Artykuły

"Iwona - księżniczka Burgunda" w kieleckim teatrze

Najpierw małe wyjaśnienie. Informacja dla tych, których zmylił tytuł. To nie bajka dla dzieci. To bardzo poważna sztuka Gombrowicza. No, może taka bardzo poważna to nie. Z pewnością przekonała się o tym młodzież, która przyszła do teatru w czwartek, 29.IV. o godz. 14.30.

Że Gombrowicz to kpiarz, ironista i prześmiewca, jakich mało - to wiedziałam od dawna. Ale nie spodziewałam się, że na Gombrowiczowskiej sztuce można się zdrowo ubawić jak na dobrej komedii. Bo raczej do sztuk tego kpiarza bardziej pasuje gorzki uśmiech ironii niż szczery wybuch śmiechu.

Zapewne taka koncepcja sztuki to zasługa reżysera (J. Stuhr), jak i autorów - głównie Jerzego Stuhra, oczywiście który jako król Ignacy był rozbrajający w swym komicznym prymitywizmie. I który dwukrotnie został przez młodzież nagrodzony brawami przy odsłoniętej kurtynie. Zresztą cała obsada aktorska świetnie wywiązała się ze swojego zadania. Nawet role epizodyczne zagrane z brawurą i zaangażowaniem. Ogromnie ubawił mnie lokaj Walenty (Roman Gancarczyk), który nie miał za dużo kwestii do powiedzenia, ale który swoimi krótkimi i energicznymi wejściami powodował ogólną wesołość.

Gra aktorów przyćmiła trochę problem sztuki - problem buntu przeciwko formie, konwenansowi, naturze, problem drzemiącej w nas części niszczenia naszych własnych słabości odnajdywanych w innych.

Ale to może nie było najważniejsze. Ważne, że młodzież na Gombrowicza przyszła i była zadowolona. Takiego Gombrowicza na pewno można polubić! Na koniec zgotowano aktorom owację na stojąco. Publiczność była zadowolona z aktorów, a aktorzy mieli powody do zadowolenia z publiczności.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji