Artykuły

Czarny kabaret o zbliżającej się wojnie

Teatr Czwarta Scena oraz Teatr Gry i Ludzie z Katowic zapraszają na premierę spektaklu "Jutro Australia". To czarny kabaret według skeczy Hanocha Levina. - Levin, mimo że pisał o swoim świecie, był twórcą na tyle wybitnym, że zawsze dotykał problemu w uniwersalnej formie. Opisywał świat pełen emocji i namiętności oraz cynizmu i pogardy - mówi reżyser Michał Piotrowski.

Skecze Izraelczyka, napisane przez niego w latach 70. ubiegłego wieku są zaskakująco aktualne. Osiemnaście kabaretowych miniatur plus piosenka składają się na obraz współczesnego świata, rządzonego namiętnościami i pogardą, pełnego karykaturalnych postaci. I z nadchodzącą wojną w tle. Czy możemy się przed nią obronić?

Rozmowa z Michałem Piotrowskim, reżyserem spektaklu "Jutro Australia".

Marta Odziomek: Hanoch Levin kilkanaście lat temu stał się w Polsce bardzo popularnym dramatopisarzem. Jego skecze były jednak wystawiane nader rzadko. Znalazłam bodajże jedną ich realizację w Teatrze Żydowskim w Warszawie. Jaki jest Levin-kabareciarz? Różni się od Levina-dramatopisarza?

Michał Piotrowski: Jest jeszcze jedna realizacja - w Teatrze Barakah w Krakowie, nasza jest trzecia w Polsce, jednakże większa część tekstów, które składają się na nasz spektakl, ma swoją krajową, a niektóre nawet światową prapremierę. Kabaret Levina jest potwornie śmieszny i absurdalny, ale - jak to w jego twórczości - podszyty olbrzymim smutkiem i dotykający najgłębiej chowanych lęków i pragnień. Kabaret jako forma sceniczna umożliwia nam swobodę kompozycji - spośród kilkudziesięciu czy nawet kilkuset miniatur ze zbioru "Królestwo Wszechwanny" wydanego przez ADiT - skeczów, piosenek, monologów - wybraliśmy 19 i złożyliśmy je w całość według klucza, który najlepiej wyrażał naszą myśl.

- W programie spektaklu znalazło się kilkanaście skeczy i piosenka. Jaka myśl je spaja?

- Myśl o tym, że świat pogardy nieuchronnie prowadzi do wojny, a u podstawy każdego konfliktu leży skrzywdzony człowiek. Zapominając o tym w życiu codziennym, obrażając drugiego w internecie czy na drodze, dokładamy naszą cegiełkę do muru, który teraz wszyscy, na całym świecie stawiamy. To przerażające, jaki jest poziom debaty publicznej, dyskusji w Internecie, jak bardzo przestaliśmy się szanować. Każde złe słowo wypowiedziane w kierunku drugiego człowieka pogłębia ogólną ranę, która pewnego dnia po prostu zacznie krwawić. Ta zbliżająca się wojna u Levina jest porażająco aktualna, ona zaczyna się w każdym z nas.

Z jakich powodów ona się zaczyna?

- Wojna u Levina jest jak pora roku - nadciąga nieuchronnie i cyklicznie. Bohaterowie przyjmują ją jako naturalną kolej rzeczy. Taka była rzeczywistość kiełkującego Izraela. My dziś, niestety, coraz bardziej zbliżamy się do krawędzi noża.

Jak rozumieć tytuł tego kabaretu? Dlaczego akurat Australia?

- Motyw Australii powtarza się w wielu skeczach Levinach - to mityczna wręcz kraina spokoju, pokoju, szczęścia i dostatku, niedostępne marzenie bohaterów spektaklu. Myśląc o jutrze, przestają żyć dzisiaj. Zamiast próbować wyjechać, albo zrobić sobie własną Australię na swoim podwórku, toną w bezruchu, są sparaliżowani.

Jak tematyka spektaklu nawiązuje do sytuacji w Polsce?

- Uśpiliśmy trochę ostatnimi czasy w naszym kraju rozum. A wtedy - wiadomo - budzą się demony. Radykalizacja postaw niesie ze sobą niebezpieczeństwa, z którymi Levin borykał się w bardzo nacjonalistycznym Izraelu w latach 60. i 70. To sytuacja coraz bardziej obecna niemal w całym zachodnim świecie - Polska nie jest tu wyjątkiem, ale z naturalnych powodów to ona nas najbardziej interesuje, dlatego zdecydowaliśmy się odnieść świat naszego spektaklu właśnie do dzisiejszej Polski.

Jacy są bohaterowie tego świata, do którego nas zapraszasz?

- Mocno karykaturalni. Całe to panopticum składa się na obraz bohatera zbiorowego, który jest nieszczęśliwy, bo nie podoba mu się świat, w którym żyje, a jego marzenia o lepszym życiu są nieustannie wyszydzane, przez co sam staje się okrutny dla innych.

W jakiej stylistyce będzie zanurzone to przedstawienie?

- Dużą rolę w spektaklu odgrywa muzyka i sformalizowany ruch. Na pewno jest to świat okrutny i mroczny, piekło, do którego środka wchodzimy przez kolejne kręgi. Jeden z pierwszych widzów powiedział, że to jak "oglądanie Lyncha słuchając Doorsów". Na szczęście jest też iskierka nadziei. No i całe mnóstwo śmiechu.

Co ciebie najbardziej ujęło u Levina?

- Posługuje się moim ulubionym rodzaj poczucia humoru. Jest absurdalny, groteskowy, prawdziwy do bólu, ze smutną puentą, przez co dotkliwy i poruszający. I zaskakuje mnie. Przykładowo, monolog izraelskiego nacjonalisty z lat 70. mógłby być monologiem - o ironio - dzisiejszego ONR-owca. Jest pełen nienawiści w stosunku do wszystkich innych, ze szczególnym uwzględnieniem lewaków i Arabów. Takich analogii jest więcej, bo Levin - mimo, że pisał o swoim świecie - był twórcą na tyle wybitnym, że zawsze dotykał problemu w uniwersalnej formie. Opisywał świat pełen emocji i namiętności oraz cynizmu i pogardy.

Premiera przygotowana jest z myślą o 20-leciu Teatru Gry i Ludzie, z którym od dawna jesteś związany.

- Teatr Gry i Ludzie istnieje od 1997 roku. Przez te 20 lat dorobiliśmy się własnej siedziby w klimatycznym budynku starego dworca w katowickiej Dąbrówce Małej, gdzie od kilku lat z powodzeniem gramy w każdą niedzielę o godz. 16 spektakle dla dzieci - jesteśmy jedynym niezależnym teatrem na Śląsku ze stałym repertuarem dla młodszych widzów. Gramy także spektakle plenerowe, które wielokrotnie prezentowaliśmy na zagranicznych festiwalach, m.in. w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, Tunezji, Niemczech, Holandii czy na Węgrzech. W naszym teatrze mamy także duże tradycje sceny dla dorosłych - na początku poprzedniej dekady Robert Talarczyk zrealizował u nas dwa świetnie przyjęte i nagradzane spektakle - "Niezidentyfikowane szczątki ludzkie, czyli prawdziwą naturę miłości" Brada Frasera i "Miłość Fedry" Sarah Kane. Do wszystkich tych tradycji chcemy nawiązać w jubileuszowym roku 2017. Premiera spektaklu "Jutro Australia" rozpoczyna te obchody. Jestem w zespole Teatru Gry i Ludzie od 10 lat. Tak się złożyło, że na początku roku zmieniliśmy władze naszego stowarzyszenia i razem z Szymonem Strużkiem nim zarządzamy. Chcemy zacząć z przytupem - mamy bardzo ambitne plany na ten rok, ale wszystko zdradzimy we właściwym czasie.

A od jak dawna działa Teatr Czwarta Scena, którego jesteś pomysłodawcą?

- Działamy od dwóch lat. Jest stowarzyszeniem studentów i absolwentów Szkoły Aktorskiej przy Teatrze Śląskim - umożliwia młodym twórcom debiuty aktorskie, produkcyjne i reżyserskie. Współprodukowaliśmy dyplom szkoły "Mężczyzna, który pomylił swoją żonę z kapeluszem" w reżyserii Agnieszki Radzikowskiej, który znalazł się w repertuarze Teatru Śląskiego, a do niedawna grany był także w Teatrze Bez Sceny. Braliśmy udział w Paradzie Sztukmistrzów, przygotowując przy jej okazji spektakl "Na Bulwarach Rawy" we włoskiej technice dell'arte - reżyserował go specjalista od tej formy Matteo Spiazzi. W ubiegłym roku Maria Baładżanow pod opieką artystyczną Mirosława Neinerta przygotowała przedstawienie muzyczne "Po naszymu, czyli po.", które można zobaczyć w tę niedzielę w MCK w Rudzie Śląskiej. A "Jutro Australia" to czwarta realizacja Czwartej Sceny. I na pewno nie ostatnia.

***

Premiera spektaklu w sobotę 18 lutego o godz. 18. w Teatrze Gry i Ludzie w Katowicach-Dąbrówce Małej. Kolejne pokazy w niedzielę i poniedziałek. Bilety: 10-15 zł.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji