Między moralnością ja koniecznością
"To jest Praga, a w Pradze sprawiedliwość jest sprawą czeskiego króla i praskiego biskupa, a nie jakichś tam przybłędów" - tak powiada biskup Jan IV z Drażyc w najnowszej premierze w warszawskim Teatrze Dramatycznym.
Ale Jan IV z Drażyc nie wie jeszcze, iż będzie musiał zweryfikować swoje dotychczasowe sądy. I to już niedługo. Oto bowiem do XIV-wiecznej Pragi przybywa nowy inkwizytor. Jego poprzednik był przekupny, więc prażanie czuli się bezpiecznie. Nowy wysłannik Avinionu nie tylko "nie bierze", ale ma specjalną misję do spełnienia. Stracenie, za jego sprawą, na stosie 14 niewinnych ludzi oskarżonych o kacerstwo, wprowadza nowe reguły. Przede wszystkim nie ma już miejsca na poczucie autonomii i niezależności Prawi od Avinionu. Służy temu właśnie ów sfingowany proces "kacerzy". Boć przecie nie o ukaranie winnych tu chodzi, lecz o realizację celów politycznych, A już, to kto stanie na stosie nie ma najmniejszego znaczenia. Ważne, by w Pradze zapłonęły stosy Świętej Inkwizycji. I aby było ich co najmniej 14. Ten spór między biskupem a inkwizytorami przysłanymi do Czech z Avinionu w bardzo konkretnym celu, a mianowicie, by uzależnić czeski kościół od aviniońskiej polityki - przybiera postać konfliktu natury politycznej, moralnej i psychologicznej. Te historyczne fakty posłużyły współczesnemu czeskiemu dramaturgowi za pretekst do ukazania dylematów moralnych i etycznych bohaterów. A także do ukazania ponadczasowych mechanizmów funkcjonowania władzy i wynikających stąd pewnych konieczności politycznych. Sztuka próbuje szukać odpowiedzi na postawiony problem: czy warto poświęcać kilkunastu ludzi, posłać ich na stos, po to, by tysiące innych ludzi mogły żyć. Finał przedstawienia ma wydźwięk tragiczny: oto w wyniku politycznej prowokacji człowiek zostaje postawiony w sytuacji bez wyjścia. Biskup musi zgodzić się na śmierć niewinnych ludzi. Choć wie doskonale, iż nie są oni kacerzami ani też spiskowcami. Ale wie też, że nie fakty mają tu moc decydującą, lecz oszczerstwo i posłuch tworzące mechanizm, dzięki któremu władza aviniońska może sprowokować i udowodnić wszystko co jest niezbędne dla jej polityki. Najznakomitsza artystycznie i zarazem kluczowa scena przedstawienia to właśnie rozmowa biskupa Jana IV z Drażyc z inkwizytorem Charlier'em, wysłannikiem władzy awiniońskiej. To podczas tej rozmowy w jednej chwili niemal zmienił się układ sił i zależności. Biskup musi zaakceptować to, co jeszcze przed chwilą było dlań wprost niewyobrażalne. Ta świetna scena w dużej mierze nośność swą zawdzięcza interesującej interpretacji postaci biskupa przez Jana Tesarza i postaci inkwizytora przez Wojciecha Duryasza. Te role szczególnie wybijają się w spektaklu. Kameralny charakter tego przedstawienia pozwolił na zaakcentowanie słowa, a tym samym na uwypuklenie warstwy problemowej sztuki, w czym znakomicie pomógł reżyserowi zespół aktorski. Nie rozumiem tylko dlaczego to sprawnie wyreżyserowane, dobrze zagrane i interesujące problemowo przedstawienie świeci pustkami. W "moim" dniu było nas 12 osób (łącznie ze mną) na widowni.