Artykuły

Chcecie skandalu? No to macie

"Klątwa" Stanisława Wyspiańskiego w reż. Olivera Frljicia w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Pisze Witold Mrozek w Gazecie Wyborczej.

Aktorzy Teatru Powszechnego w Warszawie razem z reżyserem Oliverem Frljiciem przypominają, w jak dusznym i zablokowanym kraju żyjemy - nie od półtora roku, ale od wielu, wielu lat. "Klątwa" według Stanisława Wyspiańskiego to awangardowa polityczna rewia.

Papież na szubienicy. Naturalnej wielkości pomnik Jana Pawła II zawisa nad sceną, na stryczku. Z tabliczką "obrońca pedofilów". Wcześniej długie i namiętne fellatio wykona na figurze (z doczepionym dildo) aktorka Julia Wyszyńska. To dopiero początek "Klątwy" według Stanisława Wyspiańskiego, wystawionej w Teatrze Powszechnym przez chorwackiego reżysera Olivera Frljicia z trojgiem dramaturgów: Goranem Injacem, Agnieszką Jakimiak i Joanną Wichowską.

Która z pań na sali miała aborcję?

Ostro? Czytajcie dalej. Sam Wyspiański był przecież skandalistą, gdy 118 lat temu nakreślił w "Klątwie" obraz społeczności podtarnowskiej wsi, która za tragiczną w skutkach suszę wini Młodą. Kobieta żyje w grzesznym konkubinacie z miejscowym księdzem, postacią bynajmniej nie pozytywną.

Będą więc w Powszechnym młodopolskie dialogi, ale będzie też zwrot wprost do publiczności, do "tu i teraz". W dobitnym monologu Karolina Adamczyk-Oleszczuk zapyta przy zapalonych światłach: która z pań na sali miała aborcję? Na premierze ręce odważą się podnieść trzy. Dostaną oklaski.

Zbiorowy lęk, skrępowanie, wyjęcie korka spomiędzy własnych pośladków - to tematy Frljicia. W pierwszej scenie aktorzy, zbici w neurotyczną, przejętą sobą i wystraszoną gromadkę, dzwonią na Zachód, do nieżyjącego od 61 lat klasyka teatru politycznego Bertolta Brechta. Miałby on podrzucić jakiś pomysł na to, jak poradzić sobie z Wyspiańskim, narodowym klasykiem. Skoro dzwonicie z Polski, zadzwońcie do papieża, mówi niegdysiejszy papież niemieckiego teatru. To wtedy wjeżdża figura.

Kościół a teatr

W Powszechnym robią dokładnie te rzeczy, których robić nie wypada i których robienie zbyt łatwo można obśmiać jako gówniarzerię. Przypominają, w jak dusznym i zablokowanym kraju żyjemy. Nie zaczęło się to wcale z dojściem do władzy PiS. Warto przypomnieć wpuszczenie klerykalnej indoktrynacji do szkół przez rząd Mazowieckiego czy zakaz aborcji wprowadzony przez rząd Suchockiej.

Polski teatr, chlubiący się własnym politycznym zaangażowaniem, niezbyt chętnie zauważa absurdalnie dominującą pozycję Kościoła oraz kuriozalne na tle Europy pozbawienie kobiet prawa do decydowania o własnym ciele. Nie widzi słonia w pokoju, ogrywając temat ewentualnie egzystencjalnymi komunałami. Wyjątki można policzyć na palcach jednej ręki.

Awangardowa polityczna rewia

Tymczasem "Klątwa" z Powszechnego to rodzaj awangardowej politycznej rewii opartej na następujących po sobie numerach. Tak mocnego politycznego spektaklu nie było od czasów "Był sobie Andrzej, Andrzej, Andrzej i Andrzej" czy "W imię Jakuba S." Strzępki i Demirskiego. Referowanie fabuły Wyspiańskiego aktorzy przeplatają monologami, dygresjami, Arkadiusz Brykalski wchodzi nawet w rolę konferansjera, streszczając widzom dotychczasowe popisy.

Chcecie skandalu? Będzie skandal. Spektakl łączy bezpretensjonalność pieprznego kabaretu z precyzją baletowej choreografii - "Klątwa" to także wielka zbiorowa rola gospodarzy sceny im. Hübnera, popis aktorskiego zaangażowania i samoświadomości. Niezależnie od tego, czy mówimy o prawie niemej roli Matki Księdza (Maria Robaszkiewicz), rozgadanej paranoi prawicowego ekstremisty (Jacek Beler) czy wkurzeniu aktorki opowiadającej o swoich stawkach i poniżającym sposobie pokazywania kobiet w lewicowym teatrze (Klara Bielawka).

Proszę, kpijcie z radykała celebryty

Receptura Frljicia nie polega wyłącznie na prowokacyjnych scenach, których opisy zaraz przepiszą z tej recenzji tabloidy, prawicowe portale, a wreszcie nobliwi krytycy zaoczni z PiS-owskich tygodników. Sekret artysty polega na mieszaniu prawdziwych tożsamości aktorów z fikcją, na absolutnej świadomości formy, na podważaniu własnej pozycji, obnażaniu tkwiących w niej sprzeczności i paradoksów.

Bo "Klątwa" to przecież także okrutnie śmieszna kpina bałkańskiego reżysera z własnego wizerunku przyjezdnego radykała celebryty, Skandalisty od Trudnych Tematów. Kpi z niego w swoim monologu Barbara Wysocka - Frljić mówi o wolności słowa, ale przyjmuje zlecenie na kuratorowanie tegorocznego festiwalu Malta od dyrektora Michała Merczyńskiego. A to przecież Merczyński w 2014 r. w geście autocenzury odwołał spektakl "Golgota Picnic" pod naciskiem miejscowego arcybiskupa i prezydenta miasta.

Reżyser jedzie dalej zarabiać pieniądze

Tak właśnie mówią. Wprost, pod nazwiskiem, bez pretensjonalnych póz, bełkotu czy tanich metafor. A jeśli z ironią, to nie tanią. Jeśli śmieją się z tego, co uchodzi za tabu, to muszą umieć śmiać się z siebie. Wysocka mówi o tym, że za konsekwencje swoich profanacji - protesty czy represje, dalszy los dyrektora teatru i jego współpracowników - Frljić nie bierze przecież odpowiedzialności. Jedzie dalej, by pracować za dobre pieniądze w Monachium, punktuje Wysocka, nie tylko aktorka, ale i reżyserka, która sama niedawno odniosła sukces w monachijskiej Staatsoper.

Michał Czachor w seksualnym akcie ze zdjęciem reżysera, z elżbietańską kryzą na szyi i emfazą w głosie, robi wyśmienitą autoparodię teatru "przekroczenia", wykrzykując, że za rok zagra dla odmiany "superradykalnego Fredrę". Zupełnie inny nastrój panuje, gdy aktorzy w tonie spowiedzi - siedząc na skraju sceny, patrząc wprost na widzów i przedstawiając się prawdziwymi nazwiskami - opowiadają, jak w dzieciństwie byli molestowani przez księży.

Rewolucja jak z Rymkiewicza

"Wszystko, co robimy i mówimy w teatrze, jest fikcją" - skandują co rusz performerzy Frljicia. Ale fikcją znaczącą - papieża nie wiesza się bez przyczyny i konsekwencji. Nie wszyscy pamiętają z historii w gimnazjum, że wizerunki biskupów wieszano podczas insurekcji kościuszkowskiej w imię wolności, równości i samostanowienia. Pisał o tym porywająco Jarosław Marek Rymkiewicz. Jeśli w moralnym szantażu "katolickiej większości" żyjemy od tak dawna, że przyzwyczailiśmy się do niego jak do smogu, jeśli za tym szantażem stoi figura dobrotliwego Ojca Świętego, Ojca Narodu, mitycznego dawcy wolności za cenę posłuszeństwa - to teatr jest po to, żeby wykonać właśnie taki gest.

Rymkiewicz dobrze wiedział, że dla nowoczesnych społeczeństw wieszanie bywa momentem założycielskim. Polski teatr po 18 lutego 2017 r. to już inny teatr. "Klątwa" to przedstawienie wybitne, błyskotliwe oraz w najwłaściwszym sensie tego słowa - rewolucyjne.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji