Artykuły

Samotny Michał Bajor

W niedzielę byłem na recitalu, od razu powiem - wspaniałym, Michała Bajora, śpiewającego piosenki Wojciecha Młynarskiego. W czwartek wieczorem dopadła nas wiadomość o śmierci autora. W najbliższy piątek spocznie na cmentarzu - pisze Wacław Krupiński w Dzienniku Polskim.

Był dla mojego pokolenia kimś niezwykłym. Mistrz słowa, który niczym najczulszy sejsmograf odnotowywał drżenia serc, odmierzające "polską miłość", jak i polityczne trzęsienia nadwiślańskiej ziemi.

Jego piosenkopisanie już w czasach młodości autora nad poziomy wyleciało, gdzie, zwłaszcza dziś to widać, nikt nie doskoczy. Rozśmieszyło mnie zatem pospieszne mianowanie przez Grzegorza Miecugowa jego kolegi ze "Szkła kontaktowego" na następcę "To jest Miś na skalę naszych możliwości" - skojarzyło mi się, nie wiedzieć czemu, a może wiedzieć, zdanko prezesa Ochódzkiego. Tak, pojawiał się w ostatnim czasie Wojciech Młynarski w owym "Szkle", dając upust swemu satyrycznemu temperamentowi, ale wciąż też pisał piękne liryczne piosenki.

Poznałem Młynarskiego późno - w połowie lat 80., podobnie jak Michała Bajora. Pamiętam duży wywiad z panem Wojciechem, w jego domu; ależ był dumny z wnuka, który skończył 11 miesięcy Wspominał wtedy m.in. swą pracę w telewizji i program "Z kobietą w tytule" - wymyślony przez Lucjana Kydryńskiego, a reżyserowany przez Olgę Lipińską - który wtedy, w połowie lat 60., miał przybliżać Polakom światowe postaci piosenki. To wtedy Młynarski dokonał pierwszych tłumaczeń Aznavoura, Brassensa, Brela Opowiadał mi też pan Wojciech o współpracy z Michałem Bajorem, o przygotowywanym z nim wieczorze

I oto w niedzielę słuchałem piosenek Młynarskiego, które Michał nagrał na płytę "Moja miłość", zamykającą fonograficzny tryptyk tego śpiewającego aktora; był podwójny album "Od Piaf do Garou", z wieloma nowymi tłumaczeniami, których Młynarski dokonał (właśnie ukazał się ów recital na DVD), potem "Moje podróże", na których mistrz Młynarski - to lirycznie, to zabawnie - rozpisał na piosenki artystyczną biografię Bajora, wreszcie - "Moja miłość", utrwalająca piosenki jakże znane (były i dwie premierowe). Zaśpiewał piosenki uznanych wykonawców i odnalazł w nich własny ton. Ten jego hat trick to zarazem wspaniały dokument formy, w jakiej Młynarski wciąż był w ostatnich latach. Wszak to płyty mające daty: 2011, 2013, 2015.

Michał Bajor prowadzi bowiem swą karierę niesłychanie konsekwentnie. Co dwa lata nowa płyta, potem promująca ją trasa koncertowa, ale z długimi przerwami, by był czas na pracę nad nowym materiałem I jest wciąż w znakomitej formie - od interpretacji piosenki poczynając, a na prezencji kończąc. Słuchanie jego recitalu to czysta przyjemność. I dowód absolutnej perfekcji artysty w każdym aspekcie. Precyzyjnie prowadzony głos, nienaganna dykcja, dostosowana do charakteru utworu mimika i gest. Wszystko to czyni z każdej piosenki minispektakl. Plus świetny garnitur i buty. W tym też wyraża się szacunek artysty do publiczności. Podobnie jak w wyjściu do niej po recitalu, by złożyć autografy na płytach

To po prostu idealnie przygotowany recital, włączając w to konferansjerkę. Ją zresztą Michał, gdy przygotowywał recital "Moje podróże", także konsultował z Młynarskim. I usłyszał komplement: "Lepiej bym tego nie napisał".

Wspominał również wtedy Michał ofiarowane mu przez Młynarskiego piosenki, jak "Moja miłość największa", "Błędny rycerz" - obie do muzyki Włodzimierza Korcza. I wyrażał radość, że jego "muzyczna podróż z nimi wciąż trwa".

I oto pozostał bez swego Mistrza słowa, który dawno już opisał "jak artyści szli do nieba". A teraz sam się tam udał.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji