Artykuły

Gwiazda disco polo i królowa w studiu filmowym

"Balladyna" Juliusza Słowackiego w reż. Katarzyny Deszcz w Teatrze Dramatycznym w Białymstoku. Pisze Anna Dycha w portalu bialustokonline.pl

Zamiast legend - wirtualna rzeczywistość, zamiast mieczy - wyrafinowane narzędzia zbrodni. Białostocka "Balladyna" jest spektaklem, w którym romantyczny dramat zestawiono z nowoczesnymi środkami wyrazu.

"Balladyna" to pierwsze w tym roku przedstawienie w białostockim Teatrze Dramatycznym. Wyreżyserowała je znana już widzom Katarzyna Deszcz - stworzyła dotychczas spektakle "Pięć kilo cukru" i "Romeo i Julia". Zapowiadała, że "Balladyna" nie będzie realizacją muzealną i koturnową, ale rozumianą przez współczesnego widza. W spektaklu jest więc dużo wizualizacji, kamera na scenie podąża za aktorami, a muzykę wykonuje oryginalny duet. Twórcy przedstawienia pozostają jednak wierni Juliuszowi Słowackiemu i jego opowieści o mechanizmie dochodzenia do władzy po trupach.

Balladyna w studiu filmowym

Początek spektaklu jest zaskakujący. Aktorzy we współczesnych strojach zasiadają na scenie i stają się widzami. Najważniejsze miejsce, na środku - jak przystało na królową Polski - zajęła natomiast Balladyna. Pałeczkę przejmuje Monika Zaborska-Wróblewska (Skierka). Dyryguje publiką, która na hasło "aplauz" ma klaskać. Po chwili zapowiada część artystyczną, w której w błyszczącym stroju gwiazdy disco polo występuje Marek Tyszkiewicz (Grabiec). W rzeczywistości to stojąca z tyłu Goplana (Agnieszka Możejko-Szekowska w czerwonym garniturze, paląca papierosa i popijająca wino) decyduje o ostatecznym kształcie wydarzeń.

W zdecydowany sposób reżyserka pokazuje widzom, że zrezygnowała z baśniowości "Balladyny" na rzecz wirtualnej rzeczywistości. W jej realizacji Goplana nie jest wróżką z jeziora Gopło (sterującą życiem Balladyny), ale szefową studia filmowego (na tym pomyśle mało teatralną scenografię oparł Andrzej Sadowski). Zdaniem Katarzyny Deszcz, to media mają bowiem dziś faktyczny wpływ na rzeczywistość i jej kreowanie. Trudno się nie zgodzić, ale na scenie ten pomysł jest jednak mało czytelny. Idąc tropem studia filmowego, duet Skierka i Chochlik (Patryk Ołdziejewski) wykorzystuje kamerę, nagrywa na nią aktorów (możemy ich obejrzeć na monitorach), ale też zaskoczonych widzów. Tragiczna historia Balladyny przenika się ze współczesną technologią.

"Która więcej malin zbierze, tę za żonę pan wybierze"

Spektakl nie ma chronologicznej ciągłości. Reżyserka stosuje rozwiązanie w stylu retrospekcji. Oglądamy ciekawą wizualnie scenę zbierania malin. Zalany czerwienią las zdaje się zapowiadać przebieg wydarzeń. Balladyna zabija siostrę Alinę, by wrócić z dzbanem pełnym leśnych owoców (w spektaklu ich rolę pełnią czerwone, skaczące kuleczki). W nagrodę zostaje żoną Kirkora. To efekt intrygi zazdrosnej Goplany, zakochanej w Grabcu, który uczuciem darzy jednak Balladynę. Goplana chce przeszkodzić w spotkaniu kochanków, dlatego do chaty Wdowy (która razem z dwiema córkami zajada się ogórkami) posyła Kirkora.

Mocną stroną spektaklu jest muzyka wykonywana przez duet Skierka - Chochlik (za opracowanie muzyczne odpowiadają Katarzyna Deszcz i Patryk Ołdziejewski). "Która więcej malin zbierze, tę za żonę pan wybierze" - śpiewa duet. Piosenka przypominająca kołysankę staje się muzycznym motywem całego spektaklu. Patryk Ołdziejewski używa nie tylko laptopa i mikrofonu, sięga również po melodykę, po raz kolejny udowadniając swoją sceniczną wszechstronność.

Uczta za stołem i wojenny finał

Kiedy Balladyna trafia na zamek, zrywa kontakty ze swoim dawnym otoczeniem. Jej tajemnicę poznał Kostryn (Bernard Bania), który owładnięty żądzą władzy wdaje się z Balladyną w romans. Gdy do zamku przybywa posłaniec (Piotr Szekowski) z zapieczętowaną skrzynią od Kirkora, Kostryn sugeruje, że on także może wiedzieć o zabójstwie Aliny i rzuca się na niego z mieczem. Balladyna pomaga mu w zabójstwie, zadając posłańcowi ciosy nożem.

Podobać może się scena uczty na zamku (aktorów usadzono za stołem jakby na wzór obrazu "Ostatnia wieczerza" Leonarda da Vinci). Na salę wdziera się głodna i spragniona matka Balladyny, ale ta się jej wypiera i każe wyrzucić ją za bramę. Podczas uczty w koronie siedzi Grabiec. To Goplana uczyniła go królem dzwonków, który ma władzę nad przyrodą. Marek Tyszkiewicz nie tylko wchodzi na stół, ale wykorzystuje też jego bujającą konstrukcję.

Po zabiciu Grabca (posiada koronę) i Pustelnika (posiada tajemnicę), Balladyna i Kostryn wyruszają do walki przeciwko Kirkorowi. Wygrywają, Kirkor ginie. O ile w całym spektaklu wizualizacje Krzysztofa Kiziewicza są trafione (stawia w nich na aktorów), tak finał utrzymany w wojennej stylistyce (naloty bombowców!) jest zupełnie niespójny z resztą przedstawienia. Psuje też jego ostateczny odbiór.

Ponadczasowe przesłanie w nowej szacie

Balladyna dociera na szczyt - zostaje polską królową. Jej kariera to jednak pasmo zbrodni i kłamstw, ale też piekło wyrzutów sumienia i przerażenia. Cały czas towarzyszy jej przekonanie, że ktoś inny steruje jej życiem. To oszalała z zazdrości Goplana, złośliwa siostra, zaborcza, prymitywna matka, ale też mężczyźni ogarnięci obsesją władzy.

Grająca tytułową bohaterkę Justyna Godlewska-Kruczkowska jest przekonująca. Jej postać to kobieta wyniosła i zdeterminowana, ale też wielowymiarowa. Reżyserka przywołuje kluczowe dla niej słowa Balladyny: "Będę czym dawno byłabym, zrodzona pod inną gwiazdą". Duchy przeszłości wracają, trudno przejść nad nimi do porządku dziennego (czerwona plama z czoła nie schodzi).

Sceniczne zadanie dobrze wypełniają wszyscy aktorzy. Kirkor w wykonaniu Leszka Żukowskiego (gościnnie) ma zabawny rys, dobrym pomysłem jest przerysowanie tej postaci. Goplana Agnieszki Możejko-Szekowskiej doskonale zna mechanizmy rządzące korporacją. Z kolei Grabiec Marka Tyszkiewicza przypomina coraz śmielej lansowanych ostatnio pseudogwiazdorów disco polo.

Pytanie, które stawiał Słowacki prawie 200 lat temu - czy da się zatrzymać machinę zła i żyć uczciwie po osiągnięciu wymarzonego celu, wciąż pozostaje aktualne. Problemem jest jednak sposób, jaki reżyserka wybrała, by przypomnieć ponadczasowe przesłanie. Być może młodzieżowej widowni (wszak w marcu i kwietniu zostanie zagranych ponad 20 spektakli dla szkół) bardziej przypadnie do gustu ten mariaż klasyki z nowoczesnością.

Najbliższe spektakle 4 marca o godz. 19.00 i 5 marca o godz. 17.00 na dużej scenie białostockiego Teatru Dramatycznego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji