Artykuły

Szekspir sauté

Trudno z całą dokładnością ustalić, na którym etapie dziewiętnastowiecznego teatru nastąpiło spełnienie marzenia o tym, by teatr nie tyle odtwarzał, co imitował. I trzeba było wielu lat, żeby znów przywrócić na scenie niegdysiejsze proporcje, zgodnie z którymi życie to jest życie, a gra to jest gra. Z tych pozycji Szekspir napisał "Zimową opowieść".

A więc grajmy! - to hasło zdało się przyświecać Zofii Mrozowskiej i studentom IV roku warszawskiej PWST, którzy pokazali dyplomowy spektakl "Zimowej powieści" w telewizji, a poprzednio na scenie Teatru Współczesnego. Zagrali go z ogromną werwą, niezwykłą pomysłowością i lekkością. Tak jak trzeba poważnie sceny tragiczne, całkowicie niepoważnie sceny komiczne i z uczuciem wspaniały końcowy happy-end, dając tym samym pokaz aktorskiej sprawności i pomysłowości reżyserskiej. Był to Szekspir składający się z poszczególnych elementów, z których każdy stanowił osobne aktorskie zadanie, wykonane sprawnie i ku zadowoleniu widowni, która chyba lubi czasem odpocząć od psychologicznych zawiłości dziewiętnastowiecznej sztuki...

Świeżość i pomysłowość interpretacji (scena z koronami w pierwszej części przedstawienia, stanowiąca samodzielny popis sprawności fizycznej, dowcipna walka na początku drugiej części, zjadanie przez niedźwiedzia biednego Antygona czy scena między złodziejaszkiem Autolikusem a chłopem) stanowiły walory tego przedstawienia. To cieszy, ale nie jest w końcu najważniejsze.

Przedstawienie było dyplomem szkoły teatralnej i na rzecz tę warto zwrócić uwagę z jednego przynajmniej powodu. Bowiem bez względu na to, kiedy na dobre ugruntowała się dziewiętnastowieczna tradycja teatru, od dawna opanowała ona liczne w Polsce studia przyteatralne; tradycję tę nobilitowała młodzież, która takiego właśnie sposobu gry i bycia na scenie uczyła się od najwcześniejszych lat pracy w teatrze. Nasze obecne szkoły aktorskie uczą po trosze wszystkiego. Przyjęto wszakże, że rezultat czteroletnich studiów należy prezentować publicznie za pomocą prawdziwego teatru i gdy inscenizuje się Szekspira czy Witkacego, to również między sceną a widownią wyrasta natychmiast czwarta ściana. W tym roku zaproponowano nam teatr swobodniejszy, gatunkowo bardziej niezależny, świeższy, co niech będzie dobrą zapowiedzią na przyszłość.

Młodzi wykonawcy świetnie sprostali zadaniu. Najmniej wdzięczne było ono chyba w przypadku ról głównych, gdyż tu wykonawcy musieli zagrać po prostu schematy, ale też dali świadectwo zawodowej sprawności. Inni mieli nieco więcej swobody. Zostali mi jeszcze w pamięci: odtwórca roli króla czeskiego i Cezary Morawski, który w niewielkich rólkach potrafił najpierw halabardą, a później kijaszkiem zapanować nie tylko nad niesfornymi królewskimi dwórkami oraz Marek Prałat, wykazujący duże wyczucie rytmiczno-muzycznego dowcipu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji