Artykuły

Sięganie do korzeni

"Sługa dwóch panów" Carla Goldoniego w reż. Tadeusza Bradeckiego w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Pisze Hanna Karolak w Gościu Niedzielnym.

Zasada dell'arte: umowa między aktorem a widzem nie wyklucza dobrej zabawy. Ortodoksyjni entuzjaści komedii dell'arte mówili półżartem, że Carlo Goldoni zbezcześcił klasyczną konwencję. Może liczącej 200 lat staruszce groziło skostnienie?

Do czasu komedii tworzonych przez Goldoniego nie spisywano tekstów, tylko scenariusze. Aktor miał prawo do improwizacji, mógł wprowadzać swoje pomysły, byle spektakl dalej przypominał grę w szachy, partię menueta, gdzie figury od wieków są niezmienne, a aktorzy przypominają porcelanowe figurki.

Goldoni pisał dla swoich aktorów role, wypełniał ich postacie psychologią, słowem ich ożywił. Można by więc nazwać go prekursorem zasługującym na miano awangardy. Źle to czy dobrze? Zależy od gustów.

Pierwszą w nowym sezonie Teatru Dramatycznego premierą jest "Sługa dwóch panów" Goldoniego: dla współczesnej widowni klasyka światowej komedii omyłek, bez rozdzielania włosa na czworo. Co oglądamy więc na scenie? To, co stanowi elementy konwencji dell'arte. Tradycyjnie udział w akcji bierze 12 aktorów. Za sznurki, z niesłychaną wirtuozerią, pociąga Arlekino, tytułowy sługa dwóch panów. Trochę z nudów, trochę złośliwie, a też czując się alfą i omegą rzeczywistości, którą rozumie lepiej niż owe marionetki.

Mimo ról napisanych przez Goldoniego, w gruncie rzeczy oglądamy nie tyle osoby, co postacie, pełniące funkcje przypisane im przez teatr. To ilustracja charakterów niezdolnych dokonać własnych wyborów, wplątanych w niezwykły zbieg okoliczności ofiar przypadku. I wraz z nimi widz bawi się przednio.

Oto w domu Pantalone pojawia się Beatrycze, która w imieniu brata, rzekomo zmarłego, upomina się o córkę Pantalona. Nota bene, przed chwilą zaręczoną z wybrankiem serca. Widzowie bawią się równie dobrze jak aktorzy. Arlekino prezentujący balet półmisków oraz inne nadzwyczajne sztuczki, gra perfekcyjnym gestem, ruchem, głosem. Chociaż trochę mi żal, że niezwykle utalentowany Krzysztof Szczepaniak został pozbawiony osobowości, którą czarował we wszystkich swoich rolach.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji