Artykuły

Rzeszów. Teatr muzyczny rodzi się w Rzeszowie?

- To historyczny dzień dla Filharmonii Podkarpackiej - mówi Marta Wierzbieniec, dyrektor Filharmonii Podkarpackiej. - Państwo polskie wzięło filharmonię na garnuszek - tłumaczy minister Piotr Gliński. A dzięki temu zaczyna się spełniać rzeszowski sen o teatrze muzycznym, kolejny krok w rozwoju miasta.

Sala kameralna Filharmonii Podkarpackiej zapełniła się po brzegi w słoneczne piątkowe przedpołudnie. Tym razem to 76 muzyków orkiestry symfonicznej FP na widowni owacją nagradzało to, co działo się na scenie. A tam - marszałek Władysław Ortyl, minister Piotr Gliński i wicemarszałek Bogdan Romaniuk podpisali umowę o współprowadzeniu Filharmonii Podkarpackiej przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

Skąd ta radość, dlaczego to takie ważne dla Filharmonii Podkarpackiej? Bo umowa oznacza stały dopływ dodatkowych pieniędzy - 1,5 mln zł rocznie, dokładanych do 6 mln zł, które daje rocznie na utrzymanie filharmonii marszałek województwa podkarpackiego.

Mocne argumenty i silne lobby potrzebne teatrowi muzycznemu

O finansowe wsparcie ministerstwa biło się wiele instytucji z całej Polski. Potrzebne były mocne argumenty i silne lobby, żeby znaleźć się w gronie 10 wybrańców. Minister Gliński nazwie w Rzeszowie to grono "ważnymi instytucjami kultury w Polsce, które zasługują na wsparcie". Argumentów ministerialnym urzędnikom dostarczyła sama Filharmonia Podkarpacka, przez lata budując swoją renomę wśród publiczności, ale przede wszystkim wśród artystów goszczących na koncertach. Jak podkreślał minister Gliński - podstawowym kryterium wyboru instytucji była jakość funkcjonowania, dorobek i poziom artystyczny. Prawdziwym asem w rękawie Filharmonii Podkarpackiej w tej rozgrywce okazał się pomysł poszerzenia repertuaru o spektakle muzyczne: operetkowe, operowe, musicalowe. Bo na Podkarpaciu nie było nigdy dotąd regularnie działającego teatru muzycznego!

Po co teatr muzyczny?

To tylko ogromne koszty, po co taki teatr? - marudzą niektórzy. Ale powinni zapytać o to kilka tysięcy osób, które przychodzą co roku na inaugurację Muzycznego Festiwalu w Łańcucie, gdzie pod gołym niebem rozbrzmiewa muzyka operowa i operetkowa. Widzowie przychodzą tłumnie nawet jeśli akurat leje jak z cebra. Można też zapytać te tłumy rzeszowian, które przychodzą na organizowane okazjonalnie spektakle muzyczne na rzeszowskim Rynku, w filharmonii albo w tutejszych teatrach. Jest ogromny głód widowisk wokalno-instrumentalnych, bo tego rodzaju spektakle wciąż odbywają się u nas incydentalnie, choć idea teatru muzycznego w Rzeszowie narodziła się ponad dekadę temu. W 2004 r. miasto zaczęło poważnie rozważać budowę siedziby dla nowej instytucji. Plan był wtedy taki, żeby postawić budynek dla teatru i zapraszać tam gotowe przedstawienia z innych teatrów z Polski. Mimo że prezydent Rzeszowa, Tadeusz Ferenc, był wtedy gorącym zwolennikiem tego pomysłu, nic z tego nie wyszło. Władze miasta ideę budowy teatru ostatecznie porzuciły i zajęły się innymi projektami, m.in. fontanną multimedialną.

Kwiatki i chodniki bez dziur to za mało

Dziś Rzeszów jest już w innym miejscu niż wtedy, bardzo dynamicznie się rozwija, potrzeby mieszkańców zmieniają się, zmienia się świadomość - wiemy, że poszerzanie oferty kulturalnej miasta podnosi jego prestiż, że inwestycje w kulturę mają realne przełożenie na rozwój gospodarczy miasta. Jeszcze do niedawna cieszyliśmy się z malowania kamienic, likwidowania dziur w chodnikach i sadzenia kwiatków, dziś już to nie wystarczy, teraz należy zabrać się za łatanie dziur na mapie kulturalnej Rzeszowa.

Filharmonia Podkarpacka nie jest instytucją miejską, jej organizatorem jest samorząd województwa podkarpackiego. Dyrektorka filharmonii, Marta Wierzbieniec, gotową wizję teatru muzycznego ma od dawna, ale dopiero teraz dodatkowy zastrzyk ministerialnych pieniędzy pozwoli zrealizować plany. O szczegółach na razie nie mówi, ale zdradza, że plan na pięć wieczorów jeszcze w tym sezonie jest gotowy i po Świętach Wielkanocnych przedstawi ofertę spektakli muzycznych, które odbywać się będą w soboty i niedziele. Bo piątki pozostaną zarezerwowane dla koncertów symfonicznych.

Wystarczy by rozwijać teatr muzyczny

Zamysł Marty Wierzbieniec opiera się na wykorzystaniu nowych technicznych możliwości sali koncertowej filharmonii, jakie zyskała po generalnym remoncie, przeprowadzonym dzięki środkom unijnym. Remont filharmonii trwał rok, zakończył się w 2010 r. Całkowita wartość tego projektu to ponad 40 mln zł, z czego Unia Europejska sfinansowała ponad 28 mln zł. Scena filharmonii została dostosowana do wystawiania spektakli muzycznych, ma możliwości utworzenia fosy orkiestrowej, czyli miejsca przeznaczonego dla orkiestry w zagłębieniu poniżej sceny, ma kurtynę i kulisy, które tworzą dwa odchylane skrzydła po bokach sceny.

To oczywiście nie są warunki idealne do wystawiania spektakli operowych, operetkowych czy musicalu, ale wystarczające. Od czegoś trzeba zacząć. A teatr muzyczny zacząć tworzyć w Rzeszowie z pewnością trzeba! Przecież podobnie zaczynała Filharmonia Podkarpacka, jako orkiestra bez własnej siedziby, tak zaczynał Uniwersytet Rzeszowski - z niewielką kadrą, ale z wielkim entuzjazmem. Po latach nikt nie ma wątpliwości, że warto było zaryzykować.

Bonus dla filharmonii

Kto wie, a może niedługo uda się wyprodukować pierwszy własny, rzeszowski spektakl muzyczny? Orkiestra Filharmonii Podkarpackiej to zespół muzyków, którzy z łatwością radzą sobie z każdym repertuarem, także operowym, operetkowym, musicalowym, spektakle to dla nich możliwość dodatkowego zarobku. Studenci-chórzyści Wydziału Muzyki UR, biorąc udział w przedstawieniach, mogliby dorobić, ale i zdobywać doświadczenie. W musicalach mogliby znaleźć zatrudnienie śpiewający aktorzy z rzeszowskich teatrów i studenci wokalistyki nowego kierunku jazzu i muzyki rozrywkowej na Wydziale Muzyki UR. Pozostałoby angażowanie solistów, reżyserów, scenografów i dyrygentów - to jednak nic nadzwyczajnego, tak samo filharmonia angażuje solistów i dyrygentów na cotygodniowe koncerty, a teatry zapraszają twórców spektakli, czasem angażują też gościnnie aktorów.

Minister Gliński podkreślił w Rzeszowie, że współprowadzenie filharmonii przez jego resort da dodatkowy bonus: większe możliwości pozyskiwania pieniędzy m.in. z programów europejskich. Kto wie, może za kilka, kilkanaście lat w Rzeszowie powstanie w pełni wyposażony teatr muzyczny z własnym zespołem? Jeśli tak się stanie, to jego historia zaczyna się właśnie teraz.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji