Artykuły

Próba sił

Studencki Teatr "Kalabur" z Wrocławia zagrał na Międzynarodowym Festiwalu Teatrów Studenckich Zespołów Teatralnych najlepszy dramat wielkiego prekursora awangardy Witkacego - "Szewcy". Przedstawienie stało się triumfem pisarza, sukcesem odważnego zespołu.

W ubiegłym roku Studencki Teatr Prób "Centon" z Warszawy wystawił, i to całkiem udatnie, "Dramat w dwóch i pół aktach" - "Oni" Stanisława Ignacego Witkiewicza (Witkacego). A przecież uchodzi Witkacy, z pewnością słusznie, za autora szczególnie elitarnego, pokomplikowanego. Trwa egzegeza jego twórczości. Jeszcze dziś, paradoksalnie, w ćwierć wieku po samobójczej śmierci Witkacego (podczas wrześniowej klęski w 1939 roku), wciąż najnowsze rewelacje treści i formy objawione w teatrze polskim czy europejskim zaznaczają, jak dalece posunął się Witkacy w swoich poszukiwaniach i penetracjach. Trudno się dziwić, iż teatry zawodowe, mimo atrakcyjności i mody, ryzykują Witkacego w repertuarze nader rzadko i ze zmiennym szczęściem. Być może jedynie teatrzykom krakowskich malarzy "Cricot" i "Cricot II" udało się (w latach 1933 i 1956) zagrać Witkacego w sposób przekonywający i twórczy; zdecydowano się na wyciągnięcie wszystkich konsekwencji wizualnych. Niemniej każda realizacja Witkacego (ponad 30 począwszy od roku 1921), na scenie normalnej, eksperymentalnej czy amatorskiej, niezależnie od ilości przedstawień, jest teatralnym wydarzeniem. Chronologicznie ostatnim i szczególnie ważnym stał się spektakl "Szewców" - "Naukowej sztuki ze śpiewkami w trzech aktach" w wykonaniu Studenckiego Teatru "Kalambur" z Wrocławia. "Szewcy" - ostatnie, najbogatsze dzieło sceniczne Witkacego grywane było dotychczas w niepełnej formie "propozycji" czy "prób". Sztuka zeszła z afisza po jednym zaledwie przedstawieniu w powojennym Teatrze Wybrzeża. Studenci wrocławscy odtworzyli integralnie tekst i didaskalia. Ten amatorski, młodzieżowy zespół udowodnił istotną sprawę: jeśli Witkacemu zawierzyć, sam sprawdzi się na scenie.

Tymczasem Witkacy nie jest postacią zbytnio dla młodzieży wskazaną. Tradycja literacka przekazuje portret artysty w stylu dekadenckim i anarchicznym. Witkacy, król intelektualnej i snobistycznej górskiej stolicy Polski - Zakopanego, między wojnami demonizował letników, kuracjuszy, zachowywał się ostentacyjnie, skandalicznie, wymyślnie. Chętnie występował w charakterze perwersyjnego cynika, programowego formalisty. Był prozaikiem, dramaturgiem, teoretykiem sztuki, malarzem. Według naszych specjalistycznych pojęć taka wszechstronność nie wygląda zbyt solidnie. W rzeczy samej Witkacy powtarzał, ale w sposób zawsze wybitny, swoje konwencje, swoje obsesje, teorie. Najkompletniej być może obnaża się w dramaturgiem, teoretykiem sztuki, malarzem. Według naszych specjalistycznych pojęć taka wszechstronność nie wygląda zbyt solidnie. W rzeczy samej Witkacy powtarzał, ale w sposób zawsze wybitny, swoje konwencje, swoje obsesje, teorie. Najkompletniej być może obnaża się w dramatach. W poszukiwaniu formy, która by oddała sprzeczności, względności, kryzys - Witkacy ostentacyjnie kaleczy składnię, gwałci prawidłowe słowotwórstwo swoją skłonnością do neologistycznych wynalazków. Tak odbywają się u Witkacego wielkie filozoficzno-polityczne tyrady: najwięcej ich właśnie w "Szewcach". Czyżby przebijanie się przez ten zamącony język było w studenckim guście? Tym bardziej że dialogi (i znowu "Szewcy" będą tego zjawiska jaskrawym przykładem), przepełnione są aluzjami do poważnych lektur, atakują, egzaminują niezmordowanie erudycję, orientację w świecie odbiorców. Czyżby student wrocławski nie miał dość własnych kłopotów z sesją albo stypendium? Czy zespół studencki nie powinien zająć się raczej wypróbowaną formą "składanek" ze skeczów, black-outów, piosenek, monologów lirycznych, międzyuczelnianych, krajowych, światowych? A jeśli już awangarda, to po cóż sięgać do nieokrzesanego prekursora, nieoszlifowanego klasyka? Zgadywać konwencje, ustalać plany, gubić się w akcji, pamiętać co serio, co ironicznie, co zamierzone, co nie zamierzone, co nowe, a co staroświeckie. Dlaczego porywać się właśnie na "Szewców", najtrudniejszą i najbardziej zdumiewającą sztukę Witkacego, w której filozofia, polityka, erotyka, wikłają się w arcytrudny do scenicznego rozplatania węzeł, gdzie groteskowy ancien regime i rewolucja, dekadencja i totalizm, degeneracja i apokalipsa potraktowane są w sposób przeznaczony wyraźnie dla ludzi dorosłych?

Po pierwsze "Kalambur" jest o wiele bardziej niż inne zespoły studenckie - teatrem. "Szewcy" to 24 premiera istniejącego siedem lat zespołu. Między innymi wystawił "Kalambur" montaż poetycki "Pugaczow" według Jesienina, "Chmury" Arystofanesa. Teatr ma trzy sceny: Debiutów, Kabaretową, Poetycką. Stąd pochodzi zapewne nie amatorska poprawność aktorskiego rzemiosła, pełnospektaklowa rutyna, umiejętność wytrzymywania roli w pożądanej temperaturze, bez których to przymiotów nie mogłoby być mowy o karkołomnych aktorsko "Szewcach". Korzystną okoliczność stanowią ścisłe związki "Kalamburu" z jego mecenasem, Zrzeszeniem Studentów Polskich. Tak się składa, że główny reżyser, Włodzimierz Herman, jest działaczem studenckim. W każdym razie, od niedawna, teatr dysponuje przyzwoitą salą, sceną, zapleczem. Wreszcie Wrocław, miasto spokojne, uniwersyteckie, nie dostarcza zbyt wielu komercjalnych pokus młodym ludziom, którzy dopiero co zorientowali się w swoich scenicznych talentach, pozostawia czas na uformowanie i dopracowanie się indywidualności. W tej sytuacji swoją amatorską świeżość, niekonwencjonalność potrafi teatrzyk wyrazić w sposób celowy, przemyślany.

I tu raz jeszcze oddajmy sprawiedliwość decydującym zasługom młodego reżysera. Nie skracał, nie ulepszał, nie deformował, nie aktualizował. To zaufanie do Witkacego stokrotnie się opłaciło. Witkacy sam wszystko najlepiej przewidział i obliczył. Aktorzy rozwiązali rolę dokładnie według tekstu w jednolitej, określonej przez autora manierze i stylistyce. Grali serio, w ten oczywisty sposób wydobywając cały wieloznaczny, wspaniały humor Witkacego. Grali z przejęciem, żywiołowo, naturalnie. Okazało się, że tajemniczy, groźny Witkacy filozof, pesymista i wizjoner, byłby także we Wrocławiu najzdolniejszym, nieprześcignionym w pomysłach i fantazji studentem. Swoją spiętrzoną do granic scenicznej wytrzymałości problematykę okrasił wspaniałymi barokowymi przekleństwami, które wymyślił z absolutnym słuchem językowym. Być może właśnie rozwiązłość językowa Witkacego, jego autoironia, jego kpiny z teatru wzbudziły zaufanie sceptycznej młodzieży okresu stabilizacji. Bo zanim "Szewcy" wyruszyli po laury na Międzynarodowy Festiwal Studenckich Zespołów Teatralnych do Warszawy zostali sprezentowani wrocławskiej publiczności i przez nią zaakceptowani. Warszawskiej publiczności "Szewcy" przypomnieli wielkie premiery studenckich zespołów sprzed kilku lat, kiedy odważni amatorzy dystansowali i zawstydzali sceny profesjonalne. "Szewcy" odmłodzili teatralnych znawców. Doszło do rzadko, chyba tylko na międzypaństwowych meczach piłkarskich, spotykanej jednomyślności pokoleń. Po skończonym spektaklu oklaski unosiły kurtynę kilkanaście razy w górę. Czy wówczas wszyscy pamiętali, że to pracowita twórczość naszych współczesnych dramatopisarzy, wytrwale nowoczesny repertuar naszych teatrów przygotowały Witkacemu ten wielki narodowy triumf?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji