Artykuły

Prezent na Wielki Tydzień

Na Wyspie Kraków: Konkurs 31. Przeglądu Piosenki Aktorskiej stał na poziomie wstydliwym, zachwycił tylko koncert galowy z "...rewolucyjną!" Agaty Dudy-Gracz.

Tegoroczna wiosna przyszła punktualnie. Brawo, nareszcie coś w porę! Dość mamy przecież nieustannego tłumaczenia polskiego spóźnialstwa najprzeróżniejszymi "obiektywnymi okolicznościami".

We Wrocławiu, gdzie spędziłem ostatnie dziesięć dni- spóźnialstwo to widoczne jest jeszcze bardziej niż na Wyspie Kraków. Zwłaszcza stadion na piłkarskie mistrzostwa dźwiga się powoli. Gdzież mu tam do siedziska naszej Wisełki, co to wprost śmiga pod niebiosa! Na wrocławskich Maślicach wszystko ledwie rozgrzebane. Ale najprzystojniejszy z polskich prezydentów Rafał Dutkiewicz każdą przemowę zaczyna od gwarancji, że wrocławski stadion na czas będzie. Nawet wręczanie nagrody laureatce Przeglądu Piosenki Aktorskiej zaczął od tej deklaracji. Nie bez powodu okrzyknięto go więc największą gwiazdą tegorocznego konkursu.

We Wrocławiu - co zapewne stali czytelnicy "Gazety" wiedzą - byłem właśnie z okazji 31. Przeglądu Piosenki Aktorskiej. Wspominałem o tym przed tygodniem, nieco kręcąc nosem na obecną formułę tego wielkiego festiwalu. Ale dopiero teraz mogę ocenić PPA w pełni. Po 38 imprezach, oficjalnie wymienionych w programie, po niezliczonych oficjalnych i nieoficjalnych konferencjach, po zażartych dyskusjach "w środowisku". PPA nadal ogniskuj e uwagę i budzi emocje. Mimo oczywistej i bardzo wyrazistej zmiany swej formuły.

Dotychczasowy, trwający ponad 30 lat PPA przeszedł do historii. Nieodwracalnie. Przede wszystkim dlatego, że przestał już służyć polskiej scenie muzyczno-teatralnej. Przez znaczną część swej historii PPA robił to dobrze. Wydłubywał z polskiej codzienności to, co wyrastało ponad miarę, pokazywał, konfrontował. Ale najważniejsze było to, że wzbogacał tę sferę twórczości w nowe postaci. Konkurs wrocławski był jednym z najciekawszych dopływów "nowych twarzy" - tak dla krajowych scen, jaki estrad. Aktywizował środowiska adeptów i młodych profesjonalistów, promował najzdolniejszych...

Dzisiejszy PPA nie ma tego waloru. Najsłabszą jego cząstką jest właśnie konkurs. Tegoroczny stał na poziomie doprawdy wstydliwym. W finale jedna pani, bardzo ładna- epatowała sprawnym zdejmowaniem majtek. Inna miała problemy z polską wymową, jeszcze inna rozśmieszała manierami scenicznymi rodem ze starego "Artosu". Właściwie jedynie zwyciężczyni, Zvezdanie Novakovic ze Słowenii, można przyznać tytuł artystki. Tyle że ta sprawna wokalistka powinna raczej stanąć do rywalizacji z paniami Zubel lub Szwajgier, nie z piosenkarzami. Brakło po prostu wspólnego (regulaminowego) mianownika, to co Novakovic śpiewa - to nie była piosenka...

Tak więc jeśli za coś pamiętać będziemy 3l.PPA-to nie za konkurs. I nawet nie za występy wielu dobrych artystów zagranicznych. Niektórych już przed tygodniem chwaliłem (Petra Magoni, Amanda Palmer), ale przecież żadna z tegorocznych gwiazd nie równa się z niegdysiejszymi odkryciami przed polską widownią Marizy, Cesarii Evory,Uty Lemper itp. Prawdziwą gwiazdą tegorocznego Przeglądu-i tu zbliżamy się wreszcie do ulubionego wątku krakowskiego - była Agata Duda-Gracz. Młodziutka artystka teatralna o odczuwalnie krakowskiej proweniencji.

Koncert galowy 31- PPA, zatytułowany po prostu "...rewolucyjna!", był wydarzeniem wyrastającym nad poziomy nie tylko tegorocznego (i nie tylko tego) festiwalu. Na scenie Teatru Polskiego pani Agacie udało się stworzyć spektakl, którego formę wyznaczyła - niczym straszny sen-próba wyobrażenia chopinowskiej Etiudy. Lepiszczem spektaklu był międzynarodowy język pieśni i piosenek, dotykających rewolucji wszelakiego rodzaju. Był też zestaw klasycznych malowideł, które ożywały na scenie. I myśl jasna, a żrąca niczym wyrzuty sumienia: czymże to staje się najszlachetniejsza nawet idea, gdy jej środkiem jest rewolucja...

Sztuka Agaty Dudy-Gracz zaczyna się od uruchomionej na scenie "Wolności prowadzącej lud na barykady" Delacroix. Gdy Marta Stebnicka na barykadzie intonuje "Marsyliankę" - wydaje się apoteozą wolności. Ale w chwilę później, gdy podniecony pieśnią tłum rozbiega się po scenie (świecie), jej wolność staje się samotnością. Marianna, owa alegoria wolności, zostaje sama i bezradna. Aż po ostatnią scenę, gdy owo uosobienie najszlachetniejszej idei, w przejmującej ciszy wraca na śmietnik. Wstrząsająca to kreacja profesor Stebnickiej.

Wyobraźnia i umiejętność Dudy-Gracz w większości obrazów zachwyca. Historia Polski np. zamknięta została w cudownych skrótach, gdy Anna Ciuła-Pelkhen śpiewa nabożną pieśń patriotyczną, albo gdy innym razem warszawscy powstańcy (ustami Karota Śmiałka) zuchowało komentują śmierć miasta. Epizody świata, który oszalał, pojawiają się w śpiewie czerwonoarmiejców, w obrazie egzekucji Chińczyków (za plecami Ewy Ziętek, przemawiającej po chińsku, z uśmieszkiem przylepionym do twarzy). "Jeźdźcy Apokalipsy", czyli trójka z betoniarką Jerzego Dudy-Gracza - ożywają całą ohydą barbarzyństwa ludu polskiego. Milczący w swej naiwnej wierze pochód krzyżowców puentuje się błazeńską rywalizacją naszych rodzimych, coraz bardziej komercyjnych i popkulturowych "pielgrzymek" (ich bitwa, z udziałem Tomasza Kota i Wojciecha Mecwaldowskiego w księżych sutannach-byłaby śmieszna do bólu brzucha, gdyby nie była tak ponura w ostatecznej wymowie)...

Te kilkanaście obrazów, które w całość pod tytułem "...rewolucyjna!" skleiła Agata Duda Gracz - to artystyczne wydarzenie, najpiękniejszy prezent, jaki mogliśmy dostać na początek Wielkiego Tygodnia. Na ten tydzień należy się przecież coś wielkiego. Szkoda, że tak niewielu mogło się "...rewolucyjną!" zachwycić. Telewizji przy tym nie było. Zapewne szykowała jakiś własny, bardzo radosny show na Wielki Piątek.

Najserdeczniejsze życzenia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji