Artykuły

Przemoc

Na pytanie, czy przemoc towarzyszy każdemu ludzkiemu działaniu Ire­neusz Iredyński odpowiedział: "Tak. I tylko od ludzi zależy, czy można ją stłumić, przekształcić na twórczą, wysublimować lub w ogóle - w niektórych wypadkach zrezygnować. Brak przemocy w przyszłych dziejach ludzkości wydaje mi się utopią". "Dziewczynki" to kolejny w jego twórczości wariant przemo­cy wyzwolonej w sytuacji klinicz­nej. W sztukach Iredyńskiego ma ona najróżniejsze wcielenia. W "Terrorystach" była to przemoc tkwiąca w człowieku, w "Ołtarzu wzniesionym sobie" - była prze­mocą zewnętrzną. W "Dziew­czynkach" jest to przemoc płci. Różne też są w jego dramatach miejsca izolacji bohaterów. W Jasełkach-moderne" był to obóz koncentracyjny, w "Trzeciej piersi" - barak w obozie hippisów, w "Żegnaj Judaszu" - sala gimnastyczna. W "Dziewczyn­kach" - pałacyk, gdzie spotykają się bohaterki. W tym ostatnim dramacie są tylko role kobiece, ale są to role nie mające nic wspólnego z po­tocznym rozumieniem kobiecoś­ci: wiotka delikatna subtelna. Zbigniew Jerzyna nazywa to "rejonami złagodzonego demonizmu". Sądzę jednak, że gdyby dramat rozpisany byt na role mę­skie, nic by nie straciła konce­pcja prezentacji powstawania zła i okrucieństwa człowieka wobec człowieka Okrucieństwo? "No, cóż... To wisi w powietrzu, nosi­my to w sobie, nie trzeba nawet być szczególnie uczulonym me­dium..." - mówił Iredyński. Panie zostały zaproszone do pałacyku przez Justynę. Niby na naradę, a tak naprawdę w celu powołania tajnego stowarzysze­nia kobiecego, które będzie walczyć z wrogami płci męskiej. Jedenasta z nich, Bożena, chce wejść w ten krąg, a nie akcepto­wana grozi, że doniesie, gdzie trzeba. Poszukujące silnych wra­żeń damy postanawiają ją unie­szkodliwić. Sprzeciwia się Justy­na co Bożena wykorzystuje i w babskim światku dokonuje prze­wrotu, jakiego nie powstydziliby się silni mężczyźni z kart najlep­szej literatury (bo tylko tam są jeszcze te relikty dawnych lat). Rzecz jest więc o tym, jak to intruzka obraca intrygę na swoją korzyść i w efekcie staje na czele grupy. Jeśli coś w tej sztuce bulwer­suje, to na pewno drapieżność, agresywność i bezwzględność kierujące postępowaniem ko­biet. Nie sądzę, by było to tylko podjęcie przez autora modnego problemu ruchów feministycz­nych. Ważniejsze wydaje się być ukazanie jeszcze jednego wariantu przemocy, walki o władzę, manipulowanie i uzależnienie drugiego człowieka. Płeć i dam­skie kostiumy nadają jedynie pewnej pikanterii całości. To, co dotyczy kobiet - dotyczy prze­cież także mężczyzn. Nie jest to najlepszy dramat Iredyńskiego. Intryga rozgrywa się w - miejscami błyskotliwej, a miejscami nużącej - sferze inte­lektualnej. Spostrzeżenia i dow­cipy nawiązujące do spraw ak­tualnych nie tylko nie wzbudzają emocji, ale chwilami wręcz nużą. Prezentowane przez panie życio­rysy, ciekawe i bulwersujące w derze moralnej, na scenie nie istnieją nie wpływają na postawy w zaistniałej, bądź co bądź, ek­stremalnej sytuacji. W insceniza­cji Tadeusza Kijańskiego monotonność podkreślają szaropopielate kostiumy pań. Statycz­ności dramatu nie ratuje także manekinowy ruch sprowadzający się do wchodzenia i wycho­dzenia oraz natrętnego ustawia­nia się przodem do widza "Dziewczynki" są z pewnością bardzo dobrym materiałem na słuchowisko. Tomasz Raczek napisał w "Polityce", że jest to "najciekawiej nieudane widowi­sko tego sezonu". I miał rację.

Premiera dramatu odbyła się w kilka godzin po śmierci Iredyń­skiego. Dziś grany jest na kilku scenach w Polsce. Cóż, niewiele jest sztuk z tak dużą liczbą ról dla aktorek.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji