Artykuły

Czy Kaczyński to wielki Cthulhu?

"Zew Cthulhu" Howarda Phillipsa Lovecrafta w reż. Michała Borczucha w Nowym Teatrze w Warszawie. Pisze Witold Mrozek w Gazecie Wyborczej - Stołecznej.

W "Zewie Cthulhu", nowym spektaklu Nowego Teatru na podstawie prozy H.P. Lwecrafta, Michał Bor-czuch sięga do swoich powracających fascynacji i tematów. Relacją rodzic - dziecko zajmował się wcześniej w rewelacyjnym "Wszystko o mojej matce" z Łaźni Nowej w Krakowie oraz w mikrospektaklu z Komuny Warszawa. Pisarstwem H.P. Lovecrafta z kolei inspirował się w pracy z dziećmi z Szamocina nad przejmującym projektem społecznym "Lepiej tam nie idź".

Tym razem proza klasyka fantastycznej grozy służy artykulacji strachu przed nadchodzącym Nieznanym, czasem mającym twarz z gazety. Teatralny "Zew Cthulhu" to kilka niepowiązanych ze sobą wątków snujących się niespiesznie i podpartych aktorskimi improwizacjami. Improwizacje to u Borczucha norma, nowością jest pójście w satyrę polityczną - w spektaklu pojawia się np. postać wyraźnie inspirowana Jadwigą Staniszkis. Bohaterem tytułowego opowiadania z tomu "Zew Cthulhu" jest naukowiec, który trafia na ślady kultu tajemniczego boga-potwora, nawiedzającego ludzi w snach. Na scenie figura "ucznia czarnoksiężnika" przełożona zostaje na rozczarowanie prawicowej socjolożki Jarosławem Kaczyńskim. Niegdyś fascynował ją jako strateg i przywódca, dziś jakby spotworniał.

To, co w opisie może i brzmi dobrze, na scenie wygląda gorzej. Wielki Cthulhu jako groźba końca znanego nam świata. "Maszyna, która psuje życie" jako metafora depresyjnej codzienności. Wreszcie intensywny emocjonalnie wątek z udziałem Dominiki Biernat i Jacka Poniedziałka - intymna rozmowa o doświadczeniach seksualnych, ironiczno-ciepły dialog córki i ojca homoseksualisty.

Ci, którzy prozę Lovecrafta znają pobieżnie, mogą zostać z poczuciem dezorientacji. Z kolei psychofani debatują w internecie, czy i na ile spektakl oddaje twórczość ich ulubionego pisarza. Na środowym przedstawieniu część publiczności zgotowała artystom owację na stojąco, ale sporo widzów wyszło w trakcie.

Na mnie ten miks na scenie nie działa. Daleko "Zewowi Cthulhu" do błyskotliwości i maestrii "Wszystko o mojej matce" czy "Apokalipsy" z Nowego. To, co u Borczucha potrafi wciągać, hipnotyzować nastrojem i delikatną ironią, tym razem zmieniło się w nudę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji