Farsy i inne zabawki
Oczekiwania były duże. Jeszcze większe chyba plotki. Teatr Dramatyczny m. Warszawy scena niegdyś bardzo ważna w kraju o niepowtarzalnej historii, obdarzana dużym zaufaniem widowni, przeszła przez bardzo trudny okres. Wiadomość więc o nominacji dyrektorskiej dla Zbigniewa Zapasiewicza przyjęto jak wieść o szczęśliwym wydarzeniu. Emocje budziła zwłaszcza zapowiedziana adaptacja powieści Konwickiego, która miała - przynajmniej w założeniach - jakoś określić ten teatr. Powieść mówi sporo o współczesności, stad ogromna ciekawość, jak teatr, przy placu Defilad pokaże zdarzenia, które autor usytuował właśnie koło Pałacu Kultury. Niestety, przedstawienie z rozmaitych powodów oddaliło się, jak wieść niesie, w bliżej nieokreśloną przyszłość. Zamiast tego mamy duże farsy i teatralne zabawki. I niezbyt udaną próbę teatru politycznego. Sztuka radzieckiego dramaturga Edwarda Radzińskiego "Teatr czasów Nerona i Seneki", pozornie głęboka, stanowi jedynie namiastkę teatru politycznego. Owinięta jest bezpiecznie w kokon uniwersalności i retoryki. Tak bezpiecznie, że wyzierająca spoza starożytnej maski troska o współczesny świat, z trudem przebijając się przez metaforę, nikogo nie może naprawdę dotknąć i nikogo właściwie nie obchodzi. Zostawmy to jednak na boku, "Teatr czasów Nerona i Seneki" wyreżyserowany przez Jacka Zembrzuskiego, choć zrealizowany poprawnie, nie jest przedstawieniem, o które warto by się spierać. Trudno je uznać za ważne nawet w poczynaniach młodego reżysera. Zbigniew Zapasiewicz postanowił odmłodzić zespół. Ubiegłoroczny absolwent warszawskiej PWST Paweł Pochwała przygotował "Ptaki" Arystofanesa, które wcześnie realizował jako warsztat reżyserski na scenie szkoły teatralnej W wykonaniu młodych aktorów Teatru Dramatycznego przedstawienie stanowi miłą zabawę, łatwo wciągającą widzów w fantastyczny, baśniowy świat komedii wypełnionej staraniami Ateńczyków zakładających państwo ptasie. Nawet gdzieś w nieokreślonych przestworzach nie jest łatwe stworzenie ustroju uszczęśliwiającego wszystkich obywateli. Tyle przynajmniej można wyłowić spoza beztroskiej zabawy, w tym młodym i szczerym przedstawieniu, gdzie aktorzy mówią i poruszają się równie lekko jak unoszące się nad widownią ptasie pióra. Czuje się wdzięk i urok komedii. Dowcipy Arystofanesa są bez wątpienia daleko lepszej próby niż humor Christophera Hamptona. <<<