Artykuły

"Traviata" Hanuszkiewicza

Na ostre spory o Hanuszkiewiczowską realizację zanosiło się we Wrocławiu już na długo przed premierą "Traviaty". Zaledwie zaczęły się próby sytuacyjne, już przedostały się z opery na miasto przerażające wieści o reżyserskich pomysłach Hanuszkiewicza. Zaciekawiony poszedłem na próbę, byłem na obu premierach. Wiadomości przedpremierowe, wyniesione z opery na ulicę okazały się prawdziwe... tyle tylko, że owe - tak ostro krytykowane - pomysły inscenizacyjne Hanuszkiewicza nie tylko nie wybiegały poza treść "Damy Kameliowej" Dumasa, na której przecież oparte jest libretto "Traviaty", poza sens libretta, a przede wszystkim poza muzyczną strukturę dzieła Verdiego, ale wręcz czyniły akcję bardziej dramatyczną, prawdziwszą i lepiej przylegającą do muzyki Verdiego.

Hanuszkiewicz umieszcza Violettę w jej prawdziwym środowisku. To przecież jest "traviata" - kobieta lekkich obyczajów, zatem zabawa u Violetty w I akcie i bal u Flory w akcie II to nie wytworne przyjęcia w arystokratycznych domach, ale zabawy w domach publicznych. Wprawdzie panie paradują w kosztownych krynolinach, ale to tylko przynęta na wyfraczonych klientów, którzy przyszli wybrać spośród owych pań kandydatkę... wcale nie na żonę! Drastycznie ukazana sytuacja "zawodowa" Violetty czyni bardziej zrozumiałą reakcję ojca Alfreda. Jego syn połączył się z upadłą kobietą, skom-promitował całą rodzinę, unieszczęśliwił siostrę, której narzeczony zapewne nie zechce teraz mieć z nimi nic wspólnego. Przybywa więc ojciec do wiejskiego schronienia zakochanej pary ze swą córką. Nie ma tej postaci w partyturze, ale jej obecność w czasie rozmowy Germonta z Violettą potęguje dramatyzm sytuacji, wywołuje jej łzy i rozpaczliwą decyzję o rezygnacji z własnego szczęścia dla uratowania szczęścia owej niewinnej dziewczyny.

Violetta wraca do Paryża, wraca do swego zawodu. Hanuszkiewicz znów każe jej usiąść na huśtawce, która pełni tu funkcję symbolu; na niej przyjmuje gości w swoim domu, na niej całuje po raz pierwszy Alfreda, na huśtawce umiera. Wokół tej huśtawki - bujającej się jak zmienny los Violetty - krążą jej towarzyszki w paradnych krynolinach i wyfraczeni klienci. Wokół tej huśtawki krąży tajemniczy, czarny posłaniec przeznaczenia, może ironiczny Mefistofeles, kierujący losami nieszczęśliwej kobiety, on też w chwilach dramatycznych, w chwilach tragicznych decyzji i ostatecznych wprawia huśtawkę w ruch... Być może jest to wytwór chorej wyobraźni Violetty, tak jak emanacją wyobraźni umierającej Violetty są owe taneczne postacie i dalekie głosy chóru, przynoszące jej w chwili rozstania się ze światem wspomnienia dawnych chwil i sytuacji...

A więc wszystko zrozumiałe, wszystko logiczne i zgodne z muzyką... Nie znaczy to, aby mi nie było żal dramatycznej sceny śmierci Violetty z dawnej, tradycyjnej inscenizacji... Ale z muzyką wszystko się zgadza. A muzykę we wrocławskiej nowej realizacji "Traviaty" świetnie prowadzi pozyskany przez Sławomira Pietrasa do Wrocławia młody dyrygent meksykański Jose Maria Florencio Junior. Dawno nie słyszałem tak subtelnego piana w orkiestrze i tak przejmująco dramatycznie zagranego wstępu do III aktu!

Tytułową partię śpiewały na pierwszych dwu spektaklach Aleksandra Lemiszka i Joanna Cortés. Lemiszka wzruszająca, jak nieświadome swoich grzechów, swoich czynów i swego uroku duże dziecko, tym tragiczniejsza w scenie decyzji rzucenia Alfreda i w scenie śmierci. Joanna Cortés wstrząsa prawdą przeżycia. Pisałem o jej kreacji w łódzkich "Diabłach z Loudun". Jakże inną jest w "Traviacie" i jak prawdziwie wciela się w życie Damy Kameliowej. Obie panie posiadają głosy o dramatycznym charakterze. To nie są głosy słodkie, pozwalające na wydobycie całego powabu Verdiowskiego belcanto. Ale w śpiewie są prawdziwe i prawdziwie swym śpiewem poruszają nasze serca. Podobnie i Sylwester Kostecki śpiewający Alfreda - z trudem przystosowuje dramatyczny głos do wymogów tej partii, ale jest prawdziwy i bardzo przekonywający w scenach szaleństwa w II akcie. I młody - tak, młody, jak powinien być Alfred w inscenizacji Hanuszkiewicza. Drugim Alfredem jest Rosjanin Andrzej Kalinin, głosowo bardziej odpowiadający tej partii, ale aktorsko jeszcze niepewny. W roli Germonta bardzo dobry Maciej Krzysztyniak. Tadeusz Prochowski był chyba niedysponowany. Szkoda, bo to jego bardzo dobrze śpiewana od wielu lat partia.

Scenografia - dzieło Xymeny Zaniewskiej i Mariusza Chwedczuka - jest przy swojej prostocie znakomita, nie mówiąc o przepięknych kostiumach - krynolinach zamieniających całą scenę w wirujący muślinem obraz. Ta niezwykle efektowna oprawa musi być niewątpliwie przystosowana do podróży; "Traviata" bowiem jedzie nie za długo na Martynikę i na kilkadziesiąt przedstawień do Francji. Jak tam się będzie podobała inscenizacja Hanuszkiewicza? Zobaczymy! We Wrocławiu do kas pchają się tłumy, wietrząc sensację! Szkoda tylko, że nie opracowano poza eksportową wersją włoską także i wersji polskiej, aby publiczność mogła poznać całą finezję realizacji mistrza Hanuszkiewicza.

PS. W "Peesie" słówko - jak przystało - o postaciach z inscenizacji Hanuszkiewicza, nie istniejących w partyturze Verdiego: siostrą Alfreda jest Magdalena Cwenówna - urocza, po prostu urocza, jak ptak zamknięty w klatce, szukający z niej szczęśliwego wyjścia. I tajemnicza postać kierująca losem Violetty, przynosząca jej czarne róże, zamiast białych kamelii w godzinie śmierci - to Emil Wesołowski - również autor frapujących układów tanecznych w tym niezwykle ciekawym spektaklu, stanowiącym jeszcze jedną wizytówkę koncepcji prowadzenia teatru operowego przez Sławomira Pietrasa.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji