Artykuły

Sztuki o przemocy

Kilka zaprzyjaźnionych kobiet w różnym wieku, różnych zawodów, większość i wyższym wykształceniem, spot­kało się podczas weekendu w wypoczynkowym Domu Nauko­wca, by stworzyć nieformalny babski klub - jak proponują jedne lub rodzaj kobiecej orga­nizacji - jak chcą drugie. Wej­ście Bożeny, nieproszonego goś­cia, dezorganizuje spotkanie. Nieprzyjemna wymiana zdań wprowadza dysharmonię między kobietami. Aby zatrzeć przykrą aurę, by uczynić wspólnotę sil­niejszą potrzeba tajemnicy, któ­ra zwiąże grupę na śmierć i życie. Zabić intruza - pada propozycja. Ma to być złożenie ofiary - początkowo rozważane teoretycznie - na ołtarzu wspól­noty. I zbrodnia dokona się. Ofiara stanie się oprawcą. Zginie ta, która okaże się słabszą w rozgrywce dwóch kobiet o rzą­dy dusz w grupie. Można po­wiedzieć - stado idzie za silniejszym. Ale wraz z przywód­czynią, w ostatecznej rozgryw­ce, samo wpadnie w pułapkę. Tak można w sposób najpro­stszy opowiedzieć intrygę tragi­farsy zatytułowanej "Dziewczyn­ki", której premiera odbyła się na scenie warszawskiego Tea­tru Dramatycznego. Jej autorem jest nieodżałowany Ireneusz Iredyński. Zmarł 9 grudnia br. Miał 46 lat. W ostatnim udzielonym wywiadzie powiedział: "(....) w sztuce "Dziewczynki" interesowała mnie wyłącznie etymolo­gia kozła ofiarnego. Zrobiłem ilustrację zjawiska, które jest teraz, niestety, podkreślam to - niestety, bardzo modne i ak­tualne. Kozioł ofiarny - nie­winna, przypadkowa ofiara, któ­ra musi paść, aby coś tam wy­zwolić, czy unaocznić".

"Dziewczynki" w Teatrze Dra­matycznym wyreżyserował Tadeusz Kijański skutecznie omi­jając rafy nadmiernej dyskusywności, o które spektakl mógł potrącić. Największe zaś słowa uznania należą się aktorkom te­go przedstawienia. Jest to świe­tna, profesjonalna robota: Zofii Rysiówny, Marii Chwalibóg, Da­nuty Szaflarskiej, Zofii Mer­le. Mirosławy Krajewskiej, Ewy Decówny, Janiny Traczykówny. Joanny Orzeszkowskiej. Krystyny Wachełko, Jolanty Fi­jałkowskiej, Jolanty Nowak. Ireneusz Iredyński debiutował tomikiem poezji "Wszystko jest obok" w 1958 roku. Ale nie wiersze przynio­sły mu największe uznanie i nie powieści, choć krytyka pi­sała z uznaniem o Jego "Dniu oszusta", "Ukrytym w słońcu". "Człowieku epoki", "Manipulacji". Iredyński był przede wszy­stkim dramaturgiem. Pisał ostro, z wyczuciem sceny, za­wiązywał interesującą intrygę zakończoną zwykle zaskakującą pointą. Wszystkie te cechy no­szą również "Dziewczynki". W 1960 roku Teatr Wybrzeże w Sopocie wystawił Jego "Mę­czeństwo z przymiarką" Od tej chwili dramaty Iredyńskiego nie schodzą ze scen teatralnych całej Polski. Są wśród nich tak znane utwory jak: "Jasełka-moderne", "Żegnaj Judaszu", "Sa­ma Słodycz". "Dacza" "Ołtarz wzniesiony sobie"...

- Piszę ciągle jedną i tę sa­mą sztukę. Warianty jednego dramatu. Wszystkie moje sztuki są o przemocy - mówił o swej scenicznej twórczości. W Jego dramatach ludzie po­stawieni są wobec sytuacji skrajnych, budzących gwałtow­ne konflikty, wywołujących przemoc, zło, okrucieństwo spo­wodowane lękiem, zagrożeniem, w myśl tezy, że najlepszą obro­ną jest atak.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji