Słuchając Czechowa
Był mistrzem dialogu. I chyba ta szczególna umiejętność zaprowadziła go do dramaturgii. Był mistrzem dialogu, lecz najpierw w biografii Antoniego Czechowa pojawiła się medycyna. Już jako lekarz prowadził wiele akcji sanitarnych. Sam chory na gruźlicę, z ogromną pasją traktował kwestie medycznej oświaty i higieny. Ale też jeszcze w czasie studiów podejmował próby literackie. Za swój debiut uznał humoreskę List do uczonego sąsiada (1880). Zresztą małym formom prozatorskim został wiemy (m.in. Kameleon, Śmierć urzędnika, Kapral Priszybiejew). W nich kształtuje się Czechowowski styl opisu. Ironia, nierzadko szyderstwo obok liryzmu. Rygor słowa, charakterystyka postaci, świadomie zawężona do głównego tematu, no i wspaniałe rozmowy. Z jednej strony bogate, ujawniające psychikę bohaterów, a równocześnie lapidarne, podporządkowane intrydze opowiadania. Można powiedzieć, że Czechow dochodzi do teatru, uparcie ćwicząc język prozatorski. Choć pierwszy dramat Płatonow (1881) nie zapowiadał sukcesów. Odrzucona przez Teatr Mały sztuka trafiła na scenę dopiero w 1956 roku (Festiwal Teatralny - Bordeaux). Jednak sprawy teatralne coraz bardziej pochłaniają Czechowa-lekarza oraz Czechowa-nowelistę. Pisze więc felietony (m.in. Jeszcze raz o Sarah Bernhardt, Hamlet na scenie Puszkinowskiej). Przerabia na miniatury dramatyczne własne opowiadania (m.in. Jubileusz stanowi przeróbkę Bezbronnej istoty). Sprzeciw wobec modnej poetyki melodramatu oraz fascynacja naturalizmem - to dwa ważne odniesienia, w kręgu których Czechow tworzy swoją wizję teatru. Co prawda do Francji twórca Mewy jedzie jesienią 1897 roku, ale z poglądami Zoli i fizjologa Claude Bernarda styka się wcześniej. Specyficzny typ obiektywizmu, który krytyka zarzucała "chłodnym" sztukom Czechowa, ma swój rodowód właśnie w tych lekturach. Natomiast dla praktyki teatralnej najważniejszą datą jest rok 1898 - założenie MCHAT-u. Co by powiedzieć o ograniczeniach metody Konstantego Stanisławskiego, Czechow w MCHA-cie znalazł właściwy klimat. Odchodząc (zmarł 15 lipca 1904 r.), zostawił nie tylko cenne dramaty, ale i określony model teatru. Model, który zresztą podlegał i podlega wciąż nowym interpretacjom. I tak - w 1935 r. na 75-lecie urodzin pisarza Wsiewołod Meyerhold zrealizował widowisko zatytułowane 33 omdlenia. Były to: Jubileusz, Niedźwiedź, Oświadczyny. Premiera wywołała szeroką dyskusję. Mówiono nawet o samowoli montażu. Zresztą spór w dużym stopniu dotyczył osoby reżysera, nad Meyerholdem, bowiem gromadziły się coraz ostrzejsze zarzuty. Wracając jednak do Czechowa, warto przytoczyć głos Igora Iljińskiego: "Każde z tych omdleń było inne. Każde miało własny, odrębny od pozostałych styl". Iljiński zwrócił uwagę, że pomysł przedstawienia wymagał jednej rzeczy: mianowicie perfekcyjnego aktorstwa. Maskarada, dowcip, zabawa słowem i sytuacja nie mogły ograniczać się do warsztatowych ekwilibrystyk. Meyerhold, idąc tropem Czechowa, skonstruował spektakl na miarę czystego komizmu. Pytanie: jak to pokazać, by nie przeciążyć humoru karykaturalną dosłownością. Zostaje problem szczególnego rodzaju perspektyw widowiska, którym wykonawcy winni się podporządkować.
O skali trudności mówi najnowsza inscenizacja Tadeusza Pawłowicza w Teatrze Dramatycznym. Spektakl określony przede wszystkim aktorską osobowością. Zbigniew Zapasiewicz (Tomow, Smirnow, Chrin) wprowadza zasadnicze tony żartu. Stąd charakterystyczne odmiany głosu, rozmaitość gestyki, a równocześnie elegancja formy. Wyrazisty rysunek trzech portretowanych. Śmieszny, chwilami wzruszający, chociaż bez farsowych ułatwień. Zapasiewicz nie ogranicza środków ekspresji, natomiast ściśle przestrzegał ich doboru. Kwestia czy ma partnerów. Powiedzmy, że nie zawsze. Ewa Żukowska, bardziej interesująca w prozie niż w prostym dowcipie sytuacyjnym. Andrzejowi Blumenfeldowi zostaje tylko komediowe tło, gdzie porusza się ze swobodą. Sztucznie i z niepotrzebną pretensją do filologicznego komentarza wypadają prolog i epilog. Scenografia Teresy Działak zabawnie przypomina Meyerholdowski pierwowzór (portret) a szkoda, że zbyt nieśmiało sama dotyka żartu. Natomiast w pełni służy poetyce komedii muzyka Jana Jangi-Tomaszewskiego. Kompozytorowi i wykonawcy w jednej osobie należą się więc szczególne brawa. Tak oto z propozycji pierwszoplanowego aktora i z muzycznej oprawy powstało przedstawienie "Czechowem mówione".