Artykuły

"Historia Jakuba" Tadeusza Słobodzianka

"Historia Jakuba" Tadeusza Słobodzianka w reż. Ondreja Spišáka w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Pisze Marzena Dobosz na blogu Głodna teatru.

"Słobodzianek? - pytają. - Znamy. Znowu nic się nie będzie działo: na scenie stół, obrus, kilka krzeseł, aktorzy będą opowiadać historie swoich postaci i odgrywać to, o czym będą mówić, czasem wszyscy zaśpiewają jakąś rzewną pieśń. Nuda". Tak, znam osoby, które nie lubią Słobodziankowych dramatów i Spišakowych spektakli. Przyjmuję to do wiadomości, choć nie mogę zrozumieć. Mnie one wyrywają serce. Ktoś, komu w dzieciństwie opowiadano baśnie, doceni kunszt pisarski Tadeusza Słobodzianka i mistrzowskie inscenizacje Ondreja Spišaka. Historie i w formie, i w treści nawiązujące do literatury mówionej, do baśni, legend i mitów, które w długie zimowe wieczory gromadziły słuchaczy przy piecu. I oto mamy kolejną opowieść: o księdzu, który nie mógł sobie znaleźć miejsca na świecie, bo wmówiono mu, że taki, jaki jest, do tego świata nie pasuje. Nie mogłam powstrzymać łez.

Marian zawsze czuł, że jest inny. Mądry, dobry i pracowity, chciał się kształcić, co doceniano i w domu, i w szkole. Trochę grał na akordeonie, świetnie radził sobie w szkolnych przedstawieniach, nauczycielka zachęcała go do zdawania do szkoły aktorskiej. Pewnie by się dostał, za czym gorąco optował ojciec, chłopak wybrał jednak seminarium duchowne, jak kazała matka. Został księdzem, ale dusił się na wiejskiej plebani. Rozpoczął więc studia na KUL-u, potem doktorat, habilitacja Wszystko pięknie, ale wszystko mało. Wokół zmieniał się świat, a on trwał poza nim w swoim nieprzystosowaniu, jakiejś ułudzie schronienia, które dawały biblioteka, klasztor, uczelnia. Ciągle głodny wiedzy, ciągle poszukujący odpowiedzi na kolejne pytania. Na koniec przygnieciony świadomością, że jest jednym z dzieci ocalałych z Zagłady. I tu dopiero zaczyna się tragedia żydowskiego chłopca, który nie wie, kim jest. Który chciałby być i chrześcijaninem, i Żydem, który nie chce uwierzyć, że dziś, dwa tysiące lat po Jezusie, nie jest to możliwe. Że taka złożona tożsamość zamiast wzbogacać, zubaża człowieka. Zmusza do wybierania, wykreślenia jednej strony na rzecz drugiej. Czy o naszej tożsamości decyduje jeden czynnik? Urodzenie z takich, a nie innych rodziców, religia, w której nas wychowano, język, w którym uczyliśmy się mówić "mama", ziemia, na której przyszliśmy na świat, państwo, w którym wydano nam paszport

Zeszłego lata Milejnko Jergović opowiadając o "Wilimowskim", książce, w której przywołuje postać urodzonego na Górnym Śląsku piłkarza o podwójnej czy nawet potrójnej tożsamości (śląsko-polsko-niemieckiej), mówił, że ludziom takim jak jego bohater, a także jak on sam (urodzony i wychowany w Sarajewie, wypędzony z niego w czasie wojny domowej, mieszkający od 1993 roku w Zagrzebiu, w Chorwacji), ulepionym z kilku narodowości (religii, języków itp.) bardzo trudno jest zrezygnować choćby z małej cząstki tego, co kochają. Nie mogą pogodzić się z tym, że ktoś (coś) każe im wyprzeć się części tego, co ich ukształtowało (bo jak wydrzeć część życia z pamięci). A pozbawieni korzeni, usychają. Taki los spotkał Ernesta Wilimowskiego, taki los czeka bohatera "Historii Jakuba". Los wiecznego tułacza.

Łukasz Lewandowski w roli Jakuba po mistrzowsku przez trzy godziny na scenie hipnotyzował widownię. Jednych zmusił do płaczu, innych rozdrażnił. Nikt chyba nie pozostał obojętny na los bohatera poszukującego oparcia dla swoich wątpliwości. Kiedy zatrzasnęły się za nim drzwi i kurtyna opadła, trudno nam było uwierzyć, że to już, że happy endu nie będzie. Że zostaliśmy sami ze swoimi pytaniami. W ciszy.

Zostaliśmy z pytaniami, które wypowiadamy przecież w jakimś języku. W języku, który odzwierciedla nasze obyczaje, zachowania, przyzwyczajenia, ale i odwrotnie: kształtuje nasze myślenie, wpływa na nas, bywa elementem "przemocy tożsamościowej". To, czy i w jakim stopniu język kształtuje naszą tożsamość, bywa przedmiotem dociekań językoznawców, socjologów, filozofów, pisarzy Dziś znowu dotkliwie odczuwamy znaczenie i wpływ języka na stosunki społeczne. Dla rozważań o tożsamości jednym z najważniejszych słów jest słowo "obcy". A teraz w Polsce również: naród i suweren (zamiast społeczeństwo, ludność, obywatele itp.), Polak, katolik, chrześcijanin I ta konieczność określenia się, niemożność pozostania po prostu przy nieokreślonym: "Nie wiem, kim jestem", przyczynia się do wielu tragedii.

Zachęcam to tego, żeby pójść na "Historię Jakuba" do Dramatycznego (Scena na Woli), samemu zmierzyć się z własnymi demonami nieprzystawalności, niedopasowania, wykluczenia językowego i wszelkiego innego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji