Artykuły

Klątwa zacietrzewienia

Tak, wszystko zaczyna się sceną robienia laski papieżowi (i to jedynie słusznemu, bo Polakowi). Tak, potem jego pomnik, jakich w kraju miliony na każdym skwerku, jest wieszany na stryczku. Tylko że na jego szyi zawieszana jest kartka z napisem: "obrońca pedofilii", bo Kościół od lat nic nie robił z tym problemem - pisze Sylwia Chutnik w Wysokich Obcasach.

Tak, byłam na Tym Przedstawieniu i - owszem - otarłam się o demonstrację Szatańskich Beretów i innych oburzonych. Tak, "Klątwa" to kontrowersyjny spektakl wymagający od widza dystansu. Niestety, podobnie jak ironia czy niepewność we współczesnym świecie wszystkie te cechy są w deficycie. Teraz musi być z grubej rury: tak albo nie. Zero półcieni, zawieszenia głosu i zadawania pytań. A spektakl Olivera Frljicia gra na naszych przyzwyczajeniach i obsesjach, jednocześnie krytykując obłudę. Tak, wszystko zaczyna się sceną robienia laski papieżowi (i to jedynie słusznemu, bo Polakowi). Tak, potem jego pomnik, jakich w kraju miliony na każdym skwerku, jest wieszany na stryczku. Tylko że na jego szyi zawieszana jest kartka z napisem: "obrońca pedofilii", bo Kościół od lat nic nie robił z tym problemem. Każda z postaci przedstawienia opowiada o przypadkach molestowania przez księdza.

O dziwnych propozycjach, sadzaniu na kolanach, obnażaniu się i całowaniu. Kościół katolicki ma gdzieś pozwy, skandale seksualne i zamiatanie pod dywan obleśnych dziadów macających nieletnich. I bardzo dobrze, że Teatr Powszechny po raz kolejny "wtrąca się" (takie jest zresztą jego hasło przewodnie) w naszą rzeczywistość. A że nie przebierając w środkach? Apele, petycje, pozwy i medialne burze nic do tej pory nie dały. Państwo i część wiernych robi mentalną laskę duchownym, którzy wkraczają w każdą dziedzinę życia, czy tego chcemy czy nie. Problem molestowania i przemocy seksualnej to kwestia nie tylko katolickiego świata, ale też całego społeczeństwa. Zresztą, o tym jest również dramat Wyspiańskiego, na którym luźno ułożony jest cały tekst. Mowa w nim o podrzędnej roli kobiety, która urodziła dziecko księdza. I to ona jest przez swoją wieś wyklęta jako ta, która powiła bękarta. Odniesień do kondycji kobiety jest w spektaklu więcej. Jego założenie opiera się na zdystansowaniu aktorów i aktorek - zarówno jeśli chodzi o reżysera i dramaturgów, jak i postaci, które grają. Pytanie, które wisi nad głowami, brzmi: co tu jest teatrem, a co nami? W jednym z monologów bohaterka wyśmiewa ułudę rzekomo alternatywnego i nonkonformistycznego teatru, który aby mówić o zniewoleniu kobiet, musi je zniewalać na scenie. Wychodzi z tego kolejna scena przemocy. Ofiara staje się odtwarzaniem ofiary, zwielokrotnioną traumą, na którą muszą patrzeć inne kobiety - odbiorczynie takiego spektaklu.

Kolejne sceny tylko podtrzymują ironiczne spojrzenie postaci kierowane w stronę coraz bardziej nudnych i odtwórczych gestów, które mają łamać tabu. Zdjęcie reżysera, któremu w usta wkłada się penisa? Ale nuda. Aktor naprawdę wykonuje te gesty na scenie, ale nie ma w tym nic rewolucyjnego. Jest za to przekłucie balona niekończącej się golizny we współczesnym teatrze. Powiem szczerze, że już dawno nie widziałam tak bardzo autoironicznego spojrzenia "lewackiego" twórcy. Widzowie, w większości odbiorcy sztuki zaangażowanej, co chwilę wybuchają śmiechem. Z czego się śmieją? Z samych siebie. Nie z wiary, symboli, nawet papieża. Raczej z tego, co z tego wszystkiego zostało: zarówno w sferze dyskursu, jak i krytyki. Na tym poziomie spektakl jest trudny w odbiorze, bo w luźno powiązanych ze sobą scenach, ciągłym łapaniu za gardło, aby zaraz to wyśmiać, trzeba być czujnym.

Ale przecież protestujący oglądać tego nie będą. Ich percepcja zatrzymała się na serialu, gdzie jak bohater umiera, to potem aktor go grający też musi nie żyć, bo jak to? Przepraszam, jeśli jakoś klasowo to zabrzmiało: łapiąca ironię warszawka i ciemny lud z Polsatu. Bo nie o pozycje tu chodzi, lecz o odbiór. Rozumiem, że jechanie po bandzie nie jest dla każdego. Ale w wypadku "Klątwy" to nie jest łopatologiczne pokazywaniu dupy, tylko pytanie o sens poszczególnych gestów. Już dawno nie widziałam tak mocnego i rozliczeniowego spektaklu.

A dyrekcji, aktorom i aktorkom, którzy dostają pogróżki, mogę zaoferować ochronę. Nie dlatego, że się lubię bić, ale za taką sztukę to mogę i oberwać.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji