Dwóch takich i dwóch innych
Dwóch młodych, tarnowskich aktorów już za parę dni wcieli się w role Jacka i Placka, bohaterów adaptowanej na tarnowskiej scenie powieści Kornela Makuszyńskiego. Z Piotrem Rutkowskim (Jacek) i Robertem Żurkiem (Placek) rozmawiał Tomasz Cyz
PIOTR - Mam 26 lat. Trzy lata temu ukończyłem krakowską PWST i od trzech lat także jestem związany z Teatrem im. L. Solskiego w Tarnowie.
ROBERT - To prawie tak samo jak ja. Też mam 26 lat, trzyletni staż w Tarnowie i kilka większych ról - Kleant w "Skąpcu", Gustaw w "Ślubach panieńskich", wreszcie Józef w "Sanatorium pod Klepsydrą".
PIOTR - Ja co prawda nie grałem Gustawa ani Kleanta, ale w "Sanatorium" gram razem z tobą "subiekta metamorficznego". Chyba też nieźle. No i czasem przenoszę się w cudowny świat "Snu nocy letniej" i psocę do woli jako Puk. I mam przez to lepszy tors i bicepsy.
ROBERT - początkowo wszyscy śmiali się z Piotrka, bo cały czas w garderobie pokazywał efekty swoich treningów, których nie było w ogóle widać. Ale teraz prawie cały zespół stara się dbać o kondycję fizyczną która jest bardzo ważna w naszym zawodzie. Jeśli chodzi jeszcze o moje dossier, to wspólnie z kolegami (Piotrkiem i Joanną Fidler - przyp. tc) zrobiliśmy bożonarodzeniową pastorałkę "Pasterze szli"...
PIOTR - ... którą ty miałeś przyjemność reżyserować.
ROBERT - Oprócz tego mam na swoim koncie kilkanaście produkcji telewizyjnych, jeden film fabularny...
PIOTR - ... "Spis cudzołożnic"...
ROBERT - ... właśnie. Współpracuję także z krakowskim oddziałem Radia Plus, prowadzę warsztaty teatralne.
PIOTR - Ja również "udzielałem" się w telewizyjnych produkcjach. Ale przede wszystkim współpracuję z krakowską szkołą teatralną gdzie jestem asystentem, obecnie p. Lidii Dudy, wcześniej Anny Dymnej i Jerzego Stuhra. Ćwiczę też karate, a wkrótce z Anią Nowicką wybieramy się na kurs tańca współczesnego, do szkoły Ewy Wycichowskiej w Poznaniu. Będę ćwiczył Broadway jazz.
ROBERT - Ja nie wybieram się z nimi, ale trochę potańczę w domu, a później Piotr pokaże mi kilka kroczków i myślę, że nie będę taki gorszy.
PRACA PRZY "DWÓCH TAKICH..."
PIOTR - Przede wszystkim, co trzeba podkreślić, pracujemy teraz ze świetną ekipą. Pani reżyser Bogusława Czosnowska jest cudowna. Bardzo dobrze się z nią pracuje. Nie zamyka aktora, ale co ważne, każe szukać nowych rozwiązań, prowokuje do wycieczki w głąb, penetracji.
ROBERT - Zresztą żaden reżyser, z którym dotychczas pracowałem, nie był tak zorganizowany, przygotowany. Pani Bogusława bardzo szanuje czas. Nienawidzi spóźniania się na próby, z czym my początkowo mieliśmy problemy, ale po jakimś czasie nauczyliśmy się być punktualni.
PIOTR - Bardzo kojąco działa na nas choreograf, pan Henryk Rutkowski, z którym, wbrew przypuszczeniom kolegów, nie wiążą mnie żadne więzy rodzinne. Działa trochę na zasadzie katalizatora.
ROBERT - Jest jak balsam.
PIOTR - Cieszymy się także ze współpracy z panią Anną Rachel, dzięki której już teraz, a jest przecież dobre kilka dni do premiery, możemy ćwiczyć w butach, w których będziemy niedługo grać. Mamy czas, żeby się do nich przyzwyczaić.
ROBERT - Interesująco wyglądają też projekty kostiumów.
PIOTR - To może być zupełny "odpał".
Robert - Nie mamy też większych problemów ze śpiewaniem. Piosenki nie są trudne. Nie są też banalne i proste.
PIOTR - Mamy zresztą niezłe przygotowanie ze szkoły, sami też brzdąkamy na instrumentach, więc nie powinno być źle.
ROBERT - Z tańcem też sobie radzimy. Pan Henryk jest tak dobrym choreografem, że nawet krzesło zaczęłoby być giętkie i zwinne.
BLIŹNIACY?
PIOTR - Nigdy! Żartuję, ale nie zaczynamy odczuwać w tym samym momencie bólu głowy, nie mamy takich samych myśli.
ROBERT - Ale nie mamy też większych problemów z wyczuciem się nawzajem, co jest ważne w tej roli. W końcu jednak mamy być braćmi - bliźniakami. Charakteryzacja pomoże nam w podobnym wyglądzie, reszta zależy już od nas. Musimy być zgrani, upodobnieni ruchowo.
PIOTR - Musimy stanowić monolit, bo praktycznie jest to jeden człowiek, taki Jacek PIacek. Momentami przestajemy odczuwać różnicę, kto jest jednym, kto drugim.
ROBERT - A na próbach na razie jesteśmy jednakowo zmęczeni w tych samych miejscach. Ten spektakl już kosztuje nas hektolitry potu.
PIOTR - Wydaje mi się, że mamy też podobny życiowy upór i pasję, i to na pewno pomaga nam zrozumieć fenomen bliźniaków.
ROBERT - Poza tym na scenie wspólnie jesteśmy już siódmy rok. Najpierw były cztery lata szkoły, teraz tarnowski teatr. Powoli zaczynamy wyczuwać się wzajemnie jak "ślepe konie".
I tak rozmawialiśmy jeszcze długo o warsztacie, wzajemności, otwarciu na drugiego człowieka, czasie. W końcu i nam ten czas się skończył. Ale jeszcze się spotkamy, na scenie teatru, "scenie dramatu". Gdzieś.