narzeczona. Na swej drodze spotyka także pielęgniarkę i inną celebrytkę.

Widz wytrącony z równowagi

Fabuła - choć wydaje się banalna - uszyta jest w taki główny zwrot akcji, że widz teatralny zostaje całkowicie wytrącony z równowagi. I to mimo, że może ją śledzić zarówno patrząc na aktorów, jak i w wyświetlacze, które dają obraz z trzech kamer (dwóch bocznych i jednej na suficie). Całość dopina grana na żywo muzyka (ze śpiewem solo aktorów!).

Nie ma tu za dużo małych rólek, niemal wszystkie są równorzędne. W zasadzie każdy z aktorów zasługuje na kilka oddzielnych zdań. Głównego bohatera gra sam reżyser spektaklu - Gabriel Gietzky. Fizycznie świetnie pasuje do roli - jest przystojny i wygląda młodo jak na swoje 47 lat. Jednak samą grą nieco odstaje od reszty. Ale być może tylko dlatego, że... przez 15 ostatnich lat nie grał. Tu tymczasowo wrócił na scenę, bo Andrzej Plata, który miał grać główną rolę, złamał sobie nogę.

Przygotowania potoczyły się pechowo

Przygotowania w ogóle potoczyły się pechowo, bo również Dawid Żłobiński gra, choć miał nie grać. Do roli agenta wybrany był Łukasz Pruchniewicz, ale... nabawił się kontuzji kolana. Żłobiński dowiedział się, że będzie grał zaledwie na pięć dni przed premierą i to w momencie, gdy wciąż nieznany był ostateczny obraz spektaklu. Mimo to udało mu się świetnie wejść w swoją rolę. To wyjątkowa okazja w kieleckim teatrze, by móc porównać sobie dwie pary aktorskie w tym samym spektaklu. Z niecierpliwością czekam na powrót Pruchniewicza i Platy, by obejrzeć ten spektakl jeszcze raz.

Zwłaszcza że pozostała obsada pokazuje tu grę wysokiej próby. Dagna Dywicka jest narzeczoną głównego bohatera - głupiutką gwiazdką. Taką jak setki prawdziwych celebrytek, o których nie wiadomo, czym się zajmują poza piciem sojowej latte i pozowaniem na ściankach. Dywicka jest w swej roli jak najbardziej przekonująca. Ewelina Gronowska jako pielęgniarka pokazuje swoją najpiękniejszą twarz aktorską. Zuzanna Wierzbińska ma rolę najmniejszą, ale też nie odstaje poziomem od reszty.

Całość tworzy przyjemną opowieść o wszechobecnej medialnej i wokółmedialnej głupocie z patetyczną, ale poruszającą zmianą ciężaru opowieści (tym razem Gietzky świetny!). Warto się wybrać - wręcz dwa razy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji