Artykuły

Ćwiczenia z Gombrowicza

Sprawy z Gombrowiczem zaszły daleko. Z szydercy i zakazanego owocu - autor "Ferdydurke" zmienił się w klasyka. Trafił do podręczników. Jest dziś tematem pytań maturalnych i szkolnych ćwiczeń aktorskich. Jerzy Stuhr podejmuje je, na gombrowiczowskim materiale, od dawna. Nad wystawieniem "Iwony, księżniczki Burgunda" pracował ze studentami w Bolonii w roku 1984, a przed dwoma laty przygotował ją z dyplomowym rokiem krakowskiej szkoły teatralnej.

Teraz "Iwonę" gra Teatr Ludowy, w zapomnianej przez widzów i opuszczonej przez Lenina Nowej Hucie. Ale tu też coś się zmienia. Scenę zasiliła krakowska młodzież oraz - gościnnie - profesor sztuki teatralnej Jerzy Stuhr, który, po włoskich sukcesach w aktorstwie i pedagogice, w nowohuckiej "Iwonie" święci swój benefis. Wśród części wykonawców rozpoznajemy jego dawnych uczniów.

Kluczem do przedstawienia Stuhra jest ćwiczenie. A ściśle mówiąc, perfekcjonizm, z jakim reżyser i odtwórca postaci Króla Ignacego stwarza cały spektakl. Stuhr konsekwentnie akcentuje pozorną zewnętrzność scenicznych postaci. Jednak publiczność nie pomyli Gombrowiczowskiej Formy, w którą się wszyscy ubrali, z powierzchowną "gierką". Nie pomyli, choć siła komiczna aktorów działa w obydwu przypadkach podobnie. Po prostu aktorzy grają tu ze sobą. I choć nikt z zespołu nie osiąga skali Ignacego, nikt też nie fałszuje. Sam zaś Stuhr "gra" falsetem, "śpiewa" tenorem, a gdy trzeba, "wyciąga" nawet sopranem. Większość postaci - Szambelan, Inocenty, Iza - utrzymuje jedno brzmienie, barwę, może nieco przerysowującą komizm odtwarzanych osób. Są też pojedyncze arie w najprawdziwszych gombrowiczowskich tonacjach. Udaje się je wykonać Królowej Małgorzacie (Małgorzata Hajewska-Krzysztofik) w scenie czytania wierszy i Księciu Filipowi (Rafał Dziwisz), gdy tresuje Iwonę i odkrywa kolejne wymiary "splatania się głupstw w łańcuch nienagannej logiki".

Ale czym są te śpiewy wokół tragikomicznej historii Iwony? Na pewno nie "satyrą polityczną na reżim komunistyczny w Polsce", jak zżymał się z inwencji polskich recenzentów Gombrowicz. A więc "Iwona nie jest Polską czy też wolnością...". To inna gra, polegająca na "wyzwoleniu przez ujawnienie". Ujawnienie - czego? Przedstawienie Stuhra daje odpowiedź najprostszą: zniewolenia przez Formę. Z tym że Forma, w całej swej cudzysłowości i dwoistości pozostaje tą swoistą, dwudziestowieczną notacją do wyśpiewania. Ćwiczeniem do opanowania. Przedstawienie "Iwony, księżniczki Burgunda" nie jest spektaklem dla zbieraczy "gier w Gombrowicza", chociaż i oni znajdą tu coś dla siebie. Znakomite wydaje się na inicjację dla ludzi młodych: i to zarówno tych, którzy, mimo grypowej pogody, wypełniali premierową widownię, jak i tych, co pod mistrzowskim okiem Stuhra odbyli na scenie pojedynek z Gombrowiczem. Gombrowiczowska żywa klasyka nie traci kolorów, choć raz jeszcze przepowiedziana została jako lekcja o tym, że odarcie z Formy demaskuje innych.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji